Media Rodzina, Poznań 2015.
Kradzieże
Dzieci mają swoje biura detektywistyczne – to jeden ze składników przepisu na sukces w literaturze czwartej. Takie biuro łatwo bohaterom zorganizować – wystarczy nieużywane pomieszczenie w domu: piwnica, strych lub garaż, trochę mebli, żeby wszystko wyglądało profesjonalnie – i już cały wolny czas spędzać można razem w zabawie imitującej dorosłą pracę. O Lassem i Mai z biura detektywistycznego słyszała większość dzieci. Teraz Jørn Lier Horst podąża śladem Martina Widmarka i zakłada „Biuro Detektywistyczne nr 2”. Pierwsze ma przecież wujek Fred. „Operacja Burzowa Chmura” to spotkanie z kolejną parą rezolutnych dzieciaków, które wakacje poświęcają na śledztwo. Tiril i Oliver są sąsiadami i wspólnikami w dziecięcym biurze. W śledztwach towarzyszy im pies Otto. Wakacyjną nudę bohaterowie próbują przegonić uważnymi obserwacjami – a spostrzegawczość bardzo szybko zostaje nagrodzona: dzieci wpadają na trop dziwnej afery. Z małego miasteczka znikają rozmaite rzeczy, a na pierwszy rzut oka kradzieży nie da się ani powiązać ze sobą, ani niczym wyjaśnić. Autor decyduje się bowiem na trop, który najwięcej powie… dorosłym. Złodziej bowiem najwyraźniej przygotowuje się do produkcji piwa.
Sprytne dzieci potrafią korzystać z internetu, żeby zrozumieć rodzaj afery. Stosują rozmaite metody działania: rozmawiają z poszkodowanymi mieszkańcami, czytają gazety, wyciągają wnioski i szukają informacji w sieci. Do tego są odważne i lubią ryzyko – bez tego nie byłoby w powieści detektywistycznej prawdziwej zabawy, a autor potrafi naprawdę wstrząsnąć czytelnikami, dzięki wybieranym rozwiązaniom. Akcja toczy się tutaj bardzo szybko i wydaje się mało schematyczna – przede wszystkim za sprawą różnorodnych detektywistycznych postanowień.
Tiril i Oliver – biorą sprawy w swoje ręce i nikogo nie dziwi, że poważnym śledztwem zajmuje się para dzieciaków. Odbiorcom na pewno spodoba się jeszcze obecność mądrego psa – to dzięki zwierzęciu uda się poznać odpowiedzi na parę pytań, a fabuła nie utknie w martwym punkcie. Autor chce, żeby cała opowieść była dla czytelników bardziej zagadką niż pracą detektywistyczną: nie podsuwa więc im, jak Widmark, kilku podejrzanych i zestawu przesłanek, za to pokazuje krok po kroku zasady rozumowania bohaterów i ich – momentami ekstremalne – zachowania. Tiril i Oliver nie zlękną się niczego – posiadanie uznanego w okolicy biura detektywistycznego zobowiązuje. Odbiorcy będą więc razem z bohaterami przeżywać brawurową akcję i naprawdę groźne momenty – chociaż przez większą część czasu bajka rozwija się „bezpiecznie”, to wejście do szybu wentylacyjnego nie wydaje się mądrym pomysłem, nawet gdy dzięki temu uda się zdobyć ostateczne dowody. Ale przecież „Operacja Burzowa Chmura” to bajka – i to bajka nastawiona na rozrywkę żądnych przygód dzieci: miłośnicy małych „kryminałów” i tu się nie zawiodą.
Kolorowe ilustracje autorstwa Hansa Jørgena Sandnesa podkreślają jeszcze przeznaczenie tomiku. „Operacja Burzowa Chmura” zawiera grafiki kreskówkowe i sympatyczne, przyciągające uwagę maluchów. Szatkują one tekst – dzięki temu książkę dzieci mogą też czytać samodzielnie, bo nie zmęczą się mnogością liter. To dobry do ćwiczenia czytania tomik – wymaga skupienia na akcji, ale też z każdą stroną budzi ciekawość i pytania o sukces biura detektywistycznego. Pokazuje dzieciom, że aby zabić nudę, wystarczy uważnie się rozejrzeć. Do tego dochodzi szereg poukrywanych na obrazkach detali – ćwiczenie na spostrzegawczość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz