Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Ksywki
Alek Topa to bohater, który dołącza do grona powieściowo-komiksowych pechowców. W szkolnej codzienności zalicza kolejne wpadki i uczy się, jak przetrwać wśród klasowych prześmiewców. Bierze na siebie rolę ofiary, chociaż wydaje się całkiem sympatyczny w swojej determinacji i dążeniu do naprawienia błędów. Oczywiście jedna pomyłka pociąga za sobą następne, bo Alek Topa musi śmieszyć. Temu podporządkowany został cały tomik „Alek Topa. Ale wtopa!” – pierwszy z zapowiadanej serii. Jego kreskówkowy charakter spodoba się dzieciom, a niewyszukane (to jest niewymagające zastanowienia) dowcipy zachęcą najmłodszych do ćwiczenia czytania.
Michael Gerard Bauer koncentruje się na sytuacji w grupie szkolnych kolegów. Alek Topa świetnie zdaje sobie sprawę z siły przezwisk – wie, że gdy do kogoś przylgnie jakaś ksywka, nie ma szans na jej odrzucenie. A przezwiska bywają dla ich adresatów poniżające. Kiedy więc Alek zapracowuje – niechcący, rzecz jasna – na etykietkę „Ale Wtopa!”, chce zrobić wszystko, żeby koledzy o tym zapomnieli. Układa starannie kolejne plany działania, by odzyskać kontrolę nad sytuacją. Wiadomo więc, że złośliwy los zechce pokrzyżować te plany i uniemożliwić Alkowi pozbycie się przezwiska. Pierwszy tom serii składa się z szeregu katastrof potwierdzających słuszność przezwiska. Przygody Alka rozgrywają się w tekście oraz w wymownych komiksowych ilustracjach – Joe Bauer kieruje się modą na łączenie gatunków w młodzieżowych publikacjach i wie, że ogromem ilustracji przyciągnie dzieci do czytania. Taka książka w końcu nie kojarzy się z ciężką pracą – czytaniem – a zapowiada zabawę. Do tego Michael Gerard Bauer wprowadza też motyw komiksu w komiksie: Alek chętnie wymyśla przygody superbohatera, który potrafi wyjść cało z każdych opresji. W świat wyobraźni ucieka dla relaksu i rozrywki, ale takie zachowanie staje się też źródłem następnych wpadek.
Bauer stawia w tej książce na dowcip sytuacyjny i rubaszne żarty. Dzieciom zaimponuje niskim humorem: dziurawe i nieprane od miesiąca majtki superbohatera to jego tajna broń, wdepnięcie w psią kupę wyzwala szereg nowych ksywek, a wpadka ze spodenkami od piżamy zamiast kąpielówek to niemal obowiązkowy przepis na szkolną kompromitację. Alek Topa przez cały czas obraca się wokół tego typu akcji. Elementem fabuły delikatnie nawiązującym do edukowania dzieci jest z kolei motyw wielokulturowości: w klasie są dzieci o różnych kolorach skóry, a do uczniów ma dołączyć nieśmiała i smutna dziewczynka z Syrii.
Maciejka Mazan, która przełożyła tę historię, dość dobrze radzi sobie ze szkolnym slangiem. Zaczynając od tytułu, w którym gra słów wydaje się obowiązkowa, przechodzi zgrabnie do imitowania wypowiedzi postaci. Wczuwa się w emocjonalny tekst – zresztą „Alek Topa” to lektura bardzo w stylu pop. Wielokrotnie akcenty zdaniowe i emocje bohatera przejawiają się w powiększanej i pogrubionej czcionce. Dla dorosłych byłoby to jak literacka czkawka, dzieciom się przydaje – bo szatkuje tekst na jeszcze mniejsze porcje i odsuwa monotonię rzędów liter. Książkę, która wygląda jak zabawna – i która dostarcza rozmaitych bodźców – dużo łatwiej i chętniej dzieci będą czytać. Zwłaszcza że i humor Alka Topy został do najmłodszych dostosowany. To typowa historyjka rozrywkowa, kolejny rozdział – po Cwaniaczku czy Luzaku, również wydawanych przez Naszą Księgarnię – przy którym zapomina się o lekturowych wysiłkach i pozostaje przy wolnej od obowiązków zabawie oraz czystym śmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz