Galaktyka, Łódź 2015.
Para w bieg
Startowanie w ultramaratonach czy rajdach wymaga wielkiej kondycji, samozaparcia i… miłości do sportów ekstremalnych. Krzysztof Dołęgowski nie musiał się przekonywać do takiego spędzania czasu: szczególnie upodobał sobie wyczerpujące konkurencje i poświęcał im każdą wolną chwilę. Magdalena Ostrowska-Dołęgowska z początku sceptycznie podchodziła do tego typu działań. Była typem imprezowiczki i niespecjalnie podzielała pasję Krzysztofa. Połknęła bakcyla po kilku wspólnych mało wyczerpujących treningach, zresztą bieganie mogło stać się sposobem na wspólne spędzanie czasu. Z pasji, która zatacza coraz szersze kręgi, zrobiła się u nich najpierw specjalizacja, a później książka – „Szczęśliwi biegają ultra”, wydana w sportowej serii Galaktyki jako logiczna kontynuacja autobiografii maratończyków i trenerów. To też pierwsza polska publikacja w cyklu – więc i szansa na uświadomienie odbiorcom, że i tu są ciekawe trasy do biegania maratonów bez monotonii.
Tylko na początku tomu „Szczęśliwi biegają ultra” autorzy opowiadają o sobie i własnych doświadczeniach spod znaku „jak to się zaczęło”. Pozostawiają część pytań bez odpowiedzi, skupiają się raczej na stronie sportowej niż na osobistej (chociaż decyzja o nieposiadaniu dzieci pojawia się nieoczekiwanie w wielu miejscach książki). Kiedy już przedstawianie się dobiegnie końca, Dołęgowscy odgradzają się od podglądaczy, na pierwszy plan wysuwając bieganie. Ta publikacja jest nie tyle rodzajem podwojonej autobiografii, co próbą uporządkowania gromadzonej wiedzy na temat ultramaratonów. Owszem, co pewien czas autorzy powracają na trasy i relacjonują swoje doświadczenia (u Magdaleny Ostrowskiej-Dołęgowskiej stałym refrenem w tekstach są wymioty) – nie ma męczącego podkreślania szczęścia, jakie daje bieganie, nie ma filozofii sukcesu i zachwalania biegów za wszelką cenę. Autorzy raczej przyglądają się kolejnym biegowym tematom: poruszają zagadnienie obuwia sportowego, diety ultramaratończyków, treningów, kontuzji, kosztów startów, kryzysów podczas biegu czy logistyki. Dołęgowscy czerpią z własnego doświadczenia, dzięki czemu tom nie zamienia się w prosty poradnik, ale bardzo chętnie wypytują też innych biegaczy o ich refleksje i wskazówki. To zamienia książkę miejscami w reportaż z tras, a rozproszenie uwagi sprawia, że czytelnicy przez cały czas mają wrażenie bycia w centrum wydarzeń. Zupełnie inaczej niż dotychczas wydanych sportowych autobiografiach Galaktyki, Dołęgowscy nie nastawiają się na nachalne promowanie siebie. W tłumaczonych publikacjach żaden autor nie próbuje nawet analizować metod rywali, tu wszyscy chętnie dzielą się przemyśleniami – i narzucają niemal odbiorcom obraz jednej prawdziwej biegowej wspólnoty i przyjaźni ponad osiągnięciami. Dlatego też na licznych zdjęciach zamieszczonych w książce pojawiają się nie tylko autorzy, ale i ich rozmówcy w trakcie biegów. Tom staje się momentami prezentacją polskiego środowiska, przybliża temat znany miłośnikom serii od nieznanej strony.
„Szczęśliwi biegają ultra” został pomyślany raczej jako zbiór tematyzowanych i felietonowo-reportażowych opowieści o różnych aspektach biegania na długich dystansach niż jako poradnik dla sportowców. Owszem, całkiem sporo porad można z niego wyczytać i wprowadzić w życie – ale tu bardziej liczy się wielka przygoda, odkrywanie wymagającego i pięknego sposobu na życie. Po tę pozycję nie muszą sięgać wyłącznie ultramaratończycy – także zwykłym czytelnikom spodoba się atmosfera i kolejne wyzwania (chociaż, zwłaszcza na początku, Magdalena Ostrowska-Dołęgowska posługuje się średnio wiarygodnymi w lekturze kolokwializmami, z czasem ton książki się wyrównuje). Tu przecież liczy się prywatna droga do szczęścia. Dołęgowscy dają możliwość zajrzenia do polskiego środowiska biegowego i w ten sposób odpowiadają na szerzącą się modę na bieganie. Sami przecież wybrali niszę, do której niewielu odbiorców trafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz