niedziela, 30 sierpnia 2015

Podsumowanie 9. sezonu ChTO

Na finał

Jak podsumować dziewiąty sezon Chorzowskiego Teatru Ogrodowego? Najprościej odda to chyba bardzo trafny podtytuł: „wśród przyjaciół”. Ta edycja odbywała się właśnie w kręgu zespołów sprawdzonych i zaprzyjaźnionych (co ciekawe, kto pojawił się w Magazynie Ciekłego Powietrza po raz pierwszy, natychmiast dołączał do tej grupy), a niemal familiarna atmosfera przenosiła się również na widzów.

Rozpoczęliśmy ten sezon od pięknego poetyckiego koncertu: Piotr Woźniak z Anną Papierz i Tadeusz Woźniak Projekt (więc Tadeusz Woźniak, Piotr Woźniak, Jola Majchrzak-Woźniak i Mariusz Jagoda) przypomnieli, dlaczego poezja śpiewana i utwory ze starannie dobieranymi tekstami stanowią najlepszą alternatywę dla codziennego pośpiechu. Piosenki z płyty Tata Adama promowanej przez Piotra Woźniaka jeszcze długo rozbrzmiewały w pamięci, a w recenzjach i opiniach po koncercie pojawiało się najczęściej słowo „magia”. Podwójny koncert na otwarcie, więc i podwójny finał, ale zanim do tego dojdzie…

Na początek teatralnych wrażeń Montownia w składzie dwuosobowym i historia o komiku oraz jego terapeucie. O ile Rafał Rutkowski jest widzom (nie tylko) ChTO doskonale znany, o tyle Adam Woronowicz pozytywnie zaskoczył komediowym wyczuciem. Dwaj aktorzy stworzyli wielki show: zafundowali publiczności, poza feerią żartów, również celne spostrzeżenia na temat polskich realiów. Nie można zapomnieć i o Sowie Mądrej Głowie, bez której trudno sobie wyobrazić aktorskie popisy.

W drugi teatralny piątek do Chorzowa, nareszcie, przyjechał Jan Peszek z monodramem granym od trzydziestu dziewięciu lat. Manifest o sztuce i powinnościach artysty zamieniony w jednoosobowy i w najdrobniejszych szczegółach wyreżyserowany popis bez wątpienia zasługuje na określenie, pod którym figurował w programie, „mistrzowski”. Dokonując na scenie rzeczy niemożliwych, Peszek nie odrywał się od tekstu Schaeffera. Z czasem jego gra na różnych przedmiotach zaczęła układać się w wielopłaszczyznową opowieść, sugestywnie aluzyjną.

Następny spektakl, Griga Teatru Nowego z Krakowa przeniósł wszystkich do ubogiej izdebki w głębi Rosji. Piotr Sieklucki, Aneta Wirzinkiewicz oraz Dominik Nowak bardzo przekonująco zaprezentowali ludzkie dramaty i dylematy wyostrzane przez alkohol. Udowodnili, że każdy człowiek jest gotową historią, materiałem na książkę (lub spektakl). Tu nadmiar procentów nie przytępiał zwykłej ludzkiej wrażliwości, pokazywał za to potęgę prawdziwej przyjaźni, silnej bez względu na trudny los.

Chociaż Stowarzyszenie Teatralne Badów pozostaje nieco na uboczu teatralnej mapy kraju, przygotowuje spektakle, które z powodzeniem konkurować mogą z najlepszymi produkcjami głośnych twórców. Joanna Fidler i Paweł Pabisiak, duet znany już z poprzednich sezonów ChTO, pod wodzą Piotra Bikonta zaprezentował Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca w sposób, który zasługuje na najwyższe uznanie. Tłum postaci, wydarzenia zmieniające się jak w kalejdoskopie i bezustanna tułaczka małego, poniżanego żydowskiego krawca to połączenie śmiechu i wzruszeń.

Śmiechu nie zabrakło i w ostatniej repertuarowej propozycji. Miód, albo jak chciałam się bzykać z Tomaszem Schimscheinerem to jak szalony sen reżysera. Svoboda wykorzystuje tu absurdalny dowcip i do karykatury doprowadza farsową modę na seks jako temat sztuki. Ale w jego ujęciu seks z gwiazdą scen wygląda inaczej niż w sennych marzeniach…

A że na finał co roku staramy się przygotować dodatkową niespodziankę, to nie koniec atrakcji. Pod wieżą Prezydent odbył się plenerowy i widowiskowy spektakl poświęcony legendzie Karola Goduli, czyli Golem Godula tyskiego Teatru HoM. To przedstawienie, które trzeba zobaczyć: a śląski temat dobrze wpisuje się w krajobraz postindustrialny.

Nie zawiódł i Chorzowski Teatrzyk Ogródkowy, czyli letnie propozycje dla najmłodszych, chociaż Naczelny Ogrodnik ubolewa nad tym, że tylko jeden spektakl udało się pokazać w plenerze, przed Sztygarką. W założeniu plenerowe są wszystkie zapraszane, a plany pokrzyżować może tylko zła pogoda. W tym roku jednak pogoda była zbyt dobra i trzy razy chroniliśmy się w klimatyzowanym Magazynie Ciekłego Powietrza przed palącym słońcem. Przed zabudowaniami zagrał białostocki Teatr Conieco, który sporo radości dzieciom przyniósł ze względu na odświeżenie i przypomnienie znanych bajek Brzechwy, Konopnickiej czy Jachowicza. Pięknie malowane lalki zjawiskowo prezentowały się pod wieżą.

Równie imponująco wyglądałby tam but z historii o Szewczyku Dratewce, przybliżanej przez Teatr Gry i Ludzie, ale niestety: ogromna konstrukcja scenograficzna stanąć musiała w Magazynie. Nie przeszkodziło to najmłodszym śledzić z zapartym tchem opowieści o przygodach dzielnego szewczyka i pięknej królewny. Smok z głową w kształcie buta („butny smok”, jak skomentował Naczelny Ogrodnik) pokazywał jeszcze lepiej wyobraźnię twórców spektaklu. Kto na koniec wziął udział w wycieczce przez but? Było można.

Dziecinadę urządzaliśmy po raz czwarty, jak zwykle z niezastąpioną Fundacją Edukacyjną Kombinatory, a także przy rzeczowym wsparciu firmy EPK, która na wieść o „pirackim” temacie zafundowała chętnym do udziału w bajce dzieciom nie tylko słodki wkład do skarbu, ale i pirackie chusty. Zanim jednak do naszej bajki doszło, słowacki teatr PIKI, obecny z nami na każdej Dziecinadzie (a i wcześniej) przedstawił wzruszającą opowieść o małym i niezbyt urodziwym kundelku, Psie Przytulaku. Aktorzy zaimponowali również dorosłym: tempem zmian i precyzją w odtwarzaniu ruchliwych ulic Paryża. Wirtuozersko wymieniali się lalkami i zmieniali sposób kadrowania, było więc co podziwiać.

Ostatnią propozycją dla najmłodszych była Fabryka zabawek agencji artystycznej Prym ART. Spektakl muzyczny (kompozycje Dariusza Szwedy naprawdę wpadały w ucho!), bajecznie kolorowy i z niemal „kryminalną” fabułą: bohaterowie musieli pomóc panu Stanisławowi, sympatycznemu pracownikowi z fabryki zabawek, w znalezieniu okularów zabranych przez podstępnego Czarcika. Każdy z dziecięcych spektakli miał inną formę i każdy w inny sposób pokazywał najmłodszym, jak zamieniać rzeczywistość w bajkę. Dzięki tej różnorodności formalnej nie nudzili się także rodzice: nawet jeśli nie porwałyby ich teksty, mogli przyjrzeć się pomysłom scenograficznym czy reżyserskim.

Co jeszcze? Były konkursy dla najmłodszych (w pierwszych pięciu numerach „Sztajgerowego Cajtunga”, były festiwalowe koszulki dla młodszych i starszych (nigdy do kupienia, zawsze do wygrania w konkursach, między innymi na naszym facebooku: www.facebook.com/chorzowskiteatrogrodowy, ale też w zaprzyjaźnionych portalach). Po raz pierwszy wprowadziliśmy patronaty medialne, żeby było o nas jeszcze więcej słychać. Na Wasze opinie o ChTO tradycyjnie czekamy pod adresem sztajgerowycajtung@gmail.com.

I nie żegnamy się wcale na rok! To znaczy, owszem, dziesiąty sezon w następne wakacje, ale już 30 września o godzinie 19:00 zapraszamy do ChTO poza sezonem: przyjedzie do nas ponownie Rafał Rutkowski, tym razem ze swoim najlepszym monodramem, Ojciec polski.

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz