Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
Kosmetyki
Tym razem Weronika Wierzchowska stawia w swojej obyczajówce na uprawdopodobnienie świata bohaterek przy jednoczesnym odważnym rozwijaniu motywów kryminalnych. „Ekstrakt z kwiatu orchidei” to połączenie przypadku i determinacji, spisane rzeczowo i z pomysłem. Wierzchowska dla ubarwienia narracji wybiera tajemnicze morderstwo sprzed lat, ale również poważne niebezpieczeństwa z teraźniejszości, zaznaczane na różnych płaszczyznach.
Terenem działań jest mała firma produkująca kosmetyki. Stellą zarządzają siostry Mazur, Beata i Aneta. Kierowniczką produkcji jest Dorota. Wszystkie trzy doskonale znają się na swoim fachu i nie tolerują fałszerstw dla zysku. Przypadek sprawia, że będą musiały opracować nowy ekstrakt do kremu, inaczej nie uda im się wywiązać z intratnych umów. Jednak w firmie dzieje się wiele – kobiety odkrywają zamurowane pomieszczenie ze zwłokami za biurkiem. Powracają do nich teraz prawdziwe koszmary: Dorotę odnajduje były partner psychopata – osacza bohaterkę i stanowi poważne zagrożenie nie tylko dla niej. Beata odkrywa romans swojego męża, co daje jej impuls do przejścia radykalnej metamorfozy, z szefowej w typie blachary w poważną bizneswoman. Aneta przechodzi małżeński kryzys, znajduje jednak szansę na rozwiązanie go i zrealizowanie zawodowych marzeń. Losy trzech kobiet splatają się ze sobą – najważniejszy jest fakt, że żadna nie zostaje sama z problemami, nawet jeśli na początku bohaterki sprawiają wrażenie niezbyt przyjaznych.
„Ekstraktem z kwiatu orchidei” Weronika Wierzchowska wdziera się do świata kobiecych kryminałów, czy raczej obyczajówek o kryminalnym posmaku, chociaż tu również sporo jest psychologii i sensacji. Autorka bardzo dokładnie przedstawia rzeczywistość w firmie, tłumaczy rolę rozmaitych składników kremów, nie pomija ani procesów produkcji, ani szczegółów biurowo-organizacyjnych – w ten sposób pokazuje odbiorczyniom miejsce prawdziwe, nie wydumane (a przy tym jaka to miła odskocznia od rosnącego wciąż w obyczajówkach zastępu dziennikarek, redaktorek i pisarek…). W tak przygotowanej przestrzeni może już autorka do woli fantazjować na tematy damsko-męskie. Żeby uniknąć rutyny, Wierzchowska decyduje się na różnorodne relacje. Są tu mężczyźni toksyczni: Franek, mąż Beaty, nie tylko upija się jak kiedyś jej ojciec. Jest bezwzględny i dla osiągnięcia celu nie cofnie się przed niczym. Przy jego braku moralności zdrada to najmniejszy i najbardziej swojski problem. Albert to przestroga dla naiwnych kobiet: autorka rozpracowuje jego sztuczki i gierki tak, by nikt nie nabrał się na podobne zachowania. W takim związku nie może być mowy o poprawie czy uzdrowieniu wzajemnych relacji, dobrze, że Dorota mimo wszystko nie zamienia się w bezradną ofiarę – co daje siłę do walki także czytelniczkom. Zupełnie inny jest Piotrek: ten bohater potrafi rozstać się z klasą i nie żywić nienawiści do nowego partnera żony. W tematach romansowych Wierzchowska sporo idealizuje – pozwala, żeby bohaterki szybko poukładały sobie życie na nowo, właściwie nie daje im czasu na rozterki czy zagubienie. Nowe związki kwitną natychmiast, gdy zakończą się stare, nikt nikogo nie krzywdzi i wszyscy są szczęśliwi. Ale przecież w powieści na taką szczęśliwość kobiety sobie zapracowują, a „Ekstrakt” to literatura rozrywkowa, nie imitowanie życia. Weronika Wierzchowska pisze książkę, która zapada w pamięć najbardziej ze względu na poważne potraktowanie zawodu bohaterek – i która dostarcza rozrywki ze względu na bogatą w sensacyjne wydarzenia akcję. To powieść napisana zgrabnie i mimo hollywoodzkich scenariuszy w sferze osobistej postaci – ciekawa dzięki oryginalności tematu. To jedna z godnych polecenia „babskich” lektur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz