wtorek, 11 marca 2014

Sarah Jio: Marcowe fiołki

Między Słowami. Znak, Kraków 2014 (wyd. II).

Pogodzenie z życiem

W „Marcowych fiołkach” Sarah Jio nie ma nic, co nakazywałoby traktować fabułę jako oryginalną i twórczą. Jest za to wszystko, co wielbicielki czytadeł kochają – i czego szukają w lekturach przynoszących wytchnienie. Fabuła rozwija się raczej dosyć typowo: bohaterka, Emily, po rozpadzie małżeństwa chce dojść do siebie – wybiera się do miejsca doskonale pamiętanego z dzieciństwa, na wyspę do ukochanej ciotki Bee. W szufladzie starej komody znajduje jednak pamiętnik tajemniczej kobiety z przeszłości – dzięki niemu poznaje dziwne dzieje rodziny i może zestawić je ze swoją obecną sytuacją. Emily nie opłakuje małżeństwa i nie przeżywa w związku z rozwodem żadnych silniejszych emocji. Angażuje się za to całą sobą w dramatyczną opowieść Esther z pamiętnika. Zaczyna też spotykać się z dawnymi znajomymi. I próbuje rozwiązać pewną łamigłówkę.

Są „Marcowe fiołki” obyczajówką pełną sercowych schematów złagodzonych przez czasowy dystans. To, co wydaje się zbyt melodramatyczne, Jio przerzuca do przeszłości – tam pasuje i nie wymaga dodatkowych uzasadnień. W egzystencji Esther nie rażą miłosne trójkąty, sceny zazdrości ani burzliwe rozstania – kompozycja szkatułkowa sprawia, że mogą one funkcjonować na prawach literackiej fikcji i tym samym nie podlegać filtrowi realizmu. Jio zdaje sobie sprawę z tego, że czytelniczki obyczajówek mimo wszystko uwielbiają tego typu historie miłosne – nie szczędzi im więc szczegółów, tyle tylko, że zwierzenia Esther istniejące tu jako cytaty z pamiętnika przedziela opisami teraźniejszości Em. A Em stara się odnaleźć szczęście.

Autorka celowo wyizolowuje postać z jej dotychczasowej codzienności. Na wyspie Em nie musi martwić się ani tłumaczyć znajomym. Tu zainteresowanie nią jest znacznie słabsze niż zainteresowanie przeszłością. Kobieta chce poznać rodzinne sekrety, bo w nich znajduje też wskazówki dotyczące własnych wyborów – potrafi przełożyć doświadczenia Esther na własne odkrycia. Rodzi się w niej zauroczenie przystojnym mężczyzną, ale niedawne sprawy też dadzą o sobie znać. Żeby nie zamknąć się tylko i wyłącznie w motywach sercowych, autorka rozpracowuje kwestię młodzieńczych przyjaźni, niezwykłej więzi Em z ciotką oraz… żałoby po śmierci przyjaciółki tej ciotki. Autorka szuka w „Marcowych fiołkach” motywów odpowiednich do wzruszeń – nimi przysłania rozwiązania dość typowe i niezbyt wymyślne.

„Marcowe fiołki” jednak czyta się dobrze za sprawą języka. Dwutorowo biegnie ta relacja o uczuciowych perypetiach kobiet w różnych czasach. Za każdym razem coś staje na przeszkodzie w stworzeniu szczęśliwego związku – chodzi więc o to, żeby pokonać przeciwności losu dzięki wewnętrznej sile. arah Jio wpisuje się w nurt ciepłych, krzepiących obyczajówek o sklasyczniałym już kształcie – tu opowieść układana jest z doskonale znanych wątków i pomysłów – jej siła polega na udanej całości sprawiającej wrażenie na odbiorczyniach. „Marcowe fiołki” to literatura rozrywkowa, na której nie można się zawieść, jeśli tylko ma się w pamięci zasady konwencji. Sarah Jio nie chce zmuszać do myślenia – zamierza dać czytelniczkom odpocząć przy sympatycznej lekturze. Tworzy więc czytadło, które nie może zaistnieć na rynku jako przełomowe i ważne – dostarcza za to przyjemności i wytchnienia, a przy tym nie męczy przesadnie przewidywalnością. Jio prowadzi narrację, nie wychodząc poza ramy gatunku – można jej zaufać jako autorce historii pełnej uczuć i tajemnic z przeszłości. „Marcowe fiołki” to książka lekka, wakacyjna i niewymagająca przesadnego skupienia. Poza tym odbiorczyniom łatwo będzie poczuć więź z bohaterką – i razem z nią odkrywać dawne rodzinne relacje oraz uczestniczyć w poszukiwaniu kruchego szczęścia na co dzień. Chociaż znany jest kierunek rozwoju fabuły, Jio nie będzie irytować przewidywalnymi pomysłami, co przysporzy jej jeszcze czytelniczek.

1 komentarz:

  1. lubię od czasu do czasu sięgać właśnie po takie książki, także zapamiętam sobie ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń