Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
W chmurach
Jak stworzyć bajkę o samolotach? Marcin Brykczyński do ilustracji Artura Nowickiego napisał krótką i rymowaną opowiastkę o Wildze, dzielnym (i ciekawskim) samolocie. W tekst wplótł również rymowane zadania dla małych odbiorców. „Opowiem ci, mamo… co robią samoloty” to bez wątpienia publikacja dla tych maluchów, które choć trochę orientują się w podniebnych wehikułach. Bo chociaż Wilga zastanawia się, skąd samoloty biorą siły do latania, nie wytłumaczy tego dzieciom. Zwykle jednak interaktywne polecenia są mniej skomplikowane: należy policzyć wybrane elementy, wskazać bohaterkę tomiku lub wyjaśnić, czym się aktualnie zajmuje. Autorzy sięgają po zwyczajne w tego typu publikacjach wyzwania dla maluchów: znajdzie się i porównywanka, i zestaw przedziwnych latających machin, i labirynty.
Książeczka nie ma fabuły: zmiany tematu przynoszą nowe rozkładówki. Raz samoloty gaszą pożar, raz czyszczą się pod strumieniem wody, a raz… lepią samolotowego bałwana. Pojawia się lekarz, helikopter, który naprawi uszkodzenia – bo i samolotowych wypadków tu nie brakuje. Wilga trafi nawet do szeregu z samolotami wojskowymi, a przez moment poczuje się, jak ryba. Wszystko po to, żeby dzieci mogły odkrywać coraz to nowe zjawiska z udziałem bohaterki i snuć własne scenariusze, w których samoloty odgrywają ważną rolę. Nie zawsze dzieci będą znać „techniczne” szczegóły dotyczące maszyn – ale poradzą sobie z samodzielną narracją. Emocji będzie sporo i to nie tylko przy odkryciu rozbitej bohaterki: czasami Nowicki wplata do obrazków antropomorficzne żarty: to bocian przynosi małe samoloty, niektórym bohaterom przydaje się koło ratunkowe, inni konwersują z ptakami. Praca wre: na każdej rozkładówce pełno jest samolotów. Z reguły to maszyny uśmiechnięte i indywidualizowane, każda ma swoją wyrazistą minę, inny rozmiar i ubarwienie. Niektóre na nosach prezentują dumnie śmigło, inne są zaostrzone w szpic. Są samoloty, które przypominają zwierzęta i samoloty prawie zwyczajne – obok tych bajkowych. W tekście nie pełnią ważnej roli, ożywi je dopiero narracja dziecka.
Można wzbogacić wiedzę o notkę okładkową: to tutaj mieszczą się wyliczane nazwy rozmaitych samolotów. Można też razem z dzieckiem szukać informacji poza książką – taki trening również się przyda, pozwoli bowiem wzbogacić opowieść, a i wyczuli kilkulatki na niespodzianki ukrywane w rysunkach. Artur Nowicki dba o to, żeby dużo się tu działo, nie da się objąć rozkładówki wzrokiem: nie pozwala na to ani liczba bohaterów (nieopisanych w rymowance), ani ich kolory, ani zwracanie ich uwagi ku różnym czynnościom. Trzeba będzie dopiero po kolei, fragment po fragmencie, odczytywać intencje postaci i sprawdzać, czym są zajęte. Tekst zawiera podpowiedzi – ale niezbyt liczne, więc przyjemność odgadywania ilustracyjnych historyjek należeć będzie do najmłodszych, zwłaszcza tych, którzy są zafascynowani tematyką podniebnej rzeczywistości – dzieci lubiących samoloty nie trzeba będzie do tej publikacji przekonywać. Artur Nowicki i Marcin Brykczyński wysoko zadzierają głowy. Dla nich samoloty to istoty żywe, niepozbawione duszy czy charakteru. W ten sposób autorzy mogą znaleźć wspólny język z dziećmi i przyczynić się do rozwijania u nich sprawności narracyjnej. „Opowiem ci, mamo… co robią samoloty” to kontynuacja udanej kartonowej i obrazkowej serii Naszej Księgarni – w sam raz dla małych fanów maszyn latających oraz dobrego humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz