Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Rozumienie historii
Tą publikacją Nasza Księgarnia rzuca wyzwanie wydawnictwom zajmującym się literaturą dziecięcą, a i nauczycielom historii. Po raz pierwszy w tak dużym stopniu lektura rozrywkowa pomagać będzie w nauce o dziejach. Dodatkowo tomik „Mieszko, ty wikingu!” stanowi początek bardzo obiecującej serii i wpisuje się w nurt modnych obecnie powieści komiksowych. Czyta się tę książkę fantastycznie, a korzyści z lektury są większe niż ze śledzenia treści ugrzecznionych podręczników. Tym pomysłem autorka zawojuje rynek i sprawi, że najmłodsi pokochają historię – nawet jeśli wcześniej wydawałoby się to niezbyt możliwe.
Dwunastoletni Aleks opowiadający o swoich przygodach ma problemy z komunikatorem. Komunikatory służą do przekazywania informacji, są czymś w rodzaju osobistych encyklopedii wszczepionych w małe palce dzieci. Komunikator Aleksa jest najwyraźniej uszkodzony, bo wysyła chłopca w dziwne miejsca (co zresztą pozwala mu ratować innych, sprzęt ma nietypowe skutki uboczne). Aleks jest dzieckiem z przyszłości i bierze udział w zwykłych (dla siebie) lekcjach historii. Polegają one na podróżach w czasie (historyk, pan Cebula, wygrzebał z archiwum specjalne ławki ułatwiające teleportację). Teraz drużyna z Aleksem ma wybrać się do X wieku i sprawdzić, czy Mieszko I był wikingiem. Sam bohater zna rozwiązanie zagadki, ale nikt mu nie wierzy. I dobrze, bo dzięki temu dzieci odbędą niezwykłą humorystyczną i pełną przygód wyprawę, spotkają średniowiecznego kolegę Łuczka i dotrą aż do samego księcia.
Grażyna Bąkiewicz idealnie i precyzyjnie opisuje świat bohatera. Rozwiewa wszelkie wątpliwości zanim się pojawią, przez co bardzo łatwo uwierzyć w rzeczywistość Aleksa. Szkolne zadanie z kolei jest pretekstem do przerobienia lekcji historii na zestaw wiadomości przystępnych dla dzisiejszych maluchów. Czasami Aleks porównuje organizację życia ze znaną sobie, buduje zgrabne sieci skojarzeń i tłumaczy na swój sposób kolejne historyczne odkrycia. Innym razem na własnej skórze testuje pomysły przodków, przez co łatwiej mu będzie zapamiętać fakty. Bywa, że informacje uzyskuje dzięki rozmowom. A przy tym wszystkim Grażyna Bąkiewicz nie nudzi, proponuje żywą akcję i dreszcz emocji. Aleks i Gruby, dwie klasowe fajtłapy, muszą uratować resztę grupy: Słonia, Witka i dwie dziewczyny – porwanych przez handlarzy niewolników. Z pomocą Łuczka opracowują cały plan, nie tracąc z oczu i zadania od historyka. W tej książce obok dawki przystępnie podawanej (bo przeżywanej, a nie teoretycznej) wiedzy autorka przemyca szereg tematów obyczajowych i bez przerwy bawi odbiorców.
Niemal każde historyczne wydarzenie czy każda decyzja władców opracowywana jest – poza właściwą narracją – w minikomiksie (taką formę Aleks wybiera dla swoich notatek). Tutaj postacie historyczne mogą przed sobą przyznawać się do największych słabości, a motywacje działań stają się jasne dla wszystkich. Komiksy to miejsce na wprowadzenie podręcznikowych danych niepostrzeżenie: lekka forma ułatwia przyswajanie wiadomości. Dialogi są tu bardziej rozwijane niż warstwa rysunkowa (chociaż i tak Artur Nowicki staje na wysokości zadania. On jest też autorem licznych ilustracji w duchu młodzieżowym, które jeszcze bardziej przyspieszają akcję), lecz również przepojone dowcipem i błyskotliwie skonstruowane. Autorka wie, że samo wkuwanie dat i faktów nie ma sensu, historię trzeba zrozumieć – i na to swoim czytelnikom pozwala dzięki udanej realizacji nieprzeciętnego pomysłu.
Po tej lekturze historia nigdy nikomu nie będzie kojarzyła się z nudą. Grażyna Bąkiewicz otwiera nowy sposób przekazywania treści edukacyjnych w powieściach czysto rozrywkowych. Sprawia, że maluchy żywo zainteresują się przygodami Aleksa i, w konsekwencji, także historią. Ta książka powinna zostać obsypana nagrodami i znaleźć się na liście lektur obowiązkowych dla dzieci i rodziców – pokazuje bowiem, że da się połączyć wiedzę i śmiech tak, żeby nauka zamieniła się w przyjemność na marginesie atrakcyjnej powieści. „Mieszko, ty wikingu” to bajkowe mistrzostwo.
Mieszko, ty wikingu! to błyskotliwa książka, napisana z wdziękiem i humorem. Zabawne gry słów oraz wplecenie języka nastolatków sprawia, że czyta się ją z wielką przyjemnością i szybko. Pisałam już o humorze?:) Ta pozycja nim kipi : Myślałem, że Polanie, to takie ciapciaki w luźnych gaciach, co tylko orzą, sieją i z pokorą znoszą swój wieśniaczy los. Nie sposób się nie uśmiechnąć:) A to tylko odrobina możliwości autorki. Jestem zauroczona!
OdpowiedzUsuńA ja właśnie przeglądam recenzje, bo dostałam mocno po uszach za zakup tej książki od....mojej 94 letniej teściowej.Przeglądała książkę i stwierdziła, że jest pełna pogardy dla historii, podaje nieprawdziwe fakty, jest okropna i niczego nie uczy.A Młodemu się podoba.
OdpowiedzUsuń