Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Klasyka
W serii bajek-skarbów z dziecięcych biblioteczek Nasza Księgarnia publikuje teraz zestaw znanych dzieciom historii – pod wspólnym tytułem „Bajki Charles’a Perraulta”. Nie są to jednak klasyczne baśnie, a ich adaptacje – opowieści dostosowane do wieku dzieci i już od dawna kulturowo złagodzone. Wydawnictwo zresztą przyznaje się do takiej decyzji paradoksalnie, okrojenie wątków dotyczących zła i przemocy spotka się z uznaniem czytelników – wiadomo przecież, że spore grono rodziców woli dzisiaj podsuwać swoim pociechom opowieści wolne od lęku i brutalności. Jolanta Sztuczyńska, autorka adaptacji, doskonale zna się na swoim fachu: nie wycina z baśni do końca obecności czarnych charakterów czy kar za złe zachowanie, nie okalecza bajań – za to prowadzi opowieści tak, by uwagę dzieci skupić na elementach wartościowych. Nikogo nie straszy, zapewnia jednak dawkę wrażeń niezbędną do tego, by czerpać przyjemność z przeżywania lektury.
Sięga Sztuczyńska po baśnie i motywy znane bardzo dobrze – przytacza opowieść o Kopciuszku i Czerwonym Kapturku, o Śpiącej Królewnie i o Kocie w Butach. Są tu i wątki mniej rozpoznawalne, na przykład Fiks z Czubkiem czy Ośla Skórka. Historii w tomie zmieściło się dziesięć, w sam raz, by zapewnić dzieciom niezapomnianą wyprawę do świata baśni. Prezentowane tu fabułki oczywiście wiele razy i w różnych opracowaniach pojawiały się na rynku wydawniczym. Sztuczyńska także próbuje im nadać rys indywidualizmu, a to za sprawą serii krótkich piosenek i przyśpiewek, którymi bohaterowie chętnie wypełniają czas. To sposób na urozmaicenie wspólnej lektury, a i mimochodem nawiązanie do klasycznych słuchowisk. Dzieciom spodobają się proste rymowanki ubarwiające kolejne historie.
W warstwie stylistycznej Jolanta Sztuczyńska stara się zachować urok i klimat baśni. Odrobinę czerpie z twórczości oralnej, z melodyjności i śpiewności tekstu, który dzięki temu może sam się opowiadać. Bardzo dba o jego literackość – o ile w wierszykach posługuje się czasem banalnymi rymami i uproszczeniami, o tyle w prozie okazuje się znakomita. Na różne sposoby próbuje wzbogacić słownictwo małych odbiorców, samą warstwą brzmieniową sugeruje im, że mają do czynienia z baśniami. Mnoży przepyszne opisy i próbuje pobudzać wyobraźnię. Już kilkakrotne wysłuchanie tych bajek znacząco wpłynąć może na rozwój językowych umiejętności dziecka. „Bajki Charles’a Perraulta” w takiej adaptacji przerzucają uwagę z treści na formę – za to dla maluchów, które jeszcze do treści nie zdążyły się przyzwyczaić, będą nawet podwójnie magiczne. Bo przecież oprócz piękna języka są tu jeszcze zapierające dech w piersiach treści. Fakt, że dorośli są już znieczuleni na fabuły tych bajek, nie oznacza, że dzieci będą je przyjmować obojętnie.
Sztuczyńska nie chce niepotrzebnie martwić odbiorców: wilk, któremu leśniczy rozpłatał brzuch, zostanie zaszyty, a kiedy wydarzy się coś złego lub strasznego – nie zajmie zbyt dużo miejsca w narracji. Jest zatem ta książka dobrze przygotowana pod kątem dzisiejszych trendów i chronienia najmłodszych, a jednocześnie nie musi stać w sprzeczności z założeniami Bettelheima. Anna Sędziwy dodaje do publikacji sporo koloru i… odrobinę uśmiechu. Na ilustracjach obok scenek obyczajowych z wybranych momentów baśni pojawiają się bardzo często zbliżenia detali – takie rozwiązania Sędziwy lubi. „Bajki Charles’a Perraulta” są pięknie wydane i stanowią jedną z propozycji zapoznania kilkulatków ze zdobyczami klasyki literatury, zasługują na to, by im się przyjrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz