niedziela, 23 sierpnia 2015

Teatr Nowy (Kraków): Griga

Wyznania

Każdy człowiek to materiał na osobną opowieść. Na urodzinach u Grigi spotyka się troje przyjaciół, a to oznacza trzy odrębne historie o tym, jak przewrotny i złośliwy potrafi być los. Griga to poczciwina, jak mówi o nim Pietia: „Griga jest nie tylko szkodliwy, ale i bezużyteczny dla większości społeczeństwa”. Miał trzy żony, a miłości żadnej, to prosty chłop (i co z tego, że oczytany). Sonia jest „kobietą z przeszłością”, niespełnioną aktorką, która kiedyś musiała wybierać między miłością do mężczyzny a miłością do sceny. Złakniona cieplejszych uczuć, nie może zaznać szczęścia. Pietia z kolei wydaje się największym cwaniakiem w tym towarzystwie, ale i jego baba z domu wyrzuciła, gdy nakryła go w stodole z kochanką („wypiłem, to i baby pomyliłem”). Ciężko chora małżonka czeka na przeprosiny i zrozumienie, tyle że Pietia nie dostrzega swojej winy. I tak u Grigi wódka oraz samogon stają się pretekstem do coraz trudniejszych wyznań. A to nie koniec komplikacji dla bohaterów. Ich przyjaźń zostanie wkrótce wystawiona na poważną próbę. Griga na podstawie opowiadań Antona Czechowa to spektakl bardzo malowniczy. Na scenie stoi prastare radio i rozpadający się „kredens”, żeliwne łóżko i stolik, przy którym toczy się najwięcej rozmów. Kolorowe tkaniny to wyraz tęsknoty do świetności, próba oswojenia biedy, która wyziera tu z każdego kąta. Siermiężną scenografię dopełniają kostiumowe kontrasty. Griga przechadza się w samej bieliźnie, Pietia w mundurze, o surowości klimatu i spektaklu przypomina barani wysłużony kożuch i czapka-uszatka. Tak przygotowana przestrzeń uzupełnia rosyjskie opowieści, a dodatkiem są tu tęskne rosyjskie ballady sugerujące upływ czasu i zmiany tematyczne. Wszystko to sprawia, że widzowie zostają natychmiast przeniesieni do spektaklowej rzeczywistości. W tym ostatnim zresztą pomagają też interakcje: publiczność częstowana jest prawdziwą wódką („tego się nie wącha, tylko się spożywa!”) lub obcałowywana w co bardziej rzewnych chwilach. Nie ma siły, trzeba się bratać z aktorami. Którzy co chwilę przechodzą od łzawej sympatii do nienawiści, jak to przy alkoholu. Kompozycyjnie to dość prosty spektakl, mimo zróżnicowanych portretów postaci. Jego siła tkwi w komizmie. Każdy z bohaterów śmieszy inaczej. Griga przez naiwność i prostolinijność, Pietia za sprawą kombinatorstwa, Sonia przez przejęcie męskiej roli kompana do kieliszka. Griga jednak żyje drobnymi smaczkami, idealnie wyreżyserowanymi: pistolet, którym jeszcze przed chwilą groziło się najlepszemu przyjacielowi, trafia w jego ręce przy okazji uścisków, pijany bohater odgrywa całą etiudę z gaszeniem zapałki: nie może zionąć na nią wódką, żeby nie spalić mieszkania. Zabawnych detali jest w całej historii bardzo dużo i brawa dla aktorów, że nie gubią ich w ferworze pijackiego grania. W kameralnym spotkaniu humor zapewniany jest przez dystans do czasów i ludzi. A przecież historia Grigi staje się sprawą uniwersalną, a śmiech stopniowo zamienia się w grozę.

Griga pokazuje w pewnym przyspieszeniu, jak łatwo z ideałów i marzeń wpaść w niemożliwy do wygrania pojedynek z rzeczywistością. Alkohol wyostrza tu spojrzenie i wydobywa na światło dzienne ponure prawdy. Urodzinowe przyjęcie to nie tylko okazja do żartów i kpin. Udaje się Dominikowi Nowakowi, Anecie Wirzinkiewicz i Piotrowi Siekluckiemu podkreślenie atmosfery „rosyjskości” i połączenie jej z prawdami o człowieku jako takim.

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz