poniedziałek, 16 lutego 2015

Mark B. Mills: Psia story

Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

Przyjaźń przez smycz

Daniel nie opuściłby swojej dziewczyny, Klary. Może właśnie dlatego to on staje się stroną porzuconą. Nie może jednak – wzorem wszystkich opuszczanych – pozbyć się siedlisk wspomnień. A to dlatego, że Klara zostawia mu swojego psa. Bardzo brzydkiego kundla o imieniu Burek. Nie jest pozbawiona serca, wie, że Daniel i Burek nigdy się ze sobą nie dogadywali, zaleca więc byłemu ukochanemu oddanie psa z powrotem do schroniska. Ale tam Burka czekałaby kastracja… Daniel, wiedziony męską solidarnością, zabiera psa z powrotem do domu, a potem i do nowej pracy. Nieoczekiwanie Burek staje się psią gwiazdą. „Psia story” to lekka obyczajówka, w której obecność zwierzęcego bohatera zapewnia dowcip i oryginalność akcji. Mark B. Mills nie musi już silić się na fabularne eksperymenty – wystarczy mu szorstka przyjaźń człowieka i kundla – porzuconych przez jedną kobietę. Pieskie życie faceta to okazja do dobrodusznych kpin. Daniel nie jest ofiarą – nieźle sobie radzi, tyle że musi jeszcze uporać się z nieudaną przeszłością.

„Psia story” to w pierwszej kolejności komizm. Dramatu bohatera nikt nie potraktuje na serio, skoro całe przeżycie w groteskę zamienia najbrzydszy pies świata. Daniel nie rozczula się nad sobą i nie wiesza psów na niedawnej ukochanej – robi wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do zwyczajnego życia. Dowcipowi sprzyjają również sceny biurowe – praca copywritera obfituje w przyjemności i niespodzianki, nawet jeśli nie wszyscy akceptują obecność Burka. Pojawia się tu oczywiście również piękna i wyrozumiała kobieta, tak, żeby Daniel nie musiał zbyt długo rozpamiętywać sercowej porażki. Sam Burek też odwraca uwagę od przeszłości – wykazuje się dużą inteligencją i urokiem mimo szpetoty. Mark B. Mills dba o dobre samopoczucie czytelniczek – tworzy optymistyczne czytadło dla śmiechu. Nieprzypadkowo w notkach okładkowych Daniel określany jest jako „inkarnacja ducha Bridget Jones w ciało mężczyzny”.

Ze względu na rozrywkę autor rezygnuje z kreślenia skomplikowanych portretów i międzyludzkich zawiłości. Daniel może odkryć prawdę o Klarze wtedy, gdy będzie na to gotowy – tak, żeby nie stanowiło to dla niego niepotrzebnego ciosu. Zresztą sama Klara, nieobecny czarny charakter, wydaje się miła i nie budzi niechęci. „Psia story” utrzymywana jest w pozytywnym tonie, to czytadło, które ma dodawać otuchy i zapewniać odbiorczyniom uśmiech. Autorowi nie chodzi o prawienie morałów czy szukanie tanich pocieszeń. Proponuje, by zaakceptować opowieść zgodnie z jej naturalnym rytmem. W ten sposób czytelniczki staną się częścią w miarę bezpiecznego i stabilnego świata, jaki buduje sobie Daniel dzięki obecności Burka.

„Psia story” jest powieścią dosyć krótką, ale nie znaczy to, że autor gna przez fabułę do oczywistego happy endu. Wprost przeciwnie: potrafi cieszyć się drobiazgami i włączać do historii wątki definiujące postacie w różnych okolicznościach. Nie ingeruje jednak przesadnie w bieg wydarzeń, pozwala akcji toczyć się swoim trybem. W „Psiej story” tanie zachwyty nad zwierzętami zastąpione zostały relacją niemal kumpelską, aż zabawną w międzygatunkowym porozumieniu. To powieść obliczona na poprawę humoru, bez sentymentów poruszająca znaczenie zwierzęcych przyjaciół w życiu człowieka. Mark B. Mills nie troszczy się o prawdopodobieństwo wydarzeń – wyzwala z nich za to ogromną energię i pokrzepiającą siłę. „Psia story” to krótka lektura na małe wytchnienie, zapewniająca dystans i śmiech. Niewymagająca, lekka i niemal błyskawiczna. Do tego skonstruowana z pomysłem i bogata w absurd. Nie tylko dla miłośników psów, chociaż tym spodoba się już sam pomysł na historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz