Muza SA, Warszawa 2015.
Świat magii
W „Zaklętej uliczce” Dorota Gellner zabiera najmłodszych odbiorców na spotkanie z wyobraźnią, baśniowością i magią. Proponuje dzieciom zestaw krótkich obrazków, spisanych prozą rymowaną, nieco figlarnych, trochę tajemniczych, a zawsze pobudzających fantazję do działania. „Zaklęta uliczka” pełna jest księżniczek (widzialnych i niewidzialnych), czarodziejów, wiedźm zamieniających się we wróżki, kotów i myszy. Tu króluje noc – ale nie ta mroczna i przerażająca, a noc znana jako najlepsze tło dla snów. Ciemność sprzyja rodzeniu się tajemnic. W „Zaklętej uliczce” wszystko jest migotliwe, opromienione blaskiem księżyca, lustrzane, piękne i intrygujące jednocześnie.
Dorota Gellner zabiera czytelników w podróż daleką od stereotypów i banałów. Tutaj księżniczki nie przypominają cukierkowych istot z popserii dla dziewczynek – to bohaterki z charakterem, przekonujące do siebie odbiorców obu płci. Zresztą ta autorka nie pozwala na zwyczajność nikomu – nawet braciszek z siostrzyczką mogą zastanawiać się, czy w tej uliczce sami nie są zaklęci. Zaklęcia to obietnica przygody, zapowiedź atrakcyjnych wydarzeń i serii niespodzianek. Każdy, kto tu wkracza, musi być wyjątkowy. Każdy, kto jest wyjątkowy – zasila swoją obecnością krainę magii. Dorota Gellner nie musi precyzować samych przygód – tego dokona wyobraźnia najmłodszych. Autorka dostarcza im jedynie pożywki: wprowadza atrakcyjnych bohaterów, nakreśla tło bądź scenkę, zakrapia odrobiną magii i znika, by dalszy proces wymyślania doświadczeń postaci mógł rozgrywać się już bez jej udziału, w umysłach dzieci. To zjawisko rzadkie dzisiaj w literaturze czwartej nastawionej na morały i opowiadanie wszystkiego do końca. Serie niedomówień Doroty Gellner nie oznaczają braku puent, a jedynie umiejętność wycofywania się ze stworzonego świata, swoistą literacką dyskrecję zapewniającą rozrywkę i ćwiczenia z kreatywności maluchom.
„Zaklęta uliczka” najmłodsze dzieci oczaruje formą. Dla tych, którym nie trafi jeszcze do wyobraźni, będzie serią znakomitych kołysanek – ze względu na zrytmizowanie i rymy w opowieści. Gellner powraca tu do zadań literatury oralnej, imituje jej śpiewność. Sylabotonik sprawdza się jako uspokajacz całodziennych emocji. Nawet na płaszczyźnie instrumentacji głoskowej autorka stara się o wrażenie magiczności i baśni. To dla dzieci szansa na spotkanie z niezwykłą atmosferą, prostych miniaturek – i na poznanie możliwości twórczych, jakie ma literatura.
„Zaklęta uliczka” to nie tylko magia tekstu, to również piękne ilustracje. Ela Śmietanka-Combik bawi się tu fantastycznymi skojarzeniami: pozwala bohaterom fruwać, zabiera ich na leśne przyzamkowe spacery, wysyła na Księżyc i w gąszcz roślin. Sięga po różne techniki zdobienia opowieści, do lektury przyciągają nie tylko zadowolone miny postaci, ale też wzorzyste tła czy… dowcipy poukrywane w grafikach. Te obrazki też sprawiają wrażenie magicznych, ujmują specyficznym baśniowym klimatem.
Dorota Gellner w „Zaklętej uliczce” nie musi zaskakiwać dzieci pomysłami – wystarczy, że daje im narzędzia i przestrzenie do tworzenia dalszych historii bohaterów. Zaczarowuje bajki bez konieczności pouczania odbiorców: pozwala im się bawić i spędzać miłe chwile w świecie wyobraźni, razem z bajkowymi postaciami, gotowymi do wyruszenia po przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz