piątek, 18 lipca 2014

Karina Schaapman: Mysi Domek. Sam i Julia w cyrku

Media Rodzina, Poznań 2014.

Wakacje Julii

W tym domku można się zakochać. Dla dzieci to zapewne obiekt marzeń, dowód na to, że prawdziwe wnętrza można zminiaturyzować i potraktować jako miejsca do zabaw. Dla dorosłych – to powrót do dzieciństwa. Motyw precyzyjnie wymyślonego domku dla lalek (w tym wypadku – dla myszek) – zachwyci wszystkich. Zwłaszcza że Karina Schaapman nie ustaje w wysiłkach i wciąż dodaje nowe elementy do stupokojowego domku. Teraz stworzyła mysi cyrk dla bohaterów – a i dla dzieci, które dzięki prostej lekturze i bajecznym fotografiom wciąż mogą uczyć się czegoś nowego.

Tym razem Julia spędzi lato w cyrku. Mama myszki dostaje na czas wakacji pracę jako kucharka i osoba odpowiedzialna za cerowanie kostiumów. W trasę zabiera ze sobą Julię, która uczy się chodzić po linie i asystuje w pokazach magika. Julia tęskni za Samem – ale oboje piszą do siebie listy i opowiadają sobie o tym, co przeżyli – ich przyjaźń przez krótką rozłąkę nie osłabnie. W cyrku dzieje się wiele – Julia dowiaduje się, jak sznurować płótna namiotu i jak przygotowywać widownię, sprzedaje też bilety. Dzięki takiemu pomysłowi na minifabułki Schaapman może pokazać dzieciom cyrk od mniej znanej strony – nie jako miejsce cowieczornych pokazów, ale jako miejsce ciężkiej codziennej zwyczajnej pracy. Julia nie narzeka – wszystko jest dla niej nowe i ekscytujące, więc automatycznie ciekawe również dla odbiorców. Autorka w tej historii wykorzystała własne doświadczenia, do czego przyznaje się w krótkim posłowiu – dzięki temu też przygody Julii wypadają tak prawdziwie, a miniaturowe plakaty są replikami tych z dzieciństwa cyrkowego Schaapman.

Tomik „Sam i Julia w cyrku” pozbawiony jest trudnych tematów śmierci i straty bliskich, zamiast tego pojawia się natomiast motyw rozstania, a także subtelnie nakreślana kwestia braku pracy: mama Julii potrzebuje zajęcia, choćby tymczasowego – nie ma żadnej rodziny, na której pomoc mogłaby liczyć. Chociaż autorka nie rozwija tego tematu, ułatwia dorosłym rozmowy z dzieckiem – zapewnia wygodne porównanie.

Kolejna publikacja w serii Mysi Domek to jednak przede wszystkim ogromna książka do oglądania. Krótkie opowiadania spychane są na margines, większą część rozkładówek zapełniają zdjęcia z życia bohaterów. W Mysim Domku można zajrzeć do każdego pomieszczenia, a te są przyjemnie stematyzowane – to łazienka, kuchnia, sypialnia, ale i, na przykład, pracownia garncarska – miejsce wyrabiania glinianych figurek. W sklepie z materiałami nici i włóczki powykładane są w koszykach, a „bele” materiału zajmują całe półki. Rozczulają drobiazgi: naparstek idealnie udaje się na kosz w pokoju pisarki, a haftki służą za zamknięcie skrzyni. Miniaturowe żyrandole świecą, a na małych łóżeczkach leży skotłowana pościel. Wszystko wygląda tak, jakby było przed chwilą używane przez mysich bohaterów. W dodatku zdjęcia są aranżowane na scenki z życia – na jednym w tle zza kotary z koralików wychyla się mysz, która chce sprawdzić, co dzieje się na podwórku . Takich zabaw i niespodzianek jest wiele na każdej stronie, przez co Mysi Domek zamienia się w magiczne i prawdziwe miejsce. To książka, która uruchamia wyobraźnię dzieci, a dorosłym pozwala podziwiać plastyczne rozwiązania oraz pomysłu. Sam i Julia w takim otoczeniu mogą doświadczać wszystkiego – za każdym razem uwagę w pierwszej kolejności przyciągać będzie konstrukcja świata i wyposażenie maleńkich mysich mieszkanek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz