wtorek, 29 września 2015

Hanna Ożogowska: Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek

Akapit Press, Łódź 2015.

Przebieranka

Powieść Hanny Ożogowskiej „Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek” to klasyka literatury czwartej, szkolna lektura i zestaw przygód do dzisiaj działających na wyobraźnię młodych odbiorców. Autorka proponuje tu fabułę, w której wakacyjne wybryki związane z nieoczekiwaną zamianą ról pełnią funkcję komiczną, ale są też i krokiem w stronę likwidowania szkodliwych społecznych stereotypów. Ta książka mimo upływu czasu nie traci nic ze swojej rozrywkowej wymowy. Ale może też być obecnie czytana jako dowód na obyczajowe zmiany, choćby w sferze dziecięcych rozrywek i tematów wychowawczych.

Uderza obecnie motyw podziału ról w rodzinie. Mama jest tu od łagodzenia sporów i rozpieszczania, ojciec – od surowego wychowywania i zarabiania na dom. Mamie można powiedzieć wszystko – chociaż bardzo się zamartwia, wiele zrozumie i pomoże pociechom. Ojca lepiej nie drażnić: to choleryk, który często urządza awantury. To jego jedyna wada – sam sobie obiecał, że nigdy nie będzie bił swoich dzieci i danego sobie słowa dotrzymuje. Jednak łatwo go wyprowadzić z równowagi, a ataki furii napędzają tu istotne dla fabuły decyzje. Zresztą pod koniec tomu ten bohater ma szansę zrozumieć błąd i popracować nad swoim zachowaniem równie gorliwie jak nad projektami w pracy. Ojciec Tomka i Tosi jest przecież pracowity i mądry, to dobry człowiek, który utrzymuje dom – tylko brakuje mu cierpliwości. Zapewne dziś psychologowie mieliby na jego temat inne zdanie, ale wówczas krytyce podlegałaby też bezwolna matka, zawsze i dla świętego spokoju wszystkim ustępująca. Takie modele rodziny powielają się i w innych domach.

Stereotypy utwierdzane są też na wakacjach. Dziewczynki u cioci Isi i chłopcy u wujka Stefana, sąsiedzi dziewczynek i koleżanki chłopców – wszyscy bez zastrzeżeń i refleksji, że mogłoby być inaczej, podtrzymują tradycyjne role. Dziewczynki muszą być grzeczne i schludne, zajmować się sprzątaniem, szyciem i gotowaniem, czasami też plotkują o urodzie. Są obowiązkowo słabe, delikatne i wrażliwe, wszystkiego się boją i z pogardą odnoszą się do głupich chłopaków. Chłopcy z kolei mogą chodzić brudni, mogą się bić do woli, przynosić złe stopnie i wymigiwać się od domowych obowiązków. Zamiana ról opiera się tu więc na kontraście i przełamywaniu wzajemnych uprzedzeń. Tosia dba o honor brata, chociaż wobec wujostwa jest grzeczna i miła, Tomek zamienia się w przywódcę i organizatora, żeby tajemnica nie wyszła na jaw.

Cały tom przypomina o wakacyjnych rozrywkach w nieznanym dzisiaj stylu. Dzieci nie spędzą czasu w domach, wynajdują sobie grupowe zabawy i wyzwania. Wygrywa opcja „męska”: Tosia jeździ konno, łowi ryby i przełamuje swoje kolejne lęki. Tomek zamienia grupę dziewczynek prawie w wojsko: przywołuje zabawę w Indian, uczy podopieczne strzelania z procy i sprawia, że chłopaki z sąsiedztwa zazdroszczą mu pomysłów. „Dziewczyna i chłopak” to okazja do przyjrzenia się oferowanym dawniej możliwościom dla dzieci – a i urozmaicenie ich rutyny. Hanna Ożogowska wybiera z zestawu szaleństw te najbardziej barwne, a jednocześnie dziecięce i nieszkodliwe – przecież maskarada musi trwać.

Co ciekawe, ta powieść się nie zestarzała pod względem językowym. Owszem, elementy młodzieżowego slangu nie mają już racji bytu i pobrzmiewają archaicznie, ale Hanna Ożogowska nie składa z nich całej narracji, jedynie część co bardziej emocjonalnych wypowiedzi, a to wszystko da się zrozumieć. Mali czytelnicy obecnie za sprawą tej publikacji przenieść się mogą w czasy sobie nieznane, gdy jest się zdanym tylko na własną pomysłowość. „Dziewczynę i chłopaka” wciąż można czytać dla przyjemności – a nie z obowiązku. Starsze pokolenie tę pozycję wspomina zapewne z sentymentem. Młode powinno odkryć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz