Jaguar, Warszawa 2014.
Erotyzm w komedii
Powieści erotyczne, na które w literaturze pop zapanowała moda, zwykle mają dość nikłą wartość artystyczną, a fabuła podporządkowana w nich jest łóżkowym ekscesom i pożądaniu bohaterów. W literackim porno trudno o ciekawą narrację, złamana zostaje umowa z czytelnikami (a raczej czytelniczkami) – nie ma już oczekiwania ani narracyjnego napięcia. Rzadko w zalewie powieści erotycznych odkryć można coś pomysłowego i przyjemnego do czytania.
Cora Carmack quasi-literacką modę wykorzystuje jednak dość atrakcyjnie. Jej bohaterka, dwudziestodwuletnia Bliss, ma dar pakowania się w kłopoty, ale i dystans do siebie. Bliss jeszcze nigdy nie uprawiała seksu, do czego w przypływie szczerości przyznaje się swojej najlepszej przyjaciółce. Tak zaczyna się „Coś do stracenia”, zabawna powieść romantyczno-erotyczna o baśniowym rodowodzie. Bliss ma zadanie: w knajpie musi poderwać faceta, wylądować z nim w łóżku, pozbyć się cnoty i kompleksów i pod żadnym pozorem nie zakochiwać się w obcym mężczyźnie. Pierwsza część zadania udaje jej się dość szybko, ale potem sprawy się komplikują. Bliss, która relacjonuje całą przygodę, potrafi ze śmiechem przyznać się do własnych wad (tych zresztą jej nie brakuje). Ale umie też zmysłowo i z taktem przedstawiać kolejne etapy seksualnego wtajemniczenia. Cora Carmack analizuje każdy etap wzajemnego przyciągania się bohaterów, pożądanie traktuje jako punkt wyjścia do przekonujących i co najważniejsze, ładnych literacko opisów. Bliss musi się najpierw upewnić, że pragnie partnera, poczuć się bezpiecznie i rozbudzić zmysły – to wszystko autorka jej zapewnia, owszem, kosztem lekkiego schematyzmu w fabule, ale bez banałów.
Ogromnym plusem „Czegoś do stracenia” jest narracja. Bliss to ironistka – owszem, jest mistrzynią w prowokowaniu niezręcznych sytuacji, ale też umie ze śmiechem je prezentować. W jej ujęciu wszystko może stać się powodem radości odbiorców. Z jednej strony jest więc komizm, najczęściej w powieściach erotycznych nieznany. Z drugiej – sposób ujmowania tematu seksu. Carmack jest subtelna, stawia na zmysłowość, a do tego potrafi szczegółowo i bez nudy opisać każdy najdelikatniejszy dotyk. Opisy łóżkowych odkryć zajmują w tej powieści całkiem sporo miejsca, a jednak autorka nigdy nie nudzi i nie męczy odbiorców. Pozwala im lepiej zrozumieć bohaterkę – a w dobie literackiej mody na seksualne podboje, zwalnia tempo i przypomina, jak rozkoszować się – w opowieści – drobnymi gestami. Proponuje ciekawą alternatywę wobec powieści erotycznych. Carmack znajduje równowagę między śmiechem i podnieceniem, dla swojej bohaterki ma wiele sympatii – mimo że czasem mocno komplikuje jej egzystencję.
Bliss boi się pierwszego razu, ale nie chce dłużej być dziewicą. „Coś do stracenia” to historia oglądana z poziomu łóżka, ale pełna rozmaitych perypetii „życiowych”. Dwudziestolatków Carmack przedstawia w krzywym zwierciadle. Autorka naśmiewa się ze wszystkiego, a jednocześnie nadaje narracji dosyć ciepłą barwę, tak, że Bliss wypada tu bardzo ciekawie. Siłą tomu „Coś do stracenia” jest dobry pomysł na budowanie fabularnej intrygi oraz styl prowadzenia historii. Carmack nie traktuje tej opowieści przesadnie poważnie – dlatego łatwo jej wybaczyć kilka sentymentalnych scenek. Autorka zaproponowała ciekawą powieść rozrywkową z dobrze wyważonymi scenami erotycznymi, ale przede wszystkim trafiła na atrakcyjny dla czytelników pomysł. Jej bohaterce daleko do ideału (w przeciwieństwie do reprezentanta płci przeciwnej), każda postać obdarowana tu została silnym charakterem i każda ma swoją rolę do odegrania. „Coś do stracenia” to dowód na rozrywkowy potencjał powieści erotycznych. Nie ma tu uwznioślania uczuć, jest komedia pomyłek i gaf, przedstawianych z lekkością oraz wdziękiem. Cora Carmack dobrze się bawi, zapraszając odbiorców do zwariowanego świata Bliss.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz