Egmont, Warszawa 2015.
Prosta prawda
Takie historyjki się nie starzeją, a zwolenników mogą znaleźć wśród przedstawicieli różnych pokoleń. Berenika Kołomycka wybiera bowiem temat bajkowy i uniwersalny, a podlewa go filozoficznymi spostrzeżeniami o przyjaźni, tęsknocie czy samotności. Urzeka prostotą, a i kreacjami bohaterów, chociaż wcale nie komplikuje im rzeczywistości, wręcz przeciwnie – ogranicza bodźce zewnętrzne do rytmu pór roku, żeby móc koncentrować się na uczuciach pary bohaterów. Taka asceza rządzi w komiksie „Malutki Lisek i Wielki Dzik. Tam” na wszystkich płaszczyznach: w planie kolejnych mikrofabuł z łączących się ze sobą opowiadań, w charakterystykach postaci, w rysunkach i w tekstach. Kołomycka wyznaje zasadę „im mniej tym lepiej” i nie zawodzi w epoce szalejącego konsumpcjonizmu. Lisek i Dzik sporo dowiedzą się o świecie właśnie dlatego, że funkcjonują na jego marginesie, z daleka od cywilizacji, mediów czy innych zwierząt. Są na siebie skazani lub sobie przeznaczeni – a bez codziennego szumu mają szansę dowiedzieć się więcej o życiu.
Na początku Malutki Lisek i Wielki Dzik nie darzą się sympatią. Trafiają pod jedną jabłonkę, ale nie potrafią się dogadać. Dopiero rozstanie uświadomi im, ile dla siebie znaczą i jak bardzo się potrzebują. Zwłaszcza że nadchodzi zimna część roku: przy chłodach przyda się pomoc kompana, nawet przy zdjęciu z drzewa ciepłego szalika. Malutki Lisek i Wielki Dzik powoli przekonują się, że mogą na siebie liczyć. Teraz irytację wywołuje nie obecność, a jej brak. Bohaterowie pokazują, co oznacza poświęcenie, jak zachowywać autonomię mimo chęci bycia razem. Zwierzęta przenoszą na siebie ludzkie stany i konflikty, a że są to emocje oczyszczone z wszelkiego rodzaju dyplomatycznych zabiegów – najmłodszym odbiorcom łatwiej będzie zrozumieć ich sens i przenieść go na poziom interpersonalnych kontaktów. Tu bohaterowie sami są jak dzieci, tyle tylko że zamiast zabawek mają odczucia i wrażenia – to z nich układają swoje mikroprzygody. Wypadają przy tym bardzo przekonująco, Berenika Kołomycka ma rację, że odrzuca wszelkie nieporozumienia płynące z różnic między intencjami i działaniem.
Zamiast tradycyjnych komiksowych okienek Kołomycka sięga po ilustracje – i nie chodzi tu tylko o technikę (malowanie zamiast rysunkowych i wyrazistych konturów). Drobne i większe kadry opowiastki przypominają uproszczoną wersję kolejnych stron z książeczek obrazkowych – równie dobrze sprawdziłyby się w pełnostronicowej wersji. Autorka oczywiście odrzuca detale, przez co małym odbiorcom łatwiej będzie zatrzymać się nad doświadczeniami Liska i Dzika, a dorosłym – nad przesłaniami od tej niezwykłej pary przyjaciół. „Tam” pełne jest prostych prawd do przemyślenia w każdym wieku. Pozory infantylności rozwiewają się przy kolejnych celnych spostrzeżeniach. Malutki Lisek i Wielki Dzik są bohaterami naiwnymi po to, by móc ukazywać prawdziwie ważne sprawy. Album Kołomyckiej momentami przechodzi zatem z komiksu (sygnalizowanego prawie wyłącznie przez rozkład kadrów) w stronę bajki filozoficznej. Ta autorka nie chce pouczać: w jej rozwiązaniach nie ma męczącego dydaktyzmu – Dzik i Lisek to postacie urocze i angażujące czytelników emocjonalnie, mimo że tylko na krótką chwilę. Z takimi bohaterami można się zastanawiać nad istotą marzeń, sensem egzystencji czy międzyludzkimi relacjami – nic nie wydaje się zanadto skomplikowane lub trudne do pojęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz