niedziela, 12 lipca 2015

Carina Bartsch: Lato koloru wiśni

Media Rodzina, Poznań 2015.

Starania

Carina Bartsch chyba tylko w bardzo naiwnych nastolatkach zasieje ziarno wątpliwości co do losów Emely, bohaterki „Lata koloru wiśni”. To akurat nie zarzut, bo lekkie (chociaż pięćsetstronicowe) czytadło przyda się jako lektura wakacyjna i niewywołująca niepotrzebnych wrażeń. Bartsch opisuje przeżycia Emely bardzo szczegółowo i dość trafnie analizuje doznania dziewczyny – nie umie za to tworzyć nieprzewidywalnych intryg. Prawdopodobnie również dlatego, że zawęża krąg bohaterów – większość akcji rozgrywa się między Emely, Alex i Elyasem – trójką postaci nie do zniesienia w realnym życiu. Emely starannie pielęgnuje w sobie – przez lata – wielką nienawiść do Elyasa (chociaż przyczyny tego uczucia okazują się w końcu do bólu błahe). Alex to siostra Elyasa i najlepsza przyjaciółka Emely – ma irytujące wady, zawsze potrafi postawić na swoim, kompletnie nie licząc się z uczuciami innych – i nie umie dochować tajemnicy. Jest na tyle męcząca, że odbiorczynie będą się zastanawiać, dlaczego bohaterowie wciąż znoszą jej towarzystwo. Elyas z kolei próbuje zbliżyć się do Emely i nie bierze pod uwagę wysyłanych przez nią komunikatów. Tyle że od pierwszego spotkania po latach wiadomo, że Bartsch chciałaby nakreślić trudny romans między Emely i Elyasem. Mimo że Emely nie ma na to najmniejszej ochoty.

„Lato koloru wiśni” toczy się raczej leniwie i przypomina serial obyczajowy, ale napisane jest z humorem. Emely potrafi zdobyć się na autoironię, a młodszym czytelniczkom spodobają się rozbieżności między jej ocenami sytuacji a stanem faktycznym: na tym kontraście autorka buduje najwięcej dowcipów. Wszystko, co w prawdziwych ludziach byłoby męczące, w tomie podporządkowane jest śmiechowi. Nie szkodzi, że intencje postaci są oczywiste: zabawa polega na obserwowaniu ich sprzeczek i uczestniczeniu w ich normalności. Ponadto Elyas usilnie pracuje nad tym, żeby Emely zmieniła o nim zdanie: nieświadomie pomaga mu w tym siostra. Bez przerwy toczy się tutaj flirt – skrzyżowany z dowcipem. Autorka nie pozostawia wątpliwości, kto jest komu przeznaczony – z czasem próbuje zresztą wprowadzić do tych relacji element niepewności, przysyła nowe postacie, które mogłoby zachwiać równowagą… ale tu wychodzi na jaw oczywistość jej dążeń: nie udaje jej się wprowadzić intrygi i w konsekwencji zaskoczenia. Chociaż Emely wymienia coraz bardziej szczere maile z nieznajomym Lucą, o zagadce co do tożsamości nie ma mowy.

Ale przecież po „Lato koloru wiśni” sięga się dla relaksu, a nie dla śledzenia psychologicznych zawiłości. Autorka zapewnia młodym czytelniczkom rozrywkę polegającą na możliwości uczestniczenia w historii pewnego związku – zwyczajnego i wymarzonego jednocześnie. Tu chłopak, niemal jak w klasycznym romansie, musi zwalczyć szereg uprzedzeń i udowodnić ukochanej, ile jest wart. Musi zapracować sobie na jej wzajemność (a najpierw w ogóle na jej sympatię). U dziewczyny podświadome zakochiwanie się przegrywa z kolei z wrodzoną przekorą i z traumą z dzieciństwa. Autorka doskonale wie, że najciekawsza jest droga do baśniowego, znanego wszystkim finału. Rozkłada więc przebywanie tej drogi w czasie, rozkoszuje się każdym gestem. Miłość w tej książce rodzi się bardzo powoli i przy akompaniamencie wybuchów śmiechu, a zmysłowość – zupełnie inaczej niż w dzisiejszych historiach – dotyczy wielu dziedzin życia, ale niekoniecznie relacji między przyszłą parą. „Lato koloru wiśni” to czytadło stworzone dla przyjemności młodych odbiorczyń, spełnienie marzeń idealistek i niepoprawnych romantyczek. W tej opowieści dziewczyna może dowolnie długo odrzucać starania chłopaka – co zostało rozpisane w wielu wymownych scenkach – a i tak może liczyć na jego obecność i wsparcie. „Lato koloru wiśni” to książka na wakacje od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz