wtorek, 30 czerwca 2015

Jessica Sorensen: Przypadki Callie i Kaydena

Zysk i S-ka, Poznań 2015.

Koszmary

Oboje zostali okrutnie pokaleczeni przez życie. Nie mogą znaleźć pomocy u najbliższych, nauczyli się więc maskować paniczny strach i udawać, że wszystko jest w porządku. Życie na pokaz może trwać długo. Tylko nocne koszmary przypominają im o złej przeszłości. A od teraźniejszości też nie da się uciec. Callie i Kayden są już dorośli, spotykają się w college’u i próbują powalczyć o normalność – co w ich przypadkach wydaje się niemożliwe. Dziewczyna ma za sobą traumatyczne doświadczenia, w efekcie których nie pozwala się nikomu dotknąć. Przez rówieśniczki odrzucana i wyśmiewana, izoluje się od towarzystwa, a pocieszenie znajduje tylko u boku Setha. To Seth próbuje naprawić świat Callie: prawdziwy przyjaciel, bezinteresowny, serdeczny, wrażliwy, ale i stanowczy, kiedy trzeba. Kawałek po kawałku przywraca Callie spokój. Sam też boryka się z rozmaitymi problemami – oraz ze społecznym wykluczeniem – wypada zatem wiarygodnie w roli pocieszyciela i powiernika. To Seth stosuje metodę realizowania kolejnych punktów z podwójnej listy wyzwań i możliwości: sam też ma nad czym pracować, udaje mu się więc wpłynąć na Callie. Z Kaydenem sprawa wygląda inaczej: w relacji z ojcem chłopak zawsze będzie przegrany. Sceny, których jest uczestnikiem, nie mają nic wspólnego z rodzinną sielanką. O kłopotach Kaydena nie wie jego dziewczyna – tylko Callie, przypadkowa obserwatorka, przejmuje się losem dawnego sąsiada. Rany w psychice bohaterów pozostawiają trwałe ślady – są straszne mimo upływu czasu. To dlatego, gdy Callie i Kayden spotykają się w college’u, muszą nauczyć się przebywać ze sobą z całą delikatnością. Łączy ich zły sekret – czego nie zrozumieją inni.

„Przypadki Callie i Kaydena” to książka złożona z wyrazistych obrazków, przypomina scenariusz filmu psychologicznego – nie trzeba wiele pracy, żeby tę historię przedstawić na ekranie. Jessica Sorensen nie proponuje jednak łatwej i przyjemnej młodzieżowej lektury. Uproszczenia stosuje w samej fabule, kiedy każe bohaterom przełamywać własne lęki lub stawiać czoła wyzwaniom (bez względu na wsparcie przyjaciół lub jego brak): listy wyzwań są potrzebne właśnie dla złagodzenia wymowy całości. Widać dokładnie pracę, jaką muszą wykonać Callie, Seth i Kayden, żeby uwolnić się od własnych koszmarów lub zapewnić sobie przynajmniej minimum swobody. Ta książka jest zapisem bezwzględnej i samotnej walki. Autorka odrzuca i cukierkowy optymizm, i strategie pocieszania postaci. Wszyscy muszą nauczyć się jakoś żyć ze swoimi demonami – a części zagrożeń nie da się zwyczajnie wyeliminować. Pod tym względem Sorensen także bywa okrutna: nie pozostawia nadziei w pewnych sprawach. W końcu nie tworzy beztroskiego czytadła.

Tonem ta powieść zbliża się do historii młodzieżowych o dojrzewaniu. Stopniowe wspinanie się do dorosłości obecne jest i u tych – w końcu już pełnoletnich – postaci (z tą tylko różnicą, że parasol ochronny nad nimi znika). Autorka zmusza do ułożenia sobie życia na przekór silnym lękom, a obok tego snuje osobny – piękny i ważny dla wszystkich odbiorców – wątek przyjaźni i zauroczeń. To towarzystwo może stać się ratunkiem – obcych sobie ludzi zbliżają wspólne sekrety i potrzeba bliskości. Autorka te motywy rozpracowuje w sposób wolny od schematów – nie daje czytelnikom łatwych porad i nie planuje poprawiania humoru. A jednak więź między bohaterami staje się tak solidna, że to z niej czerpać można otuchę na przekór wszystkiemu. „Przypadki Callie i Kaydena” to opowieść o dużej sile rażenia – oddala się od idealistycznych relacji i realizuje najtrudniejsze scenariusze. To historia na długo zapada w pamięć – zapewnia też silne przeżycia. Nie należy do zwyczajnych obyczajówek i czytadeł o dorastaniu, chociaż napisana jest językiem, który mógłby to sugerować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz