piątek, 22 stycznia 2016

Andy Griffiths, Terry Denton: 26-piętrowy domek na drzewie

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Wyobraźnia

Nie wystarczyło im trzynaście pięter domku na drzewie, Andy i Terry rozbudowali swoją posiadłość o kolejnych trzynaście pięter. Znajdują się na nich między innymi komora antygrawitacyjna, lodziarnia z osiemdziesięcioma siedmioma smakami lodów czy Labirynt Śmierci, miejsce, z którego nie da się wydostać. W takim domku zabawa trwa bez przerwy – chociaż Andy i Terry powinni pracować nad nową książką, bo ich wydawca, pan Nochal, nie toleruje żadnych spóźnień i usprawiedliwień. I może nawet bohaterowie wzięliby się do dzieła, gdyby nie przedziwne zbiegi okoliczności. Tak przy okazji: nigdy nie próbujcie prać brudnych gaci w basenie z żarłocznymi rekinami.

Andy Griffiths i Terry Denton do czytania chcą przekonać przede wszystkim te dzieci, które preferują inne rodzaje rozrywek. Stąd rubaszny humor, sporo absurdu i dynamiczna akcja, która raz po raz wymyka się spod kontroli. To dla najmłodszych przewidziane są fabularne atrakcje i rekwizyty w postaci majtek (dmuchanych lub brudnych), przechodzenie od tekstu do rysunku i stale podkręcane tempo. Dorośli „26-piętrowym domkiem na drzewie” zachwycać się nie muszą – ale jeśli ten tomik przekona dzieci do czytania, warto po niego sięgnąć.

Bardzo dużo się tu dzieje i jak zwykle w serii akcją rządzi autotematyzm. Tym razem bohaterowie – Andy i Terry – oraz Jill – prezentują historie o tym, jak się poznali. To burzliwe przygody, w których nie brakuje drewnogłowych piratów, topniejących gór lodowych, łabędzia na pedały i sztormów. Co ciekawe, refrenem tych opowieści jest zwykle wina rodziców: niektórzy troszczą się o potomstwo przesadnie i najchętniej na zawsze zamknęliby dziecko w pokoju obitym gąbką, inni nie zwracają uwagi na potrzeby pociech – w każdym wypadku ratunkiem okazuje się bogata wyobraźnia i odwaga mimo wszystko. Andy i Terry nie boją się tworzyć latających kotów czy maszyny do tatuowania, ich domek pełen jest przedziwnych wynalazków, które mogą wydać się potrzebne i ciekawe maluchom. Chociaż ograniczają tekstową warstwę opowieści do minimum, udaje im się łączyć wątki i wykorzystywać raz wprowadzone detale dalej w akcji. Stawiają na dzianie się, bez względu na prawdopodobieństwo (im mniej prawdy i bliskości do normalnego życia, tym lepiej – odwołania do rzeczywistości służą autorom tylko jako elementy satyry, nigdy niezbędniki świata przedstawionego).

Książka okazuje się szybką lekturą przez przejmowanie narracji w rysunkach. Autorzy nie boją się powrotów i przypomnień (obok „przyspieszonej” rysunkowej relacji proponują na przykład… złożone już strony z gotowego tomiku jako część opowieści). Do tego autorzy lubują się w ilustrowanych wyliczeniach, które czasem ciągną się ponad miarę, rozkładają na serię obrazków ruch, reakcje i miny. Bawią się klasycznymi rymowankami (najpierw znajdują dziesięciu wyrzuconych na brzeg piratów, później piraci wypełniają słowa dziecięcej rymowanki – a właściwie jej wersji stworzonej w temacie cyklu). Wydaje się, że twórcy nie przejmują się żadnymi ograniczeniami, a już na pewno nie chcą okazać się dorośli. W „prawdziwej” książce pokazują fantazję kilkulatków, sami są jak dzieci. Bawią się beztrosko, bo ich przygody są zbyt niepoważne, żeby były groźne. Na wygłupach mija im mnóstwo czasu, ale i tak dzieci znajdą tu kilka ważnych dla siebie przesłań. „26-piętrowy domek na drzewie” to książka przyjazna najmłodszym. Rysowana komiksowo i lekko niedbale, wywraca do góry nogami kanony i schematyczne wątki, cieszy twórczą swobodą i odwagą. W tego typu opowieściach ważna jest przede wszystkim zabawa odbiorców- a tę Andy i Terry gwarantują, skoro sami należą do dziecięcego świata. Nie jest to publikacja wybitna pod względem literackim, ale też nie ma taka być, oczekuje się po niej za to odświeżania schematów i niebanalnej rozrywki. Autorzy pokazują, ile może zdziałać wyobraźnia, przypominają dzieciom, że same mogą tworzyć fantastyczne scenariusze i uzupełniać daną im przestrzeń, potężny domek na drzewie, o własne pomysły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz