poniedziałek, 7 grudnia 2015

Ludwik Stomma: Polskie złudzenia narodowe

Iskry, Warszawa 2015.

Mity

Ludwik Stomma w „Polskich złudzeniach narodowych” to bezlitosny demaskator, tropiciel polskich mitów i przekonań stanowiących niemal stały składnik naszej tożsamości. W książce, na którą złożyły się dwa tomy, „Księgi pierwsze” i „Księgi wtóre”, autor zagląda do podręczników i do świadomości społecznej, do literatury oraz do obiegowych wersji wydarzeń. Analizuje odległą przeszłość – czasy królów – a także wydarzenia z XX wieku, również wkraczające do sfery narodowych mitów. Nie robi tego w celu zbawiania rodaków, nie łudzi się nawet, że uda mu się wiedzą wygrać z emocjami społeczeństwa. Uznaje jednak, że potrzebne jest rozróżnienie fałszu od prawdy, a i stonowanie uczuć. Nie likwiduje przecież patriotyzmu, a ton jego wywodów daleki jest od burzenia pomników. Stomma raczej wyjaśnia, jak to w historii było – a takie weryfikowanie przeszłości funkcjonować może nie na prawach skandalu i rewolucji – a ciekawostki.

Eseje w tej publikacji są krótkie i uszeregowane tematycznie. Zdarza się, że nadrzędny motyw spaja kilka samodzielnych tekstów. Wybór takiej formy jest związany z wymogami popkultury i przyzwyczajeniami dzisiejszych czytelników. Do masowej publiczności łatwiej będzie autorowi dotrzeć dzięki lapidarności i punktowaniu narodowych mitów. Stomma odkrywa mechanizmy rządzące zbiorową wyobraźnią, pokazuje, jakich bohaterów i gestów społeczeństwo oczekuje – lub jakie wybrzmiewają sensacyjnie i ubarwiają polityczne doniesienia. A wachlarz poruszanych tematów jest szeroki. Od zamachów na władców i słynnych „samobójstw”, przez wizje krwawych tortur i legendę o Janosiku. Przedstawia Stomma „Żydów i masonów”, działania bohaterów narodowych, stosunek do chłopów czy kwestię rozwiązłości seksualnej. Czerpie z twórczości ludowej, z literatury i historycznych anegdot, zestawia ze sobą literackie polemiki, a czasem od sytuacji przedstawionej w powieści wychodzi, żeby zobrazować przekonania rodaków. Coś w tym jest, że zdecydowana większość lubi Sienkiewicza, Żeromskiego traktując jak skamielinę. Autor ocenia sytuację po powstaniach i przygląda się Noblowi dla Lecha Wałęsy. Proponuje demaskatorskie spojrzenie na przeszłość, ale z wyczuwalną sympatią wobec wydarzeń. Najbardziej barwne – co oczywiste – okazują się eseje dotyczące spraw sprzed wieków, za to większą ciekawość budzić powinny te bardziej aktualne. W ten sposób Ludwik Stomma musi być precyzyjny, mimo to znajduje możliwość oddawania nastrojów społecznych czy reakcji na konkretne sytuacje. Tak zachęca czytelników do śledzenia kolejnych zagadnień i do zagłębiania się w temat. Chociaż motyw Ordona, który wcale nie zginął w obronie reduty, jest już chyba powszechnie znany, Stomma kusi odsłanianiem narodowych sekretów, zdarza się, że wstydliwych, ale przez to jeszcze bardziej atrakcyjnych po latach.

Tom „Polskie złudzenia narodowe” nie jest pozycją dla specjalistów od historii, wręcz przeciwnie – próbuje z historią oswoić zwykłych odbiorców, zabierając ich w mitologizowaną rzeczywistość. Stomma nie odbiera przyjemności odkrywania prawdy, pomaga w tym procesie uczestniczyć. Prezentuje wycinki z przekonań narodu i prostuje powszechne sądy, lecz robi to bez zaciekłości czy kontrowersji. Zdarza się, że wybiera motywy turpistyczne – ale to tylko pokazuje, jak zróżnicowane są „Polskie złudzenia narodowe”. Narodziny bohaterów przynoszą stałe tematy do refleksji nad wyborami zbiorowości. Ludwik Stomma przez pryzmat poszukiwania polskich mitów może zobrazować społeczeństwo na przestrzeni wieków. Pozornie te opowieści nie splatają się ze sobą, a przecież publikacje przypominane przez Iskry okazują się wciąż ważne. To nie tylko lektura popularyzująca historię – to również próba scharakteryzowania tożsamości narodowej od strony błędów i fałszywych przekonań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz