Replika, Zakrzewo 2015.
Trupy w kątach
Lekki kryminał z dowcipem i romansem w tle proponuje Anna M. Zawadzka tomem „Pudło i inne nieszczęścia”. A do tego, jakby na przekór edytorskim i autorskim trendom wydawniczym, przedstawia odbiorcom ogromną jak na literaturę rozrywkową porcję tekstu: nie dość, że „Pudło i inne nieszczęścia” ma prawie czterysta stron, to jeszcze mała czcionka, taka interlinia i oszczędne marginesy sprawiają, że czytelnicy mogą być pewni: nikt tu sztucznie nie rozdmuchuje objętości. Chociaż na początku mogłoby się tak wydawać: autorka z upodobaniem cytuje encyklopedie zdrowia czy wikipedię, żeby wyjaśnić stan swojej bohaterki z medycznego – czy naukowo brzmiącego – punktu widzenia. Zarzuca odbiorców alternatywnymi opisami dobrze w społeczeństwie znanych zjawisk i doznań, żeby uzasadnić jedną z cech charakteru Karoliny Kwiecień: natręctwo sprawdzania wszystkiego przez google.
Ale po tej rozbiegówce wskazującej na sprawność narracyjną autorki i jej zdecydowane odcięcie się od innych powieści rozrywkowych akcja niepostrzeżenie zaczyna intrygować. Karolina właśnie straciła pracę, a w biurze, w stanie upojenia alkoholowego po porażce, odkryła obecność trupa w kartonach. Trąci to Chmielewską – ale zapowiada się pozytywnie. A u Zawadzkiej im dalej tym lepiej. Intryga rozwija się bez przeszkód, dołącza do niej coraz więcej rozsądnie wprowadzanych ludzi, kilka tropów zazębia się ze sobą, a autorka swobodnie przechodzi od obyczajowo-romansowej codzienności Karoliny do wydarzeń rodem z filmu sensacyjnego. „Pudło i inne nieszczęścia” to tom, w którym nie traci się czasu na banały i schematy. Bohaterka, nawet gdy naiwna, nie staje się skończoną idiotką (jeden z podstawowych chwytów zapewniających śmiech w kryminałkach po Chmielewskiej). Ciekawe obserwacje, ciekawe charaktery i brawurowo prowadzona opowieść. Czasem tylko Anna M. Zawadzka zbyt odrywa się od realizmu: gdy potrąconym przez samochód psem solidarnie zaopiekować się chcą wszyscy sąsiedzi czy gdy śledczy mają na uwadze przede wszystkim rzeczywiste dobro dziecka a nie bezduszne przepisy. Ale przecież Zawadzka może sobie w paru miejscach naprawiać świat: w końcu chodzi jej tu o odmalowanie sympatycznych postaci, a nie o narzekanie na otoczenie. I to budowanie charakterów wychodzi jej znakomicie: „Pudło i inne nieszczęścia” to książka pełna ideałów z krwi i kości, ludzi, którym można zaufać i którzy nie są – mimo swojej cudowności – wolni od problemów i trosk. Ta bohaterka zdecydowanie nie funkcjonuje w próżni, a Zawadzka radzi sobie bez trudu z orbitującym wokół Karoliny tłumem. Raz po raz wzbogaca akcję dalszoplanowymi wartościowymi wątkami. W paru sytuacjach łatwo byłoby zacząć w narracji prawić morały, ta powieść jest od tego typu publicystyki wolna. Żadne przekonania autorki nie przebijają się do świata przedstawionego, dzięki czemu można bez przeszkód zaangażować się w śledzenie akcji.
Autorka nie boi się mocnych rozwiązań, potrafi też – co w obyczajówkach kryminalnych rzadkością – jednocześnie skupiać się na kilku motywach, z których każdy ma znaczenie dla sprawy. Kryminalna afera na kartach „Pudła” to oś fabuły, a nie jej uzupełnienie – a przecież Zawadzka nie porzuca codzienności dla śledztwa, zapewnia odbiorcom również prezentację zwyczajności Karoliny. Nie zdarza się jej przy tym tworzyć fragmentów nudnych czy zniechęcających do czytania: przy tej objętości tomu w porównaniu z innymi pozycjami z literatury rozrywkowej to osiągnięcie aż niewiarygodne. Do bohaterki z „Pudła” bardzo łatwo przy tym się przywiązać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz