czwartek, 19 czerwca 2014

Joanna Jodełka: Ars Dragonia

Egmont, Warszawa 2014.

Równoległy świat

Joanna Jodełka szuka bram do świata równoległego w całkiem konkretnej przestrzeni. Akcję tomu „Ars Dragonia” osadza w Poznaniu, a tajemnicę – standardowo – w przeszłości, wzbogacając ją o świat pełen baśniowych stworów. Być może za nietypowe wydarzenia odpowiedzialne jest tajne stowarzyszenie architektów – przecież stwory przypominają postacie z fasad kamienic. Zresztą w powietrzu jest znacznie więcej tajemnic i niespodzianek – Sebastian Pitt przyjeżdża tu na pogrzeb dziadka, ale nie wiadomo, kto powiadomił go o tym przykrym fakcie. A w tajnych aktach z początku XX wieku kryją się mrożące krew w żyłach opowieści.

Joanna Jodełka tworzy „Ars Dragonię” bez wiary w fantastykę. Zapożycza sobie z literatury i kultury masowej sylwetki wymyślonych stworów i ożywia je, by towarzyszyły w śledztwie szesnastoletniemu chłopakowi. Pewne postacie po prostu muszą się znaleźć w krainie wyobraźni – ale nie znaczy to, że autorka ma na nie odkrywczy pomysł. Po prostu wprowadza je do akcji, wykorzystując ich malowniczość i związek z architektonicznymi zdobieniami. Dla czytelników to okazja do innej wędrówki po Poznaniu. Ciekawość ma wzbudzić dawna organizacja – Ars Dragonia Architektów Wschodu. Materiały z rozpracowywania tego bractwa stanowią graficzny wyróżnik w tomie i jednocześnie przypominają o niewyjaśnionych sferach zagadnień. Być może Sebastian rozwiązania swoich aktualnych problemów powinien poszukać w narzucającej się przeszłości.

Na razie bohater nie może znaleźć swojego miejsca. Źle dogaduje się z ojcem, nie zna historii rodziny i wszyscy biorą go za zbuntowanego nastolatka. Tymczasem problemy Sebastiana wynikają raczej z braku zdolności przystosowawczych oraz… z jąkania się. Chłopak nie potrafi zapanować nad tą przypadłością i to ona go stylistycznie w tomie definiuje. Dla Joanny Jodełki to dosyć prosty zabieg, który uzasadnia część rozwiązań. Dla czytelników – sposób na zdystansowanie się od postaci. Sebastian nie należy bowiem do typowych przedstawicieli swojego pokolenia – zgłębia rozmaite czary i bierze udział w wydarzeniach, których istoty do końca nie musi pojmować. Jodełka lubi zresztą przygody mroczne i niebezpieczne – a atmosfera wynika tu bezpośrednio z przejścia do krainy rządzonej przez magię. Autorka odsuwa za to zwykłe zmartwienia bohatera – chłopak mógłby się przejmować złymi relacjami z ojcem lub wadą wymowy, która przecież wpędza go w tarapaty – jednak nie to w fabule się liczy.

Nie ma w „Ars Dragonii” czasu na przywiązanie się do rzeczywistości, z której wychodzi bohater – zwłaszcza że i on sam nie czuje się specjalnie do niej przywiązany. Autorka bardzo spieszy się do wymyślanych scenek osadzonych w miejskim pejzażu. Gra toczy się tu o najwyższą stawkę, a Sebastian, samotnik w codzienności – bez uczucia tęsknoty przejść może granicę między światami. W walce nie pozostanie bez pomocy – ale Joanna Jodełka z jakiejś przyczyny odmawia mu wsparcia ze strony rówieśników.

„Ars Dragonia” to powieść dla tych młodych odbiorców, którzy lubią stopniowe zanurzanie się w świecie pobrzmiewającym znajomo, ale pełnym nowych zagadek. To coś dla wielbicieli magii, baśni i tajemnic sprzed pokoleń. Miłośnicy realizmu w powieściach znajdą tu jedynie szczątki, na bazie których wznosi się mroczny magiczny świat. Jodełka mimo wszystko nie ogląda się na mody literackie i próbuje dla młodzieży pisać dorosłym językiem. W jej wykonaniu „Ars Dragonia” ma przede wszystkim kusić tajemnicami i przynosić coraz to nowe pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz