PWN, Warszawa 2015.
Bez dystansu
Chociaż o Agnieszce Osieckiej powiedziano i napisano już mnóstwo, chociaż kolejną odsłonę jej życia zapewnia edycja „Dzienników”, fanom chwytających za serce piosenek i sztuk ciągle mało. Z pomocą przychodzi im teraz lekko chropowaty – bo niejednorodny – tom „Koleżanka. Wspomnienia o Agnieszce Osieckiej”. To nie pierwsza publikacja poświęcona tej autorce, a że Karolina Felberg-Sendecka założenia serii wypełnia, znaleźć tu będzie można teksty o różnej mocy. W cyklu PWN-u ukazują się tomy wspomnień „rozproszonych”: drobiazgów rozsianych po gazetach, zapisków z autobiograficznych książek, fragmentów wywiadów czy listów. To uzupełnienie istniejących już zbiorów wspomnień – i próba dowiedzenia się czegoś nowego na temat, który został z różnych stron omówiony. Tę wydawniczą strategię w „Koleżance” bardzo wyraźnie widać. Nie chodzi tu o zbudowanie pełnego obrazu Agnieszki Osieckiej – raczej o zestawienie marginesowych notatek i dodatków. Teraz głos mają ludzie, którzy z Osiecką nie byli zbyt blisko (chociaż, rzecz jasna, nie tylko tacy), rozmówcy, których wspomnienia ograniczają się do kilku wspólnych chwil, a i ci, którzy mają „własne wersje” przedstawianych przez innych wydarzeń. Jedni odżegnują się od podkreślania stopnia zażyłości z poetką, inni chlubią się znajomością i próbują dzięki niej zaistnieć. Tom gromadzi zarówno przejawy snobizmu, jak i autentycznej tęsknoty. Bywa, że niektóre wydarzenia (jak pamiętny festiwal z podwójną parodią) doczekują się kilku opowieści o charakterze anegdotycznym. Jest w tym i sama Osiecka: w drobnych wstawkach, dopowiedzeniach i zapiskach wyszperanych w dokumentach – lub po prostu z rozmaitych publikacji. To jednak zawsze Osiecka mniej znana – tematy głośne przestają tu mieć znaczenie, a zamiast nich do wspomnień trafiają detale. Zdarza się i tak, że ktoś próbuje rzucić nowe światło na przeszłość i przez swoje zapiski domaga się reinterpretacji danych (w tym zbiorze mieści się na przykład romans z Przyborą). „Koleżanka” to Osiecka po raz kolejny – tak, że czytelnicy bardziej skupiać się będą na mimowolnie tworzonych autoportretach kolejnych wspominających – niż na bohaterce tomu.
W „Koleżance” wspomnienia dobierane są też pod kątem tematyki. Chodzi o to, żeby nie zmęczyć odbiorców powtarzanymi do znudzenia lub powszechnie znanymi motywami – to Osiecka mniej znana ma się tu pojawiać, nawet za cenę utraty wagi informacji. Bez względu na stopień odkrywczości danych każdy szkic wzbogacany jest o przypisy – często bardzo rozbudowane. W przypisach tych pojawiają się obszerne cytaty z Osieckiej, dane biograficzne lub weryfikowane wiadomości. Te uzupełnienia zamieniają się w kolejną lekturową ciekawostkę. W przypisach tworzą się zalążki dyskusji, tu nakreślane są tematy do dalszych poszukiwań.
„Koleżanki” – jak i innych tomów cyklu – nie da się traktować jako zbioru konwencjonalnych i pełnych żalu zapisków wspomnieniowych po śmierci sławnej osoby. Tu liczą się nawet okruchy wspomnień pozwalające bliżej poznać bohaterkę książki. Szczerość staje się podstawowym założeniem w doborze tekstów. Część twierdzeń może więc być dla odbiorców nowością lub zaskoczeniem – i to rekompensata za ich „drugorzędność” w odkrywaniu historii o Osieckiej. „Koleżanka” to zestaw opinii pobocznych, niekiedy uzupełnianych o twórcze współdziałania, inspiracje lub relacje zawodowe. W przypadku Osieckiej nie może też zabraknąć tematów kontrowersyjnych. „Koleżanka” nie będzie mieć problemu z dotarciem do szerokiego grona odbiorców, warto jednak pamiętać, że to uzupełnienie biografii i zapisków Osieckiej, a także „pierwszych” wspomnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz