wtorek, 10 czerwca 2014

Arthur Conan Doyle: Sherlock Holmes. Studium w szkarłacie, Znak czterech, Pies Baskerville'ów

Zysk i S-ka, Poznań 2014.

Powrót do korzeni

W popkulturze Sherlock Holmes funkcjonuje już od dawna w oderwaniu od pierwowzoru. Jego postać ukształtowała wzór detektywa – ale odbiorcy bardzo szybko zapomnieli o rozmaitych wadach bohatera stworzonego przed dekadami. Arthur Conan Doyle wyposażył Holmesa w analityczny umysł i… pyszałkowatość, zapewnił kilka wyrazistych rys na portrecie przenikliwego obserwatora. Sherlock Holmes w swojej wyidealizowanej wersji funkcjonuje jako punkt odniesienia dla wielu śledczych-amatorów, nie można o nim zapominać podczas lektury kryminałów.

Ale i same historie Doyle’a nie uległy zapomnieniu – co pewien czas na rynku wydawniczym pojawiają się kolejne edycje opowiadań, więc dzisiejszych czytelnik nie będzie mieć problemu z dotarciem do literackich źródeł. Zysk i S-ka decyduje się na elegancką trzytomową serię z kompletem historii o Holmesie – proponuje książki dość grube (ma na to wpływ także dobór wygodnej do czytania wielkości czcionki) i w twardej oprawie. Kolejne opowiadania zdobione są małymi reprintami oryginalnych ilustracji Sidneya Pageta – tak, by miłośnicy klasyki mogli zetknąć się z pierwszymi graficznymi pomysłami i jednocześnie poczuć klimat dawnych publikacji. Rysunki w wersji miniaturowej przypominają o rozrywkowym charakterze tomu, ale też nie sugerują przeniesienia książki do literatury czwartej (co przygodom sławnego detektywa już się zdarzało).

Pierwszy tom cyklu przynosi trzy rozbudowane opowieści. Znajdują się tutaj: „Studium w szkarłacie”, „Znak czterech” i „Pies Baskerville’ów” – odbiorcy mogą więc prześledzić historię Holmesa od samego początku i od pierwszego spotkania z doktorem Watsonem. Na tych trzech tekstach łatwo zaobserwować motywy, które ukształtowały późniejszy popkulturowy wizerunek Holmesa – upodobanie do szczegółu przybiera tutaj formę niemal anegdotyczną, podobnie jak procesy dedukcyjne. Sherlock Holmes wyciąga wnioski, na jakie nie wpadliby inni, ale nie jest pozbawiony także ludzkich słabości. Doyle zresztą kilka razy zrzuca tego bohatera z piedestału, kompromitując jego spostrzeżenia – ale zawsze czyni to poza podstawowym nurtem śledztwa. Holmes, kiedy trzeba doprowadzić do rozwiązania skomplikowanej zagadki, nigdy się nie myli. Gdy chce zabić czas i zająć czymś umysł dla rozrywki, popełnia komiczne dla czytelników błędy.

Istnieje w tych opowiadaniach humor, ale i mrok. Doyle buduje precyzyjnie całe intrygi, wiedząc, że jego odbiorcy spragnieni są kryminałów urastających do rangi literatury. Uszlachetnienie wątków widać również w samym stylu narracji, dziś już archaicznym mimo dobrego przekładu – bohaterowie są dżentelmenami i obowiązuje ich wysoka kultura osobista. Ich wypowiedzi należą do eleganckich i grzecznych, mimo brutalności kontekstu. Staroświeckie dzisiaj stają się też bardzo rozbudowane opowieści świadków dramatycznych wydarzeń – to prawie pełne opowiadania, skomponowane zgodnie z wymogami gatunku. Z pewnością recepcja przygód Sherlocka Holmesa będzie dzisiaj różnić się znacząco od odbioru pierwszych publikacji – ale mimo to postać detektywa wszech czasów w dalszym ciągu wpływa na wyobraźnię czytelników. Sherlock Holmes zapomniany być nie może, a nowe wydanie jego przygód spodoba się fanom klasyki kryminału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz