Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Na szosie
Samochody to pasja wielu kilkulatków, naturalne więc było pojawienie się w kartonowej serii Opowiem ci, mamo książeczki o pojazdach. Artur Nowicki narysował to, co dziać się może na ulicach, a Marcin Brykczyński dołożył do tego rymowane komentarze i polecenia dla odbiorców. Tak powstała publikacja „Opowiem ci, mamo… co robią auta” – dla fanów motoryzacji. Przewodnikiem po trasach jest… Maluch. Samochód może trochę zapomniany, a dla młodego pokolenia już właściwie egzotyczny, rozgląda się uważnie, żeby dowiedzieć się, dlaczego ulice się korkują, jakie pojazdy przydają się na wsi, co dzieje się podczas kraksy lub wypadku. Zagląda do warsztatu, na parking i do salonu samochodowego. Sprawdza nawet, co dzieje się na granicy lub na rajdzie. Sytuację na ulicy zmieniają warunki pogodowe i znaki – Maluch, przewodnik po świecie motoryzacji, dobrze nawet tam, gdzie powstaje nowa droga. Nowicki bez przerwy zmienia zatem sytuacje i scenki, żeby pokazać dzieciom jak najwięcej ciekawostek. Każda rozkładówka staje się bowiem pretekstem do opowiadania o zaobserwowanych wydarzeniach. Mali odbiorcy z przejęciem sprawdzać będą, co słychać u bohaterów szos i to nawet bez podpowiedzi Brykczyńskiego. Tym bardziej zaangażują się w prezentowane scenki, że na początku Nowicki proponuje samochodowy absurd: pojazdy zachowują się jak ludzie i budzą śmiech przez takie skojarzenia: jeden leży z książką, inny chowa się za krzakiem, kolejne grają w karty czy fotografują fontannę. Później oczywiście robi się normalnie, ale oryginalny początek rozśmieszy dzieci i zaprosi je do lektury.
Jednak Artur Nowicki nie rezygnuje z humoru, przynajmniej w mikroskali. Pozostawia samochodom „ludzkie” miny, personifikuje bohaterów, przez co dzieci będą się im uważniej przyglądać. Teraz auta mogą wyrażać różne emocje – a to stanie się kolejnym tematem do opowiadania. Maluchy mogą się zastanawiać, kto i czym się zmęczył, co kogo bawi – i przenosić uczucia na zabawkowe pojazdy (bo takie wrażenie sprawiają maszyny z kart tej książki). Auta są, rzecz jasna, kolorowe, a chociaż Artur Nowicki unika wrażenia pstrokacizny czy chaosu, uniemożliwia szybką ocenę sytuacji. Te ilustracje trzeba oglądać po kawałku, stopniowo odkrywać relacje i stany postaci. Nie ma tu – dla ułatwienia – ludzi – to auta zajmują się wszystkim, od pomocy na drodze po prace w warsztacie, co przypomina o bajkowości świata i o wkraczaniu w perspektywę dziecięcej wyobraźni. Dzieci będą się zastanawiać, co robią auta – i ćwiczyć na książeczce sztukę opowiadania. Marcin Brykczyński nie omawia w swoich rymowankach wszystkiego. Wskazuje drobne elementy, wyznacza zadania do wykonania lub zajęcia dla małych czytelników, ale nie jest tak spostrzegawczy jak dzieci. To oznacza, że sporo tajemnic czeka na odkrycie, a kilkulatków autor nie wyręcza w tropieniu zagadek. Brykczyński powraca tu – niestety – do najsłabszego swojego rymowania (ze współbrzmieniami gramatycznymi czy wymuszonymi), co wprawdzie dzieci razić nie będzie, ale dorosłym świadomym rymotwórczego warsztatu trochę zwarzy humory. Zdarza się jednak i tak, że Brykczyński w tekście zwraca uwagę na nowości dla dzieci – warto wtedy iść jego tropem, odkryć, o czym pisze i wzbogacić wiedzę o pojazdach. Tu autor zdecydował się także na rymowanie zadań z wybranych rozkładówek – przez co nie ma granicy między podstawową narracją bajki a rozkładówkami „ćwiczeniowymi”. Dzieci się tym na pewno nie zmartwią. „Opowiem ci, mamo… co robią auta” to książka, która będzie pozycją obowiązkową dla kilkuletnich chłopców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz