W.A.B., Warszawa 2015.
Marzenie
Nie zawsze scenariusze, jakie wymyślają dla swoich dzieci rodzice, dobrze się sprawdzają. Owszem, mają rację bytu, kiedy młody człowiek nie ma pomysłu, jak pokierować swoim życiem i szuka podpowiedzi. Jeśli jednak dobrze wie, co go uszczęśliwia i cieszy, nie może uginać się pod presją rodziny: musi iść własną drogą, nawet za cenę ciągłych konfliktów i nieporozumień z bliskimi. Scarlet, bohaterka „Szkoła szycia panny Scarlet” na własnej skórze przekonuje się, jak – w dobrej wierze – rodzice mogą podcinać skrzydła. Bohaterka marzy o szyciu i projektowaniu ubrań. Nie chce innego zawodu, nie potrafi podjąć „normalnej” pracy na pełen etat. Ledwo wiąże koniec z końcem, zarabiając to tu, to tam, jako krawcowa czy specjalistka od przeróbek. Takie zajęcia dorywcze w oczach rodziców nie przynoszą jej chluby: rodzina coraz bardziej natarczywie domaga się, żeby kobieta porzuciła młodzieńcze mrzonki i znalazła sobie prawdziwy zawód. Tymczasem Scarlet jest coraz bliżej spełnienia dawnego marzenia: dostaje się do ekskluzywnego programu, na którym może zdobyć nowe umiejętności. Żeby opłacić ten kurs, otwiera swoją „szkołę szycia bez wykroju”: zamierza przekazać chętnym wiedzę, którą ma od babci.
Scarlet wciąż walczy: z rodzicami, z przełożoną w pracy, z ludźmi, którzy nie doceniają roli marzeń w życiu. Na swojej drodze spotyka też przyjaciół, którzy oferują pomoc, gdy wszystko się sypie. Na swoim kursie szycia Scarlet poznaje kobiety w różnym wieku i z różnymi życiowymi doświadczeniami – część ich historii pojawi się w tomie. Wszystkie mają jeden cel: udowodnić, że w życiu trzeba kierować się marzeniami. Kathy Cano-Murillo wprowadza tu również wątek tajemnicy: Scarlet pasjonuje się egzystencją sławnej projektantki, Daisy de la Flory – prowadzi nawet blog poświęcony tej postaci. Jeszcze nie wie, jaką rolę Daisy odegra w jej karierze – w każdym razie opowieść o marzeniach przetykana tu jest scenami rodem z opery mydlanej. Sławna projektantka i jej żądny majątku siostrzeniec mają skrajnie różne poglądy na firmę. Naiwna Scarlet może w tej przepychance wiele stracić.
Autorka tomu postawiła na dokładność w relacjach między bohaterami. Tu postacie dokładnie wiedzą, jak mają się zachować, zgodnie z wytycznymi kodeksów poprawności politycznej. Dużo mówią o swoich uczuciach i dbają o to, żeby się wzajemnie nie urazić, posługują się kierowanymi do siebie nawzajem afirmacjami lub wyrazami akceptacji, wsparcie okazują sobie nie gestami, a bezpiecznymi słowami. Niewiele tu spontaniczności, skoro kobiety ze szkoły szycia dokładnie wiedzą, jak powinny się zachować. To trochę usztywnia narrację, ale nie odbiera jej uroku. Ciekawie wypadają też notki. Scarlet o życiu Daisy: typowe dla budowania małych społeczności, trochę w stylu Fannie Flagg. Cano-Murillo odzwierciedla w nich naturę Scarlet.
Cała „Szkoła szycia panny Scarlet” utrzymana jest w ciepłym tonie powieści, w której przeciwności losu zostaną w końcu zwalczone, a marzenia – spełnione. Infantylizm w fabule autorka ukrywa za sprawą zagęszczania faktów i rzeczowej narracji. Mało tego: nawet wprowadzone do powieści krawieckie pomysły mają swoje przełożenie na praktykę i pojawiają się w jednym z dość licznych dodatków do tomu. „Szkoła szycia panny Scarlet” ma motywować do działania i dawać nadzieję – sprawdza się jako lekkie obyczajowe czytadło, a także jako zachęta do pracy. Autorka rezygnuje z przewidywalnych scenariuszy (nie licząc finału niemal wpisanego w początek opowieści), zapewnia czytelniczkom przejście drogi bohaterki i kibicowanie jej w najtrudniejszych momentach. Ta powieść dostarcza rozrywki, ale może też stanowić impuls do odważnych życiowych zmian, szansę na poszukiwanie własnej drogi, więc i szczęścia. Scarlet pokazuje na własnym przykładzie, że realizowanie marzeń nie musi być proste i przyjemne – ale zawsze warto podjąć ryzyko, by osiągnąć najważniejszy dla siebie cel. To bohaterka, która nie boi się porażek czy odrzucenia – i jako taka przekonuje do siebie czytelniczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz