Muza SA, Warszawa 2015.
Pierwsza czytanka
Wydań z wierszami Juliana Tuwima dla dzieci było już mnóstwo i zapewne każde dziecko ma swoją ulubioną książeczkę, do której często wraca. W cyklu Muzeum Książki Dziecięcej poleca ukazał się w Muzie spory tomik „Słoń Trąbalski”, zawierający kilka znanych wszystkim utworów oraz klasyczne już ilustracje Ignacego Witza. Ten sentymentalny dla pokolenia dziadków powrót do tradycji literatury czwartej to prezent dla dzisiejszych kilkulatków – szansa na porównanie zmieniających się w grafice mód. Najmłodsi dostaną tu – obok wpadających w ucho tekstów – także rysunki, do jakich prawdopodobnie nie są przyzwyczajeni: proste, wolne od przesłodzenia, ale też wymowne.
„Słoń Trąbalski” pod względem tekstowym to wybór, który nie pozostawia wątpliwości. Jest tu kilkanaście bajek bardzo znanych – w tym tytułowa o zapominalskim zwierzęciu. Powróci tu Murzynek Bambo, Głupi Gabryś, Grześ Kłamczuch, Dyzio Marzyciel czy babcia z kurką złotopiórką. Ci bohaterowie od dawna są towarzyszami dziecięcych zabaw i postaciami stale obecnymi w kulturze, nawet po wyjściu z wieku dziecięcego. Można tu przeczytać o pstryczku elektryczku, o abecadle i o tańcu domowych sprzętów. Tuwim prezentuje się tu jako autor absurdalnych skojarzeń – jak w bajce o trzech kaczuszkach. Językowe zawiłości z kolei pokazuje „Figielek”. Są też utwory z nieco innej poetyki – „Wszyscy dla wszystkich” czy „Stół”, więc najmłodsi zyskają przegląd zróżnicowanych tematów i ich realizacji. Szybko odnajdą się w proponowanym przez Tuwima świecie lingwistyczno-wyobraźniowych popisów i nonsensu. Niemal każdy z tych utworów dorośli znają na pamięć, niemal każdy stał się hitem literatury czwartej i funkcjonuje w niej do dzisiaj. Mało tego: część z tych bajek przeszła – we fragmentach – do języka potocznego i funkcjonuje jako zbiór odsyłaczy. Tylko dzieci mogą odkrywać zalety tego tomiku z pierwszym, naiwnym zachwytem. Nie rozczarują się, bo i Tuwim wybrzmiewa ponadczasowo, przynosząc maluchom wiele radości i oryginalnych skojarzeń, a także – pożywkę dla fantazji, bo któż by nie chciał udać się w podniebną podróż aeroplanem czy poskakać na skakance na przekór dorosłym. Tuwim i dzisiaj uczy dzieci abstrakcyjnego myślenia, a robi to w sposób mistrzowski i zupełnie poza modnymi obecnie pedagogicznymi tendencjami. On przede wszystkim bawi.
Ilustracje Ignacego Witza sięgają… 1947 roku i są najlepszym dowodem na to, że klasyka wciąż pozostaje żywa. Witz koncentruje się na detalach, nie tworzy rysunkowych pejzaży, jakby nie zamierzał wyręczać dzieci w wymyślaniu rzeczywistości dla kolejnych bohaterów. Taki wybór pozwala mu też ominąć pułapki polegające na zderzaniu światów: Witz nie ma problemu z niespójnością graficzną. Nie przeszkadza mu to w uruchamianiu komizmu absurdu, obok motywów realistycznych. Bajkowość akcentuje tu ilustrator pomysłami w obrębie stylu: bohaterowie mogą być wypełniani rozmaitymi deseniami, lub utrzymani w jednej tonacji kolorystycznej. Posługuje się Witz czasem symbolami, zwykle stawia na kształty tworzone z plam koloru, pozbawione za to konturów. To rzadko spotykane w modzie na grafiki komiksowe – ale też pełne uroku, w sam raz dla odbiorców zmęczonych już ilustratorskimi i komputerowymi popisami.
„Słoń Trąbalski” to publikacja, która reklamy nie potrzebuje – na księgarskich ladach wyróżniać się będzie formatem oraz ilustratorską ascezą. Część dorosłych zdecyduje się na zakup tego właśnie wydania ze względu na książkowe sentymenty, część – na możliwość kształtowania gustu najmłodszego pokolenia. A że Juliana Tuwima w biblioteczce żadnego dziecka zabraknąć nie może, warto zwrócić uwagę na tę edycję i powrócić do pierwszej wersji graficznej interpretacji bajek. Tomik do czytania i do oglądania dla całych pokoleń powraca po wielu latach i znów cieszyć się będzie uznaniem wszystkich, którzy nie lubią brokatowych i landrynkowych ozdób w książeczkach dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz