sobota, 4 lipca 2015

Elementarz współczesny

Egmont, Warszawa 2015.

Czytanie fragmentów

W pewnym momencie na rynku literatury czwartej odblokowało się pojęcie elementarza – i zastąpienie książki Falskiego proponują kolejne wydawnictwa. „Elementarz współczesny” Egmontu stanowi dodatek do rozbudowywanej serii Czytam sobie i próbę przekonania najmłodszych, że opanowanie liter (w lekturze i piśmie) ma sens. Ten tom tworzą autorzy cyklu Czytam sobie (a całość opracowuje Anna Boboryk). Założenia, przeznaczenie i sposoby korzystania z książki zostały bardzo jasno wyłożone – tak, by nauczyciele i rodzice nie mieli wątpliwości, jak posługiwać się publikacją w pracy z najmłodszymi. Trochę dziwić może konsekwencja w stosowaniu tylko poznanych już liter – ma ona jedną wadę (z punktu widzenia dzisiejszych dzieci ze zubożonym zasobem słów): zmusza czasem do wprowadzania rzadko stosowanych synonimów. To z kolei lekko zaburza „praktyczność” czytania – z drugiej strony jednak pozwala poszerzać językowe umiejętności dzieci. Wiele zależy zatem od ich cierpliwości i chęci odkrywania czegoś nowego. Co ciekawe, w początkowych partiach dłuższych tekstów nie ma wyjaśniania tych synonimów na marginesach, maluchy będą więc musiały korzystać z podpowiedzi rodziców.

„Elementarz współczesny” ma być logiczny – i pełnić funkcję perswazyjną przy okazji procesu edukacji. Pokazuje najmłodszym, że czytanie i pisanie bardzo się przydaje. Pozwala poznać rozmaite przygody, rozbudzić wyobraźnię, a i doświadczać nowych uczuć. Kolejne strony wprowadzają do słownika dzieci nowe litery, a w konsekwencji też nowe wyrazy. Najpierw „czytanki” składają się z pojedynczych okrzyków lub prościutkich zdań. Trudno tu mówić o fabułach, chociaż historyjki na podstawie ilustracji – jako dodatek do nauki – można przecież wymyślać. „Elementarz współczesny wprowadza fragmenty z kolejnych poziomów serii Czytam sobie: pojawią się tu więc bajki, które można w całości przeczytać w osobnych tomikach. Czytanki z kilkuzdaniowych zamieniają się w pełnostronicowe, a te – w pełnostronicowe z marginesowymi przypisami (tu uwaga do składu: bez względu na graficzną równowagę, przypisy powinny znajdować się zawsze na tej stronie, na której pojawia się odnoszący do nich wyraz).

Marginesy pełnią tu zresztą ważną funkcję. U góry na belkach zostają zaznaczone już poznane litery (to prosty sposób na kontrolowanie postępów). Górny róg to miejsce na prezentację liter lub dwuznaków w wersji drukowanej i pisanej (chociaż zastanawia, dlaczego najpierw pojawiają się małe litery, a potem wielkie). Potem można znaleźć pojedyncze wyrazy (podzielone czasem, w zależności od stopnia zaawansowania, na głoski lub sylaby) – to materiały do lekturowego treningu.

Do „Elementarza współczesnego” (oczywiście pełnego ilustracji) dołączony został malutki zeszyt, „Piszę sobie”. Ma on liniowane kartki i zaznaczone kierunki pisania liter. Podawane wzory można uzupełniać, ale nie ma tu męczącego i szkolnego przymusu pisania do końca linijki, bo liter zawsze zmieści się tylko kilka – potem można przejść do pisania wyrazów, a stąd już blisko do tworzenia własnych opowieści – a przecież i do tego autorzy pośrednio zachęcają. Osobną częścią „Elementarza” jest zwykły zeszyt z gładkimi kartkami, z graficznie dopasowaną do książki okładką – można go wykorzystać jako notes, miejsce na rysunki lub zachętę do tworzenia. Dla maluchów atrakcyjny będzie i brak linii czy kratek, i grubość. „Elementarz współczesny” to prosta reklama – i logiczne uzupełnienie serii Czytam sobie oraz próba przekonania najmłodszych, że warto zająć się poznawaniem liter i ćwiczeniem czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz