Akapit Press, Łódź 2015.
Przyjaźń
Przygoda Piotrka utrzymana jest w dość obojętnym tonie – nawet nie tyle przygnębiającym czy niewesołym, co właśnie obojętnym, pozbawionym cieplejszych emocji związanych z bohaterem. Piotrek jest, istnieje, przeżywa kilka rzeczy – i tyle. Trudno go nawet polubić przez to, że wydaje się taki zwyczajny i nijaki. A skoro tak, trzeba znaleźć sposób na zaangażowanie się w akcję.
U Romka Pawlaka owym sposobem ma być tajemnica Ulpika. Ulpik to mysz z rodziny Mikruchów. Mieszka w sieci specjalnie wybudowanych pomieszczeń i korytarzy w mieszkaniu, do którego niedługo wprowadzi się Piotrek z rodzicami. Ulpik nie jest zwyczajną myszą: kiedyś był Hapekiem, komputerem. Elektronika nie sprawi mu kłopotu. Z dawnego wcielenia została Ulpikowi umiejętność zamieniania się w mgłę i kontrolowania przynajmniej części urządzeń elektrycznych i elektronicznych. Potrafi sprawić, żeby zgasła żarówka czy żeby nagle zawibrowały telefony komórkowe. Ulpik, ze względu na swoją przeszłość, panicznie boi się piorunów: wie, że mogłyby zrobić mu krzywdę. Ma też wielkie marzenie związane z wychodzeniem z domu.
Samotny Piotrek i nierozumiany Ulpik trafiają na siebie i zaprzyjaźniają się, bo nie może być inaczej. Dziecko zyskuje powiernika, który redukuje lęki – mysz – opiekuna w świecie ludzi. Jeden jest drugiemu potrzebny, z czego stopniowo będą zdawać sobie sprawę. I nikogo nie obchodzi, dlaczego Ulpik ma tak pogmatwaną przeszłość, ani w którym momencie do jego egzystencji wkradła się magia. Ten stan rzeczy nie podlega wyjaśnianiu, trzeba go po prostu zaakceptować.
Piotrek poza samotnością ma też problem ze szkolnym prześladowcą – tyle że i tu Romek Pawlak nie wprowadza motywów ekstremalnych. Wdowczyk, określany jako prowodyr prześladowców, od czasu do czasu tylko zaczepia Piotrka, prowadząc z nim normalne rozmowy. Trochę trudno przez to zrozumieć uczucia bohatera: „dręczenie” odbywa się najwyraźniej poza akcją powieści. Pawlak wprowadza dwa nadrzędne dla akcji tematy. Piotrek musi jakoś uregulować swoją sytuację wśród rówieśników, znaleźć sobie przyjaciela, a pozbyć się problemów z Wdowczykiem. Ulpik z kolei chce sprawdzić rodzinny dogmat: nie rozumie, dlaczego wychodzenie z domu ma być czymś złym, nie wierzy tacie i sam chciałby to sprawdzić, zwłaszcza że czuje, że powinien skontaktować się z wierzbą rosnącą w dali na podwórku.
Autor stawia na krótkie rozdziały i proste scenki. Próbuje wprowadzić nieco emocji za sprawą nieprzewidzianych zagrożeń – przeważnie dla Ulpika, któremu szkodzą nie tylko pioruny, ale i mama Piotrka panicznie bojąca się gryzoni. Wprowadza też szereg niewytłumaczalnych dla osób postronnych zjawisk: gdy gdzieś znienacka zgaśnie światło, Piotrek nie boi się, bo wie, że to może być sprawka Ulpika. I tak wszystko, co występuje jako katalizator lęków czytelników, natychmiast jest łagodzone, tonowane i zestrajane z przeciętnością Piotrka. Wiadomo też, do czego autor dąży, przynajmniej w dziedzinie międzyludzkich kontaktów – choć Piotrek w dość dziwny sposób traktuje przyszłego ewentualnego kolegę.
Romek Pawlak sięga jeszcze po konwencję baśni, która ma ożywić obyczajówkę. Nasyca wybrane motywy magią – ale nie tą magią od „działania”, która zmienia Ulpika w chmurę, a magią w sensie nastroju, niewytłumaczalnych przeczuć i porozumień ponad gatunkami. Nie trzeba tu być racjonalistą i umieć wyjaśnić każdy element historii przez pryzmat psychologii czy techniki. Magia to to, co pcha Ulpika do działania, co budzi wątpliwości bohaterów i pozwala im odnaleźć w sobie tajemną siłę. Czasami aż szkoda, że ten temat zostaje zdominowany przez zwykłe życie – to jedyny element w „Piotrku, Ulpiku i tajemnicy komputera”, który kusi nieprzewidywalnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz