Znak, Kraków 2015.
Wiara w nieznane
Do tych odbiorców, który w cuda wierzą i nie zamierzają kwestionować boskiej ingerencji w los przypadkowo wybranych ludzi, Eric Metaxas bez problemu dotrze. Przekaże im swoją próbę uporządkowania opowieści o cudach i zjawiskach cudopodobnych. Sceptyków nie przekona – sam bowiem nie bierze pod uwagę argumentów swoich potencjalnych przeciwników, nie dopuszcza ich istnienia ani do świadomości, ani do narracji. „Cuda” to zatem książka jednostronna i… próbująca wprowadzić terminy okołoreligijne do popularyzatorskiego obiegu.
Metaxas proponuje obszerne wprowadzenie dotyczące niewytłumaczalnych zjawisk. Przypomina cuda opisane w Biblii (i przeprowadza ich dodatkowe omówienie), traktuje te wydarzenia jako niezbity dowód na to, że cuda się zdarzają. Wprowadza definicję cudu i tłumaczy jego sens: wie, że ma do czynienia z odbiorcami wychowanymi w duchu konsumpcjonizmu, zajmuje się więc również tworzeniem swoistej antyinstrukcji: odpowiada na pytanie, dlaczego cuda nie mogą się zdarzyć każdemu, kto ich potrzebuje lub zapragnie. Jednocześnie utrzymuje, że ma w swoim otoczeniu mnóstwo znajomych, których doświadczenia da się rozpatrywać w kategorii cudu. Metaxas usiłuje pogodzić religię i naukę, by uzasadnić sens badań nad cudami – to prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza ze względu na dość wybiórczo stosowane argumenty. Autora interesują cuda – wszystko, co poza nimi, można traktować mniej poważnie. W pierwszej części tomu zajmuje się także stosunkiem chrześcijan do cudów.
Druga część to zestaw tematycznie posegregowanych opowieści o cudach, które przydarzyły się osobom uznanym przez autora za godne zaufania. Tę, obszerniejszą, część książki dzieli Metaxas na cudowne nawrócenia (to chyba temat, który najmniej kojarzy się z cudem w potocznym rozumieniu – i który najczęściej spotyka się w rozmaitych zwierzeniach), cudowne uzdrowienia (dla równowagi – najbardziej popularny motyw przy mówieniu o cudach), uzdrowienia wewnętrzne (polegające na odzyskiwaniu spokoju czy na pogodzeniu się z przeszłością, znów niezbyt kojarzone z klasycznymi cudami), obecność aniołów i cuda „inne”, spotykane w codziennym życiu (wśród nich takie błahostki jak sen-natchnienie cy odnalezienie zgubionych kluczy). Taki dobór zagadnień czasami wywołuje wrażenie, że Metaxas szuka cudów na siłę i przyjmuje za cudowne te wszystkie zjawiska, któ®e jego rozmówcy za takowe uznali. Nie ma tu najczęściej cudów spektakularnych (chociaż kilka przypadków wyraźnie zaprzecza prawdopodobieństwu). Autor chce dostrzegać cuda wszędzie – a to nie pomoże w pozyskiwaniu społecznej akceptacji.
Metaxas przywołuje tu dosyć bogatą galerię postaci. Ludzie, którzy opowiadają swoje historie, często zasługują na uwagę po prostu ze względu na charaktery czy życiorysy – tematyzacja tomu trochę przesłania te wartości. Lektura „Cudów” pokazuje raczej, jak dopatrywać się tego typu zjawisk we własnym życiu – i jak podporządkować swoją wiarę klasyfikacji cudów. Eric Metaxas chce przekonywać czytelników do cudów, ale zapędza się w tych staraniach tak daleko, że traci zdolność obiektywnej oceny sytuacji. Pisze przez cały czas obrazowo i atrakcyjnie pod względem narracji, ale dobór ocen czy zjawisk może być mało przekonujący dla ogółu odbiorców. Metaxas bardziej pokazuje, co dla niego jest cudem – i jak się do cudów odnosi – to indywidualne spotkanie z sytuacjami, które interpretować można na różne sposoby. Ten autor zdecydował się na filtr z wiary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz