W.A.B., Warszawa 2015.
Beatles
Nie da się chyba napisać biografii Johna Lennona bez odwołań do historii Beatlesów – i Tim Riley nawet tego nie próbuje. Jego „Lennon. Człowiek, mit, muzyka” to opowieść łącząca twórczość i życie prywatne legendy – a do tego zestaw interpretacji i wyczulenia na najdrobniejsze muzyczne sygnały. Riley nie funkcjonuje tu jako archiwista dorobku Lennona: jego najbardziej pasjonuje muzyka i to muzyce podporządkowuje swój wywód, pełen wypowiedzi znajomych Lennona, komentarzy do utworów i życiowych decyzji, zdjęć oraz anegdot zestawianych z rzeczowym wyliczaniem faktów.
Riley potrafi oddzielać prawdę od przypuszczeń, zawsze sygnalizuje wątpliwości, których nie udało się rozwiać. Poszczególne opinie konfrontuje ze sobą, nie tyle szukając ogólnego portretu bohatera, co – uwiarygodnienia informacji. Umiejętnie obchodzi się ze źródłami, a przygotowanie muzyczne pozwala mu na wprowadzanie rzeczowych i przekonujących analiz. W „Lennonie” znalazło się więc to, co można wyczytać z życiorysu, ale i to, co znalazło swój wyraz w wyborach muzycznych. Riley z zaciekawieniem sprawdza, jak jego bohater kształtował własną legendę: do tego wizerunku wpasowują się nawet przekomarzanki z managerem zespołu. Co ważne, Lennon u Rileya nie funkcjonuje wyrwany z kulturowego kontekstu: autor pamięta o tym, żeby nakreślać mody, sytuacje i nastroje społeczne oraz ich wpływ na twórcze decyzje Lennona – uzyskuje w ten sposób pełniejszy obraz artysty i pewność, że zostanie lepiej zrozumiany przez czytelników. Tim Riley potrafi też połączyć zgromadzone materiały w opowieść wartką i spójną, biografię nieschematyczną, mimo że prowadzoną według gatunkowych wyznaczników. Ciekawostkę stanowi fakt, że Riley nie pomija w tej książce nawet… pracy realizatorów dźwięku nad efektami działań zespołu. To podejście krytyka muzycznego i fana w jednym zapewni autorowi zasłużone uznanie czytelników.
Dużo miejsca zajmuje tu sama historia Beatlesów. Poza tym Riley przygląda się muzycznym początkom Lennona, zawirowaniom w jego rodzinie, analizuje aranżacje, zatrzymuje się nad tematem narkotyków. Przypomina żarty zespołu i prace nad filmowymi obrazami. Od czasu do czasu przywołuje kolejne kobiety. Rozwiewa mity i akcentuje pracę nad wizerunkiem bohatera. Tak naprawdę do samego Lennona wraca dopiero po rozpadzie Beatlesów. Teraz nadchodzi czas na opisywanie prywatności czy związku z Yoko Ono. Lennon ponownie staje się w tomie najważniejszy.
Tim Riley pokazuje, jak odczytywać muzyczne dokonania Lennona. Jego prywatne decyzje odnotowuje, ale pozbawia odautorskich ocen – silny za to czuje się w temacie muzyki, nic więc dziwnego, że z upodobaniem powraca do kolejnych utworów i ich przesłań. Stara się przedstawić proces budowania legendy Lennona – w tym celu zwraca się do jego otoczenia z prośbą o opinie i podsumowania. Udaje mu się stworzyć książkę, w której muzyczne tematy równoważą się z życiowością: to biografia przefiltrowana przez twórcze dokonania. Apetyczny tom ozdabiany jeszcze licznymi zdjęciami („skandaliczna” kiedyś fotografia nagich Lennona i Yoko Ono otwiera wstęp) nie jest jednak skarbnicą sensacji na temat Lennona. Riley unika dziennikarskiego tonu, istnieje tu raczej jako specjalista od muzyki (więc i pośrednio – od twórcy muzyki), o czym świadczy także profesjonalny ton wywodów. „Lennon” to obszerna biografia, w której fakty traktuje się z takim samym szacunkiem co informacje zakodowane w sztuce. Tim Riley stworzył książkę przynoszącą odpowiedzi na kilka pytań, ale jego „Lennon” także kilka innych pytań generuje. To publikacja nie tylko dla fanów, ale pozycja obowiązkowa dla próbujących zrozumieć kulturę popularną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz