niedziela, 14 grudnia 2014

Wiesław Michnikowski w rozmowie z Marcinem Michnikowskim. Tani drań

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Idol

Wiesław Michnikowski zdecydowanie nie należy do gawędziarzy, którzy z radością opowiedzą innym własne życie ze wszystkimi barwnymi szczegółami, a potem dorzucą jeszcze parę anegdotek od kolegów. Żadnemu dziennikarzowi nie udałoby się wyciągnąć lubianego aktora na prywatne zwierzenia. Nawet jego syn, Marcin Michnikowski, ma z tym problemy: radzi sobie jednak, nawiązując do rodzinnych rozmów, anegdot i wspomnień. I tak, z dialogu ojca i syna, wyrasta „Tani drań”, wywiad-rzeka z Wiesławem Michnikowskim. W odróżnieniu od wielu podobnych aktorskich publikacji – to niemal strumyk zwierzeń, bo Michnikowski nie kwapi się do rozdmuchiwania opowieści. Jest konkretny, zdystansowany i nieco nieśmiały. Ta postawa właściwie nieznana w czasach, w których media kreują coraz to nowych celebrytów i karmią się niewiele znaczącymi detalami z ich egzystencji. Michnikowski nawet nie tyle chroni własną prywatność, co nie wierzy, że jego życie mogłoby kogoś zainteresować.

„Tani drań” ma oczywisty chronologiczny przebieg. Rozpoczyna się od nakreślenia historii rodziny i najwcześniejszych – lub znanych z rodzinnych przekazów – wspomnień. Syn pomaga w utrwalaniu międzypokoleniowych historii, ożywia portrety, dokłada do relacji to, czego żaden dziennikarz by nie dodał z oczywistych względów. W odróżnieniu nie tylko od kolegów po fachu, Wiesław Michnikowski o wojnie mówić nie chce. Temat zamyka dość szybko, znacznie chętniej opowiada o teatrze, kabarecie i telewizji. O zawodzie aktora od strony teoretycznej Michnikowski nie mówi – zamiast teoretyzowania woli odnosić się do własnych doświadczeń z pracy nad kolejnymi rolami.

Jawi się Wiesław Michnikowski jako wnikliwy obserwator obdarzony dobrą pamięcią do fraz: często przywołuje fragmenty słyszanych na podwórku piosenek, monologów satyrycznych czy obiegowych haseł. Ubarwia nimi wspomnienia, sprawia, że znacznie łatwiej można wczuć się w klimat scenki. Marcin Michnikowski zresztą pisze w posłowiu do tomu, że żałuje, że nie udało się zachować w tekście wszelkich aktorskich zagrań – zmian akcentów, informacji czy melodii tekstów – ale też w lekturze dają się wyczuć stylistyczne zabawy, więc czytelnicy nie stracą tego do końca. Niezrównany jest aktor w prezentowaniu dowcipów, jakie przygotowywał kolegom – to żarty wymagające wysiłku i starannie przemyślane, nie pozostają zatem jedynie w sferze humoru sytuacyjnego dostępnego świadkom wydarzenia, będą bawić również i tutaj. Rzadko zdarzają się też anegdoty już publikowane, więc „Tani drań” rozbawia.

Familiarne pytania i krótkie, rzeczowe odpowiedzi nie zapewnią czytelnikom lekturowego przesytu, ale książka przygotowana została tak, by udało się w niej zmieścić to, co najważniejsze. Michnikowski nie zrazi do siebie fanów, nie wywoła też żadnego skandalu. Podtrzymuje tą publikacją swój artystyczny wizerunek. A że zwięzłe wspomnienia nie zabierają zbyt dużo miejsca (ani czasu czytelnikom), książka została wzbogacona o liczne zdjęcia z archiwum aktora. To one – w połączeniu ze spisem ról z aneksu – dają odbiorcom najlepszy przegląd scenicznych dokonań Wiesława Michnikowskiego. Jego fenomenu nie tłumaczy tu nikt – i dobrze, bo „Tani drań” nie jest pomnikiem – to sympatyczna i ciepła książka, która powstała w odpowiedzi na wydawnicze mody i uzupełni niejedną biblioteczkę. Wiesław Michnikowski w „Tanim draniu” zyskuje komfort opowiadania – dobrze czuje się w tej rozmowie i chociaż nie lubi mówić o sobie, proponuje czytelnikom kilka ciekawostek. Reszta należeć będzie do biografów, którzy do strzępków wspomnień dodadzą zapewne to, czego próżno by tu szukać: recenzje występów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz