poniedziałek, 22 grudnia 2014

Paul Rees: Robert Plant. Życie

Bukowy Las, Wrocław 2014.

Muzyka

Paul Rees nie szuka oryginalnych rozwiązań i nie zajmuje się kreowaniem legendy. Za zadanie obiera sobie jak najbardziej rzetelne zaprezentowanie egzystencji Roberta Planta – w miarę możliwości bez emocji oraz bez prywatnych komentarzy, nawet jeśli ceni sobie muzykę Led Zeppelin. „Robert Plant. Życie” to zatem stonowana biografia artysty niepokornego, obrazek dla fanów i sposób na uwiecznienie gwiazdy rocka także w świecie publikacji książkowych. Rees zachowuje się tu jak dziennikarz skupiony na celu – książce – nie przyjmuje ani postawy fana, ani literata. Interesują go suche fakty i komentarze wygłaszane po latach. Do tego musi jeszcze zestawiać ze swoimi odkryciami wiadomości z innych książek czy wywiadów: wykonuje więc również pracę archiwisty. Ale nie wydaje się, żeby go to nużyło. Paul Rees chce obserwować Planta jako gwiazdę – a poza tym nie zamierza rewolucjonizować rynku biografii. Wystarcza mu rola kronikarza.

Tom „Robert Plant. Życie” wpisuje się w serię opowieści o artystach zbuntowanych, niepokornych, a i odważnie kierujących swoimi karierami. Na planie literackim to po prostu rozbudowany reportaż. Rees doskonale zna kolejne elementy szablonu biografii – i korzysta z nich konsekwentnie. Obowiązkowo zatem przeprowadza czytelników przez dzieciństwo bohatera i pierwsze muzyczne fascynacje, by zatrzymać się na temacie tworzenia. Muzyczne inspiracje i szkolne zabawy w tworzenie zespołów dość szybko zamieniają się tutaj w zajęcie tyle poważne, co traktowane lekko. Robert Plant ukazany został jako artysta zdecydowany, świadomy scenicznego wizerunku od pierwszych występów i poszukiwań po solową karierę po Led Zeppelin.

Rees nie zamierza przyglądać się recenzenckim ocenom i warsztatowi twórczemu Planta. W tej książce brakuje miejsca na popisy krytyków czy na teoretyzowanie na temat sztuki. Plant dąży do realizowania własnych założeń, a Rees przechodzi nad tym do porządku dziennego. Nawet gdyby chciał dokonywać analiz wybranych utworów czy krążków – nie pozwoliłaby mu na to konwencja tej książki. Autor poprzestaje więc na odnotowywaniu co ważniejszych kwestii, bez wnikania w fachowe decyzje. Musi też uważać, by nie powielać znanych anegdot. Z tym radzi sobie przez odwołania do wspomnień współpracowników Planta. Czas sprawia, że pozostają z licznych historyjek te najbardziej wyraziste. Zmienia się również ich funkcja w książce: zamiast dostarczać rozrywki, składają się na portret artysty.

Niewiele tu życia prywatnego. Rees przedstawia, oczywiście, ciemną stronę tras koncertowych, temat narkotyków i imprez nie będzie tu tabuizowany. Daje się zauważyć dysproporcja między sceną i tematem rodziny – ten drugi powraca przeważnie jako tło rozmaitych dramatów i przykrych wydarzeń. Rees nie walczy z etykietką Planta jako kobieciarza – swobodnie za swoimi rozmówcami rzuca liczbą kobiet, z którymi bohater tomu miał się przespać. Rees zyskuje w tej książce dystans do Planta, do czego przyczyniają się również rozmowy po latach. Im dalej od anegdotycznego wydarzenia, tym ostrzej i wyraźniej można je przedstawić – to zasada, która rządzi tomem.

„Robert Plant. Życie” jest lekturą o charakterze informacyjno-rozrywkowym. Próba uwiecznienia idola, ale też chęć przedstawienia świata dalekiego od wyobrażeń o życiu gwiazd to dwa motywy, które wyznaczają kierunek badań autora. Biografia jest rzetelnie przygotowana, a w narracji tylko czasami przypomina poetykę popowych publikacji. Ale nie da się pozbyć wrażenia, że schematyczność gatunku nieco psuje czytelnikom odbiór tej opowieści, bez względu na barwną egzystencję Planta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz