Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
Druga przeszłość
Allie Larkin odwołuje się do bardziej ukrytego marzenia niż sen o Kopciuszku. Swojej bohaterce Jenny pozwala przez pewien czas żyć alternatywnym życiem. I nie jest to wcale scenariusz z powieści fantasy, a ze zwykłej optymistycznej (wbrew wszystkiemu) obyczajówki. Jenny, która kiedyś marzyła o malowaniu, ugrzęzła w firmie PR i cierpliwie znosi to, co przyniosło jej życie. Historia zaczyna się boleśnie konwencjonalnie: bohaterka czeka na oświadczyny i opracowuje w myślach własne reakcje. Wszyscy poza nią wiedzą, że do spodziewanego wydarzenia nie dojdzie. I to ostatni moment w książce, kiedy Larkin prowadzi opowieść według schematu. Od rozczarowania historia się zaczyna. Potem Jenny zyskuje od losu szansę. Dość dziwną.
Młoda kobieta ze złamanym sercem wyjeżdża w zastępstwie na biznesowe szkolenie. W hotelu serdecznie wita się z nią Myra, dawna klasowa przyjaciółka. Wprawdzie Jenny żadnej Myry nie zna, ale nie prostuje pomyłki. Próbuje się dopasować do powszechnego wyobrażenia Jessie Morgan, oczekiwanej na zjeździe klasowym. Poznaje jej przyjaciół (uczucie, za którym od zawsze tęskniła) i jej byłą miłość. Wprowadza się do zgranej paczki i najlepiej jak potrafi odgrywa rolę Jessie. Przy okazji stara się też przejąć jej wyraźnie przebojowy charakter i dokonać tak potrzebnych w swoim życiu zmian. I wreszcie naprawić relacje z przeszłości.
Wśród zżytych ze sobą ludzi po trzynastu latach rzekomej rozłąki Jenny-Jessie ma szansę dotrwać do końca maskarady. W swoim-nieswoim nowym życiu uzupełnia wspomnienia i uczucia o wartości, których nie mogła otrzymać dawniej. Pilnuje, żeby nie popełniać gaf, ale nawet drobne wpadki da się zatuszować w serdecznym i wyrozumiałym środowisku. Z przyjaciółmi (których dopiero co poznała) Jenny przeżywa młodość po raz drugi. „Zrządzenie losu” to powieść oparta na udanym pomyśle i poprowadzona tak, żeby nie trzeba się było zastanawiać nad sensem postaw bohaterki. Odbiorczynie wpadają w świat, za którym nie tylko Jenny tęskniła – ten świat wyraźnie przegrywa ze zwyczajnością. Tu nie ma rozpadających się związków, rodzice-alkoholicy tracą na znaczeniu (podobnie jak rozhisteryzowane matki), we wzajemnych relacjach króluje zrozumienie i akceptacja. Tego środowiska nie chce się opuszczać, Larkin wyczarowała prawdziwy azyl.
Jenny nowe wcielenie zaczyna od zera: z dala od domu, pracy i byłego faceta, bez własnych ciuchów. Jedynie oszczędności (na wymarzony dom) zachowuje i może wykorzystać na metamorfozę. Zmienia absolutnie wszystko, dokonując niemal rytualnego oczyszczenia. Stopniowo wprowadza odbiorczynie w swoją historię, równolegle włączając je w losy paczki Jessie. Stare życie pełne jest trosk i nawarstwiających się problemów. Nowe kusi brakiem odpowiedzialności i zabawą – ale nie tylko. Jenny może dać się poznać inaczej niż do tej pory. Cała ta powieść ma sporo zalet. Napisana jest z humorem i wprowadzanymi niezłymi rozwiązaniami, przywołuje wprawdzie dość stereotypowe sylwetki bohaterów – ale nie są to papierowe postacie, raczej ucieleśnienie marzeń i nadziei niezrealizowanych w młodości Jenny. Obfituje w niespodzianki i zapewnia dystans od codzienności – Jenny może niemal bez konsekwencji szaleć, bo tego oczekuje po niej grupa. Allie Larkin unika sentymentów, nawet kiedy wprowadza do książki trudniejsze zagadnienia. Nie zapewnia cukierkowej fabuły, za to lubi swoich bohaterów – a to przekłada się na klimat opowieści. „Zrządzenie losu” nie należy do typowych obyczajówek: zawiera szereg zgrabnych obrazków, które spodobają się nawet wymagającym czytelniczkom. To lekka, sprawnie napisana historia bogata w tajemnice i przypadki, a przy tym rozwijająca się naturalnie i bez zastrzeżeń. Tą książką Allie Larkin zyska dość szybko wiele fanek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz