Akapit Press, Łódź 2015.
Piracki zew
Andrzej Żak przywraca małym czytelnikom radość z pirackich opowieści. Motyw, który przestał już być modny w literaturze czwartej, pojawia się teraz całkiem na poważnie w tomie „Kapelusz kapitana Drake’a”. Żak odświeża temat morskich wypraw, niebezpieczeństw żeglugi i wielkich wyzwań oraz smaku przygody – i zestawia go z dzisiejszymi fantazjami, chociażby teleportacją i realnym światem mediów. Cała opowieść zaczyna się wtedy, gdy Kuba przymierza w muzeum kapelusz należący niegdyś do sławnego korsarza. Ten gest sprawia, że chłopiec przenosi się w czasie o czterysta lat i trafia na statek jako… chłopiec okrętowy. Poznaje zasady panujące wśród załogi, płynie na legendarną złotą wyspę po skarb, spotyka piratów i… może zaimponować kapitanowi swoimi chińskimi adidasami. W czasie, kiedy Kuba przeżywa przygodę życia, jego mama w Wielkiej Brytanii alarmuje policję. Scotland Yard przygotowuje się do działania, chociaż trzeba przyznać, że to kreatywna Polka podsuwa im najlepsze pomysły. Nic dziwnego: chce odzyskać syna.
Dzieci w pewnym wieku takich właśnie historii szukają. Andrzej Żak rozwija równolegle dwa wątki: jeden to Kuba wśród piratów i poznaje stare wierzenia, bierze udział w fantastycznych wydarzeniach. Jest zdany na własną pomysłowość: bez telefonu i bez komputera musi radzić sobie z wyzwaniami ponad siły. Fakt, że znajduje się w niezbyt przyjaznym otoczeniu, to dodatkowa przyczyna presji. Drugi wątek dotyczy dzisiejszego Londynu i śledztwa, które właśnie się toczy w kompletnie niezrozumiałej sprawie. Bo tam, gdzie w grę mogą wchodzić czary (albo przynajmniej niespodziewane zjawiska), dorośli stają się bezradni. Na szczęście mamie Kuby nie brakuje inwencji. Do tego przyrządza najlepsze pierogi, co wyraźnie ożywia funkcjonariuszy.
„Kapelusz kapitana Drake’a” byłby jedynie prostym hołdem złożonym klasyce literatury przygodowej, gdyby nie zaakcentowany na początku książki dosyć poważny problem. Kuba ma jedną nogę wyraźnie krótszą – i mniejszą stopę. Nie może bawić się z rówieśnikami ani nawet chodzić w młodzieżowych butach (a modnych butów ortopedycznych dla nastolatków nikt przecież nie robi). Przez to czuje się odrzucony lub sam izoluje się od otoczenia. Kalectwo przeszkadza Kubie w codziennym życiu, zakłóca relacje z kolegami i rodzi kompleksy. Ale kiedy chłopiec znajdzie się na statku piratów… tu nawet posiadanie drewnianej nogi nikogo nie zdziwi (mało tego, może być w pewnych kręgach pożądane). Bohater stopniowo odzyskuje wiarę w siebie – temu ma służyć cała wyprawa, a i cała relacja Żaka. Dla najmłodszych odbiorców temat nogi Kuby okazuje się mniej istotny niż jego morskie opowieści – Andrzej Żak opowiada o nich barwnie i z wyobraźnią. Styl narracji dopasowuje do łagodnych pirackich przygód, tak, żeby odbiorcy mieli wrażenie inności lektury – subtelnie i ledwo wyczuwalnie.
Ilustracje Bohdana Butenki ozdabiają tę książkę i pozwalają dzieciom cieszyć się humorem zawartym w szkicach. O ile Andrzej Żak na dowcipne wstawki decyduje się rzadko, o tyle Butenko żartuje niemal bez przerwy, grafiki przypominają tu o umowności historii, a także o rozrywce. Piracki świat staje się weselszy. Andrzej Żak powraca do tematu poszukiwania skarbów, próbuje na nowo przywiązać małych odbiorców do dawniej mocno eksploatowanych motywów z powieści awanturniczych. „Kapelusz kapitana Drake’a” to publikacja, która nawiązuje do tradycji i oswaja ją przez aktualne wątki nie tylko z literatury czwartej. W tej powieści dziecko może zyskać pewność siebie dzięki powiązaniom ze światem bajek – ale przemiana będzie trwała i skuteczna. Dla odbiorców jednak większe znaczenie mieć powinien urok prawdziwych przygód i niebezpieczeństw w drodze po marzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz