Egmont, Warszawa 2015.
Radość dziecka
To bajka, która nawet przy zwyczajnej lekturze przypomina trójwymiarową kreskówkę. Dzieci mogą zapoznać się z niesforną Maszą – ta bohaterka dostarczy im wiele radości. Tomik „Masza i Niedźwiedź. Pierwsze spotkanie” otwiera serię krótkich i prostych opowiastek opartych na humorze sytuacyjnym. Mała bohaterka jest dzieckiem nie do okiełznania, groźny z pozoru Niedźwiedź okazuje się bezradny wobec jej szaleństw i pomysłów – a to najprostszy sposób na trafienie do maluchów. Masza i Niedźwiedź to para zbudowana na kontrastach i zaskakująca. W tej relacji nie ma strachu ani poważnych niebezpieczeństw, Masza nie przejmuje się ewentualnymi zagrożeniami – do tego stopnia, że sama staje się utrapieniem dla spokojnego i niekonfliktowego mieszkańca lasu. Ale tak to już jest, kiedy pozwoli się dzieciom realizować wszystkie pomysły, jakie wpadną im do głowy.
Masza to prawdziwy urwis, nikt nie może z nią wytrzymać. Zwierzęta na podwórku chowają się po kątach, kiedy dziewczynka się nudzi – nie chcą wpaść w jej ręce, tak na wszelki wypadek. Chociaż Masza właściwie niczego nie niszczy, jeśli coś rozrzuci lub stłucze, to tylko przez przypadek i bez złych intencji. Masza to żywioł. Niedźwiedź jest natomiast oazą spokoju. Prowadzi normalne, niemal sielskie życie: łowi ryby i… zbiera nagrody, bo jest artystą. Kiedy więc Masza wpadnie do jego azylu, sporo się zmieni.
„Masza i Niedźwiedź. Pierwsze spotkanie” to historyjka, w której bardzo ważne są obrazki, kadry kreskówkowe. Scenki z bajki pozwolą dzieciom bez trudu wyłuskać pozanarracyjne wskazówki: nikogo nie zwiedzie na przykład niewinny wyraz twarzy Maszy. Uczucia postaci – ludzi i bajkowych zwierząt – idealnie odzwierciedlają się w oczach i dobrze pokazanej mimice, tak, że odbiór historii odbywać się będzie również na poziomie wrażeń. Kadry bajkowe przekazują jednak tylko cząstkę wydarzeń, dynamiczny fragment bez konieczności wprowadzania ogólnikowych obrazków. Widać na nich czystą akcję, moment dziania się. Nie zawsze sama ilustracja będzie dla dzieci czytelna bez opisu – ale można już na etapie oglądania kolejnych stron zachwycać się choćby grą świateł. Te ilustracje nie są klasyczne – i na pewno nie da się ich określić mianem zwyczajnych. Sama historia przedstawiona jest prostym językiem i sprawia wrażenie, jakby tekst był komentarzem do ilustracji – opowieść składa się z sekwencji podpisów i przypomina relację z poszczególnych animowanych scenek.
Mali odbiorcy będą musieli się skupić podczas lektury, żeby wychwycić ironię, którą w bajce animowanej mieliby podaną w formie humoru sytuacyjnego (przykład – kiedy Masza zdecydowała się wrócić do domu „Niedźwiedź nigdy wcześniej nie biegł tak szybko, jak teraz”): wiele jest w tej lekturze drobnych smaczków, które na pewno znajdą dorośli towarzyszący pociechom przy czytaniu. Przeniesienie humoru sytuacyjnego na tekst to trudna sztuka – tutaj wiąże się z próbą oddziaływania na wyobraźnię najmłodszych. Cykl przywraca zatem najbardziej naturalną przyjemność z czytania (lub słuchania) bajek oraz ich przeżywania.
Na pierwszy rzut oka „Masza i Niedźwiedź. Pierwsze spotkanie” to proste przeniesienie kreskówki do tomiku. Jednak ta książeczka skrzy się dowcipem i trafi do maluchów, między innymi ze względu na wyraziste charaktery postaci. To krótka lektura w sam raz dla niecierpliwych kilkulatków. Przygody Maszy i Niedźwiedzia nie należą do skomplikowanych – to raczej prosta anegdota ubrana w formę książeczki obrazkowej. Z pewnością znajdzie swoje miejsce w wielu dziecięcych biblioteczkach. Dla dzieci to również możliwość zetknięcia się z nietradycyjnym sposobem ilustrowania historyjek. Mała Masza dostarczy najmłodszym sporo uciechy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz