Marginesy, Warszawa 2014.
Radość tworzenia
Ta publikacja powinna zyskać tytuł biografii roku i znaleźć się na półce każdego, kto zachwycał się propozycjami Jima Hensona. „Tatę Muppetów” czyta się jak znakomicie napisaną powieść – mimo świadomości gatunkowych ograniczeń. Brian Jay Jones zabiera odbiorców do świata, w którym wszystko jest możliwe, wyobraźnia nie ogląda się na technologiczny postęp, a dobra zabawa zastępuje pracę. A przecież przez sporą część książki Jones nie mówi o Hensonie, a o jego postaciach. „Tata Muppetów” pozwala obserwować, jak rodziły się postacie, które zawładnęły sercami dzieci i dorosłych na całym świecie.
Brian Jay Jones popełnia dwa – świadome – błędy, które normalnie dyskwalifikowałyby go jako biografa, a tu wzmacniają historię. Po pierwsze – jest wyraźnie zafascynowany Jimem Hensonem, zachwycony jego dokonaniami i szczęśliwy, że może zagłębiać się w pozostawione dokumenty, przeprowadzać rozmowy z bliskimi i wyszukiwać mało znane fakty. Po drugie – nie zamierza jątrzyć. Pisze bardzo szczegółowo, nie pozbawia swoich odbiorców szansy na dotarcie do trudnych tematów, ale szanuje też milczenie w pewnych sprawach – dlatego niejednego czytelnika zdziwi przełamanie sfery tabu w przypadku późnego związku Hensona. Jest jeszcze jeden „mankament” Jones nie śledzi losów Muppetów do dziś – a przecież przez długi czas zachowuje się tak, jakby pisał biografię Kermita i jego przyjaciół, a o Hensonie wspominał przy okazji.
Ta książka od pierwszych stron wciąga. Jej magnetyczna siła polega między innymi na przekonującym odmalowaniu portretu Jima Hensona, który ze swoich projektów czerpie niemal dziecięcą radość. Bohater tomu najczęściej ukazywany jest w pasjonującej pracy – gdy próbuje walczyć z mitem przedstawień kukiełkowych wyłącznie dla dzieci, gdy tworzy kolejne potwory, które mają wybuchać lub pożerać się nawzajem, gdy obmyśla programy rozrywkowe o nietendencyjnych edukacyjnych przesłaniach. Jim Henson w tej książce zachowuje się jak kilkulatek – prezentuje entuzjazm dziecka, a jednocześnie nie przestaje pracować, staranie dobiera współpracowników i bez przerwy tworzy, a jego twory zaczynają żyć własnym życiem i zyskują należne im miejsce w tomie.
Pasjonujące jest odkrywanie historii Muppetów, budowania ich charakterów i prawdziwości. Brian Jay Jones sporo miejsca poświęca technicznym aspektom pracy lalkarzy – opowiada, jak były animowane kukiełki w czasach, gdy komputerowe animacje nie osiągnęły jeszcze zadowalającego poziomu. Przedstawia sposoby realizacji coraz bardziej odważnych pomysłów i zakulisowe ciekawostki, odnotowuje też narodziny kolejnych ważnych postaci. Jim Henson jawi się tu jako geniusz lalkarstwa i artysta pełen pomysłów, ale też i dobry, charyzmatyczny szef oraz lalkarz skłonny do wygłupów. Jones chętnie przypomina anegdoty z planów, dowcipy i żarty (także z udziałem pacynek). Wypełnia tą treścią większość tomu. Resztę dzieli niemal po równo na sprawy biznesowe związane z prowadzeniem rozrastającej się firmy oraz na kwestie rodzinne – co pewien czas sprawdza, co słychać było u żony i pięciorga dzieci Hensona. Do tego dodaje niemal familiarne relacje z pracownikami – współtwórcami sukcesów.
Brian Jay Jones odwołuje się do wypowiedzi bliskich Hensona, do zapisków wspomnieniowych i dokumentów. Często cytuje bohatera tomu – zwłaszcza by móc używać – na prawach cytatu – entuzjastycznych, silnie emocjonalnych komentarzy. Opinie krytyków przydają mu się do konfrontowania efektów prac Hensona z oczekiwaniami odbiorców. Ale Brian Jay Jones nie ucieka w świat cudzych wypowiedzi przed pisarską odpowiedzialnością. Prowadzi narrację w sposób, który zasługuje na uznanie – potrafi zaprezentować Hensona tak, by przekonali się do niego odbiorcy oraz tak, by sama lektura była przyjemnością. Nie wprowadza skrótów tam, gdzie może wpływać na wyobraźnię czytelników i utrwala niemal wymarzony obraz taty Muppetów – uśmiechniętego, serdecznego i troskliwego Jima Hensona, człowieka, który zawładnął zbiorową wyobraźnią oraz poczuciem humoru kolejnych pokoleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz