Egmont, Warszawa 2011.
Tajemnice
W „Błękicie szafiru”, drugim tomie Trylogii czasu, sytuacja komplikuje się nieco bardziej. Kerstin Gier nie musi już wyważać proporcji między zwyczajnością a podróżami w przeszłość, więc w zasadzie jedynym łącznikiem między rzeczywistością bohaterki i czytelniczek stają się silne uczucia. Do głosu także po raz kolejny dochodzi tajemnica: zuchwała kradzież chronografu wiąże się z wiadomościami, których strażnicy najwyraźniej nie posiadają. Tu przydać się może buntowniczy charakter Gwendolyn oraz upór Gideona. Nastolatki, które nie potrafią funkcjonować razem – ani bez siebie – angażują się w niezbyt bezpieczne przygody. Gwendolyn biegnie za przygodami, a Gideon próbuje ochronić tę nieprzewidywalną dziewczynę. Bohaterka zresztą cały czas uczy się życia, na jakie nie była przygotowana. Chociaż jej opiekunowie robią, co mogą, by zapewnić Gwendolyn bezpieczeństwo, nastolatka nie potrafi biernie czekać na rozwój wydarzeń. W dodatku w przeszłości spotyka własnego dziadka, któremu nie wszystko może wyjawić. Trzeba do tego dodać jeszcze sekretną magię i zagrożenia, by pojąć, że Kerstin Gier zdecydowała się na fabułę w dawnym awanturniczym stylu.
Kolejne rozdziały przetykane są między innymi wyimkami z „Kronik Strażników” – to materiały, których znajomość pozwala lepiej zorientować się w codzienności Gwendolyn – składają się również na obraz świata przedstawionego i reguł nim rządzących – są sposobem na przypomnienie o nietypowych przygodach. Gwendolyn ma do wykonania ważną misję – i w dalszym ciągu poświęca się temu zadaniu, nie wie jednak, że prawda została przed nim ukryta. W „Błękicie szafiru” determinacja nastolatki miesza się z powagą problemów z krainy fantasy, akcja nabiera tempa, a autorka świadomie rezygnuje z obyczajowych klisz. W tej części dużo mniej jest zwykłego życia, jakby odwołania do szkolnych przyjaźni i rodzinnych niesnasek nie były już potrzebne w konstruowaniu dramaturgii. Gwendolyn poznała zasady podróżowania w czasie, jej opiekunowie robią wszystko, by przeskoki nie forsowały dziewczyny nadmiernie – i by nikt nie zorientował się w tego typu podróżach. Tajemnice istnieją zatem niemal w każdej płaszczyźnie fabuły – odkrywane przed czytelnikami stają się kolejnymi punktami kulminacyjnymi opowieści.
W „Błękicie szafiru” odbiorcy otrzymają tę samą ciepłą i wygodną (mimo szeregu nieprzyjemnych zdarzeń) narrację co w poprzedniej części. Więcej tu jednak dialogów, a mniej imitowania języka młodzieży. Już tylko czasami Gwendolyn zamienia się w głupiutką nastolatkę z brakami w podstawowej edukacji – dziewczyna jako narratorka również dojrzewa. Autorka co pewien czas wtrąca do jej spostrzeżeń drobne dowcipy, pamiętając o rozrywce czytelników. Za to pozbawia opowieść egzaltowanych westchnień i typowych w powieściach dla dziewczyn zagrań – nie będzie tutaj oczywistych rozwiązań i męczących stereotypów, warstwa obyczajowa prawie wolna jest od tego typu powtórzeń. Gwendolyn stroni od łatwych zauroczeń, co trochę utrudnia zadanie Gideonowi. Dzięki temu Kerstin Gier przekonuje do siebie odbiorczynie.
Podróżowanie w czasie to motyw znany od dawna w literaturze (nie tylko rozrywkowej). U Gier jest on środkiem do celu, a nie samym celem – pomaga ożywić akcję i zapewnić zmienność wydarzeń. Jest również wymarzonym sposobem na zamaskowanie źródeł sekretów, od których w tej historii się roi. „Błękit szafiru” to próba pokazania, jak ożywiać motywy literackie i uciekać od trendów w powieściach pop.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz