Media Rodzina, Poznań 2015.
Czary
Całkiem zgrabny sposób na wychowywanie dzieci znalazła Anita Głowińska w tomiku „Kicia Kocia mówi: Dzień dobry”. Mała bohaterka oraz jej przyjaciel Pacek próbują sprawdzić skuteczność magicznego zaklęcia. Dowiedzieli się, że powiedzenie „dzień dobry” z miłym uśmiechem sprawia, że dorośli się rozpogodzą i odpowiedzą również z uśmiechem. Maluchy od razu wybierają się na spacer, żeby przetestować wiadomość – i kłaniają się wszystkim napotkanym i smutnym dorosłym. Sąsiad strażak, pani Kwiatkowa i pani z piekarni potwierdzają skuteczność metody: nie dość, że miło odpowiadają, to jeszcze chwalą dzieci przed ich rodzicami. Wydaje się też, że serdeczne pozdrowienie poprawia im humor, a przecież najmłodszym o to chodzi. Jednego Anita Głowińska tu nie ujęła: że „dzień dobry” z uśmiechem dzieci mają mówić do znajomych, nie powinny zaczepiać obcych na ulicy, zwłaszcza kiedy są same. Kicia Kocia i Pacek mają to szczęście, że na obcych nie trafiają – ale ten motyw warto by jeszcze dzieciom wpoić, bo raz, że na obcych „magiczne zaklęcie” może nie zadziałać i zrujnuje pedagogiczną wymowę historyjki, a dwa – to zwyczajnie niebezpieczne.
Głowińska wybrała tu podstęp. Stara się ośmielić dzieci, pozwalając im na wykazanie inicjatywy. Wie, że często niechęć do witania się z sąsiadami bierze się z dziecięcego wstydu – dlatego pokazuje, że takie zachowanie może być dobrą zabawą. Podaje rzeczowe wskazówki i zachęca do sprawdzenia informacji z książeczki: nie chodzi tu ani o grzeczność, ani o samo przywitanie się (w tomiku zwane raczej „pozdrowieniem”), a o szukanie potwierdzenia sensowności takich postaw. Dzieci nie będą zatem przejmować się koniecznością odezwania się do sąsiada – bardziej skoncentrują się na wyłapywaniu pożądanych skutków: odpowiedzi i miłego uśmiechu. Kilkulatki nie wiedzą jeszcze, że w ten sposób nie odpędzą prawdziwych trosk spotkanych dorosłych, bo to dobre wychowanie nakaże im odpowiedzieć z serdecznością – ale sama zabawa pochłonie najmłodszych na tyle, że rodzice nie będą mieli trudności z nauczeniem pociech podstaw życia społecznego i ważnych reguł. Autorka bardzo podkreśla znaczenie dobrych słów, Kicia Kocia przypomina sobie, że na złość Adelka odpowiedziała kiedyś przykrością, za to na komplement – również czymś miłym. Przekonuje dzieci, że dobro wysłane do drugiego człowieka wraca – niekoniecznie w wielkiej skali, wystarczy miły gest, a nawet zwykły uśmiech, żeby zrobiło się przyjemniej. To ważne przesłanie i dosyć rzadkie w książeczkach edukacyjnych – zwykle autorzy zatrzymują się raczej nad sytuacjami, z którymi trzeba dzieci oswoić. Tu Głowińska celowo unika mówienia o strachu czy wstydzie, zastępuje je ciekawością i możliwością obserwowania efektów. Dzieci otrzymują dokładną instrukcję pozbawioną nieprzyjemnych pouczeń, mimo że bogatą w powtórzenia opisu metody – dla lepszego utrwalenia.
O tym, że Kicia Kocia jest bajecznie kolorowa, nie trzeba już nikomu mówić. Te małe, kilkunastostronicowe książeczki kształtem przypominające serię Poczytaj mi, mamo, są ilustrowane w sposób, który zachwyci i dzieci, i dorosłych. Głowińska zostawia na obrazkach ślady pędzla, sugeruje fakturę farby lub celowe „nieobrobienie” rysunków. Przez to, że Kicia Kocia i jej otoczenie nie są idealne (a do tego przypominają naiwne obrazki), dzieciom łatwiej będzie polubić tę bohaterkę, a nawet próbować ją rysować samodzielnie. Te ilustracje zachęcają do czytania i do malowania, urzekają swoją celową infantylnością, a do tego są bogate w przyciągające wzrok kolory. Kicia Kocia poza byciem przewodniczką w świecie, jest też bajkową bohaterką do polubienia, tak po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz