niedziela, 2 marca 2014

Stephanie Evanovich: Miłość w rozmiarze XXL

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Nadzieje Kopciuszka

Z dwóch charakterystycznych nurtów sklejona została powieść Stephanie Evanovich „Miłość w rozmiarze XXL” – ale ponieważ to typowa krzepiąca obyczajówka, która ma dodawać otuchy niedoskonałym (czyli wszystkim) czytelniczkom, wiele jej można wybaczyć. Pierwszy nurt to ziszczony sen Kopciuszka: nieatrakcyjna i zakompleksiona bohaterka, Holly, postać ze sporą nadwagą i samotna po śmierci męża kobieta wpada na niewiarygodnie przystojnego trenera osobistego, ojca sukcesu wielu sław. Logan spotyka się z supermodelkami i obraca w sferach niedostępnych Holly – a jednak proponuje kobiecie sesje treningowe, które mają jej pomóc w poprawieniu kondycji. To nieuchronnie zmierza w kierunku romansu, absurdalnego i mało realnego, jeśli weźmie się pod uwagę zderzenie kontrastowych światów. Ale Evanovich pamięta o prawach optymistycznych obyczajówek i o tęsknocie czytelniczek za prostymi, relaksującymi i niosącymi nadzieję czytadłami. Drugi nurt, jaki autorka włącza do przedstawianej rzeczywistości, wywodzi się z powieści erotycznych. W „Miłości w rozmiarze XXL” co pewien czas powracają sceny gorącego seksu, dla urozmaicenia – z różnych sypialni. Evanovich nie przymyka oczu, jak dawne autorki romansów – dostarcza za to odbiorczyniom wielu intymnych szczegółów. Próbuje nawet wyrwać się ze schematów rozpowszechnianych w literaturze erotycznej i wprowadzić do swojej powieści nieco egzotyki – jeden z drugoplanowych bohaterów uwielbia dawać klapsy swojej żonie – zamiłowanie do spankingu definiuje go na całą książkę.

Tymczasem Holly ma być uosobieniem niedoskonałych odbiorczyń. Na początku wstydzi się swojego ciała, a o kompleksach informuje Logana od razu – w końcu nie ma nic do stracenia w oczach tego, który na co dzień obcuje z pięknymi modelkami. Stephanie Evanovich przyznaje Holly prawo do przyjemności i do realizowania pragnień – praca nad sobą procentuje, chociaż bohaterka nie może dorównać pięknościom. Jej figura nigdy nie będzie idealna, ale Holly ma sporo zalet, które może potraktować jak atut w sztuce uwodzenia. Ma też sporo wad i to już czynnik humorystyczny w powieści – nieodłączny element komedii romantycznych.

„Miłość w rozmiarze XXL” to powieść nastawiona na rozrywkę. Lekkie czytadło przynosi odskocznię od codziennych problemów. Fabuła podporządkowana została typowej konstrukcji i dla nikogo nie będzie zaskoczeniem – za to cieszy przede wszystkim płynna i atrakcyjna narracja. Evanovich lubi ozdabiać kolejne rozdziały delikatnym uśmiechem, dla swojej bohaterki jest serdeczna i wyrozumiała. To wpływa na atmosferę całej historii, sugeruje jej naturalność i przeznaczenie. Tytuł tomu wskazuje dokładnie, czego spodziewać się po tej publikacji. Ważne, że autorka szuka sposobów na urozmaicenie klasycznych już schematów, czerpie z literackich mód, a nie traci przy tym tego, do czego przyzwyczaiły się już odbiorczynie – ciepłej i dodającej otuchy relacji. Evanovich przypomina, że każdy ma prawo do szczęścia – chce to przekonanie zaszczepić swoim odbiorczyniom. Owszem, w połączeniu supersamca i zakompleksionej grubaski jest szalenie naiwna, ale rekompensuje to czytelniczkom zabawnym stylem i wyraźnym sympatyzowaniem z postaciami. Holly żyje w świecie, który można by uznać za bezproblemowy – dostarczy zatem wytchnienia i relaksu. Przy „Miłości w rozmiarze XXL” nie czeka się przecież na nowatorskie rozwiązania i psychologiczne eksperymenty. Ten rodzaj powieści nie znudzi się odbiorczyniom marzącym o ziszczeniu się baniowych rojeń.

1 komentarz:

  1. Czasami sięgam po lekkie czytadła, ale raczej w zupełnie innym guście.

    OdpowiedzUsuń