Egmont, Warszawa 2014.
Czytanie o katastrofie
Drugi poziom w programie Czytam sobie oznacza nieco dłuższe partie tekstu (już nie jednozdaniowe, raczej jednoakapitowe fragmenty; liczba słów w tomiku zwiększa się cztery razy). Dla dziecka wabikiem będą również fakty – tu opowieści nawiązują do rzeczywistych wydarzeń, mają więc także wartość informacyjną i pozwalają w pewnym stopniu zaspokoić ciekawość. Zofia Stanecka, znana czytelnikom z serii edukacyjno-rozrywkowej o małej Basi, decyduje się tu na temat trudny: „Historia pewnego statku” opowiada o tragicznym rejsie Titanica. Zderzenie z górą lodową przedstawione przez pryzmat doświadczeń małej Ewy to motyw niemal nie do opisania w krótkiej książeczce. Jednak Stanecka poradziła sobie z tym zadaniem dość dobrze, przede wszystkim dzięki unikaniu opisów najsilniejszych i przykrych emocji.
Historia rozwija się raczej powoli. Autorka przygląda się euforii i ekscytacji przed podróżą. Wprowadza odbiorców na statek i opowiada o podziale obowiązków wśród załogi. Mała Ewa zwiedza statek, a czytelnicy razem z nią mogą poznać eleganckie wnętrza. W końcu dochodzi do momentu zderzenia z lodową górą – i tu Zofia Stanecka nie unika mówienia o strachu, chaosie i rozstaniach (często – na zawsze). Szybko przeskakuje do przyszłości, by nie musieć za długo przebywać przy dramatach wielu ludzi. Sam motyw Titanica znany jest także z popkultury, więc Stanecka nie musi obawiać się o odbiorców. Pomija lub maskuje temat śmierci przez pokazywanie samej straty i smutku bliskich. Ewa wraca do Anglii już bez taty, jeden z widokowych wie, że stracił kumpli. Wrak statku to zbiorowa mogiła.
To dosyć wymagająca książka. Nie chodzi w niej nawet o samą historię – Stanecka nie zamierza dostarczać czytelnikom rozrywki, zapewnia im za to ciekawe i wymagające zajęcie. Podczas lektury dzieci zmierzą się z bardzo wieloma nieznanymi sobie słowami – zwłaszcza dotyczącymi statku. Stanecka układa opowieść tak, by dzieci ćwiczyły wymowę podstawowych głosek. Stosuje proste zdania, czas teraźniejszy i czasem konstrukcje wykrzyknikowe. To wszystko sprawia, że tekst brzmi „surowo” dla dorosłego człowieka – za to maluchom umożliwi rzeczywiste ćwiczenie czytania. Pojedyncze wyrazy podzielone na sylaby pojawiają się na marginesach i zachęcają dzieci do wysiłku. Oznacza to, że poza zaspokojeniem ciekawości odbiorców tomik pozwoli też poszerzyć ich słownictwo i zapewnić trochę wiedzy. To edukacyjna lektura, znakomicie przygotowana – bardzo przyda się dzieciom w nauce i ćwiczeniu samodzielnego czytania. Przez wybór tematu nie zniechęci nawet tych, które czytać nie chcą. Tu znajomość liter to dostęp do wielu dorosłych sekretów.
Żeby zachęcić dzieci do pracy, tomik ukazuje się jako picture book, a stroną graficzną zajęła się Joanna Rusinek – to już powinno wystarczyć jako reklama. Rzeczywiście znakomita ilustratorka nie zawodzi. Wykorzystuje dyskretne kolaże, pomysłowo potrafi oddać atmosferę na statku – przed wyprawą i po zderzeniu. Doskonale imituje dziecięcą kreskę na rysunkach Ewy, malarskie pejzaże i komiksowe wnętrza, umie wykorzystywać grę światłem – i kilka z jej obrazków zapadnie w pamięć także dorosłym. Te ilustracje przydają się do dodawania życia tekstowi, nie są zbyt cukierkowe – ani zbyt realistyczne.
Także na tym poziomie dziecko po wykonaniu zadania otrzymuje nagrodę: na wewnętrznej stronie skrzydełka okładki znajduje się dyplom z miejscem na nazwisko czytelnika oraz naklejkę. Zresztą kilka naklejek dołączonych do tomiku pełnić będzie funkcję motywacyjną nawet dla najbardziej niechętnych wszelkim intelektualnym wysiłkom dzieci. To wskazuje na fakt dobrego przemyślenia serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz