Znak, Kraków 2015.
Wspomnienie
Do genologicznego tytułu tej publikacji Marcin Wilk mógłby dodać słowo „prywatna” – bo lekko sentymentalny i bardzo pozytywny obraz Anny Jantar tworzy w dużej części ze wspomnień pani Halinki, mamy piosenkarki – a odwołuje się do komentarzy i wspomnień osób przychylnych artystce. „Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia” to książka, która odpowiada dużej części społeczeństwa, prezentuje bowiem historię młodej i szczęśliwej kobiety pozbawionej niemal wad. Marcin Wilk o swojej bohaterce pisze ciepło i prawie rodzinnie, gotowy jest bronić Anny Jantar, nie podkreśla przesadnie tematów, które zakłóciłyby idealne obrazki. Usuwa w cień między innymi wątek, który często powracał w tomie wspomnień u Marioli Pryzwan (zresztą obficie cytowanym) – przyszłość małżeństwa z Jarosławem Kukulskim. Tu Anna Jantar jest chroniona przed informacjami, których nie dało się potwierdzić u źródła. Wypada dzięki temu prawie jak bogini – niekiedy zamieniając ten wizerunek na portret sympatycznej dziewczyny z sąsiedztwa, kobiety-kumpla, zawsze skłonnej do żartów i dalekiej od pozy gwiazdy.
Od początku Marcin Wilk sprawnie wprowadza czytelników do lektury. Przedstawia panią Halinkę, która będzie w tomie jak drugi narrator – jej komentarze i dopowiedzenia pozwolą wyjaśnić część kwestii lub przynajmniej zrównoważyć oceny fanów. Bo pani Halinka nie boi się też mówić o wadach czy słabościach córki: o niektórych słuchacze przebojów Anny Jantar nie mieliby szansy się dowiedzieć. Pani Halinka wprowadza nastrój familiarności i strąca córkę z piedestału, co wychodzi na dobre całej książce. To dzięki tej rozmówczyni ożywia się najbardziej szablonowy element wielu biografii, czyli opowieść o przodkach – pani Halinka zamienia ją w zestaw swoich wspomnień. Marcin Wilk potrafi tę opowieść formować delikatnie i z wyczuciem. Wprowadza zresztą też do tekstu siebie – z rozmaitymi problemami w zdobywaniu informacji czy w docieraniu do źródeł. Na marginesie podstawowego nurtu książki pokazuje, jak kształtowała się ta relacja – i będzie to dla czytelników dodatkowy umilacz tekstu. Tu nie ma papierowych lub schematycznych postaci, każda z wprowadzanych – a jest ich wiele – czemuś służy. I chociaż parę razy zdarza się autorowi powielić jakąś informację, tłumaczy się to nieformalnym, luźnym stylem opowieści. Marcin Wilk koncentruje się przede wszystkim na zawodowej stronie egzystencji Anny Jantar, sprawy osobiste odnotowuje, ale nie poświęca im większej uwagi. Pokazuje za to, jak tworzyła się marka, jakie decyzje sceniczne Anna Jantar podejmowała i jak próbowała zaistnieć na estradzie. Książka toczy się aż do wypadku, w którym bohaterka tomu straciła życie – potem historia dość szybko się urywa. Wilk stawia na konkrety, jego wierna rozmówczyni – na wspomnienia. Razem stanowią udany autorski duet.
„Tyle słońca” to książka, w której nie czuje się żalu za utraconą artystką – mimo że olbrzymiej sympatii do niej nikt tu nie ukrywa. Anna Jantar na zawsze młoda, na zawsze piękna i prawie zawsze szczęśliwa właściwie odpowiada wyobrażeniom odbiorców na jej temat. Marcin Wilk dopasowuje się do ocen społeczeństwa, ale nie widać w tym fałszu – jest po prostu jednym z zachwyconych Anną Jantar fanów. Do tego dokłada dobrą, półprywatną i gawędziarską narrację, która pozwala na angażowanie się w lekturę. „Tyle słońca” to biografia przygotowana z sercem. Dla fanów Anny Jantar dodatkową atrakcją będą tu liczne zdjęcia piosenkarki oraz przedrukowywane materiały prasowe. Marcin Wilk od pierwszych słów tomu budzi zaufanie – i nie traci go aż do końca książki, hołdu złożonego Annie Jantar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz