Iskry, Warszawa 2014.
Mistrzowie obliczeń
Mariusz Urbanek jako biograf nie zawodzi w dalszym ciągu. Jego najnowsza publikacja, „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna” to opowieść o życiu kilku uczonych – jednocześnie wybitnych umysłów i nieprzystosowanych do zwykłej egzystencji osobowości. A że Urbanek sprawdza się jako poszukiwacz anegdot – w tym temacie znalazł pole do popisu. Można nawet nie lubić matematyki, a i tak „Genialnych” czytać z przyjemnością – autor nie skupia się bowiem na przybliżaniu odbiorcom sedna badań, a na prezentowaniu codzienności matematyków. W gronie najlepszych znaleźli się m.in. Stanisław Mazur, Stefan Banach czy Stanisław Ulam. Nazwiska utrwalone w historii – i to nie tylko w historii matematyki (Ulam jako jeden z pracujących nad bombą atomową) ożywają tu i trafiają do powszechnej świadomości. Urbanek trochę przypomina odbiorcom o postaciach ze świata nauk ścisłych, a trochę bawi się opowieściami, które żal byłoby stracić.
„Genialni” ze względu na obecność kilku ważnych bohaterów nie przypominają typowych biografii. Urbanek proponuje migawki z doświadczeń kolejnych postaci, wprowadza je szybko i przeplata ze sobą. Koncentruje się na jednej sylwetce na chwilę, żeby dostarczyć czytelników paru biograficznych szczegółów i natychmiast przejść do następnego przedstawiciela „lwowskiej szkoły matematycznej”. Taki rytm tomu wydaje się bardzo Urbankowi odpowiadać – ten autor przecież celowo wynajduje w życiorysach ciekawostki i anegdoty, by osłabić „encyklopedyczne” brzmienie wiadomości. I „Genialnych” skleja z takich właśnie odkryć. Tu mniej liczy się, kto z jakiej rodziny się wywodził. Scenki towarzyskie niemal całkowicie zdominują pierwszą część książki. A wśród barwnych opowieści pojawiają się historie o niezwykłych sposobach zdobywania tytułów naukowych, o grach w gronie matematyków czy o ich życiowej nieporadności. Niewiele życia prywatnego, ale niewiele też sfery naukowej, jakby bohaterów najlepiej definiowały wzajemne „zabawy”. Wielkie matematyczne odkrycia są sygnalizowane tu jakby przypadkowo, na marginesie prezentowania ciekawych charakterów postaci. Dość szczegółowo Urbanek opisuje też czas wojny – tu musi zrezygnować z lekkiego tonu, ale nie zaburza przez to samego rytmu opowieści. Nie porzuca też mozaikowej formy – wciąż przeskakuje od uczonego do uczonego. W ten sposób nawet z fragmentarycznych życiorysów złożyć może całość, spójną relację rozbudzającą ciekawość odbiorców, a nie nudną.
Bo Urbankowi przede wszystkim zależy na zaprezentowaniu barwnych postaci, które nie zabiegały o rozgłos i nie wdarły się do powszechnej świadomości. Matematycy z lwowskiej szkoły z jednej strony przełamują stereotyp poważnych uczonych zaangażowanych w rozwój nauki i przekazujących innym wyniki swoich badań, z drugiej jawią się jako gromada indywidualistów z czasem niezrozumiałymi dla otoczenia przyzwyczajeniami. Matematyka plasuje się gdzieś w tle, zresztą zdarza się, że wybitny przedstawiciel tej dziedziny wiedzy ma problemy z dodawaniem cen gazet. Takich smaczków Urbanek dostarcza bardzo dużo – wydaje się niemal, że tylko w ich poszukiwaniu sięga do materiałów źródłowych i odtwarza pozanaukowe relacje między genialnymi.
Wcale nie trzeba znać się na matematyce, żeby cieszyć się lekturą. Dla ceniących tę gałąź nauki „Genialni” mogą być miejscami rozczarowujący – Urbanek pomija specyfikę problemów-zagadek, oddala się od liczb i wzorów czy dowodów matematycznych. Czasem aż chciałoby się zerknąć – przy okazji cieszenia się anegdotami – na to, co stanowiło codzienność bohaterów. Autor jednak dostarcza wyłącznie humanistycznego spojrzenia na biografie uczonych, wyjaśnienia matematycznych zawiłości pozostawiając innym. Tym sposobem poszerza grono swoich odbiorców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz