Znak, Kraków 2014.
Z Ziemi
Nie trzeba być żoną astronauty, by zdawać sobie sprawę z trudności i stresów, które potrafią rozbić najlepszy nawet związek. Nie trzeba zbytnio się wysilać, by zrozumieć, że ciężko pogodzić się z arcyniebezpieczną pracą małżonka, z długimi rozłąkami i niepewnością – bo realizacja największego marzenia obarczona jest przecież potężnym ryzykiem. Gdy cały świat wstrzymuje oddech, obserwując próby podboju kosmosu. Żony astronautów dodają sobie nawzajem otuchy i na zewnątrz prezentują stoicki spokój. To na nich spoczywa odpowiedzialność za rodziny. A przecież mężowie nie należą do ideałów, mimo że taki ich obraz utrwalany jest w mediach i w historii.
Publikacja „Żony astronautów” pokazuje wycinki egzystencji pań, które związały się z najsławniejszymi astronautami – ale jest również mimowolną charakterystyką „bohaterów narodowych” – tych, którzy bez wahania opuszczają rodziny i dają się wystrzelić w kosmos, chociaż nie mają pewności, że uda im się wrócić. Lily Koppel prezentuje postawę dziennikarki, która lubi sięgać po stereotypowe wyobrażenia i konfrontować je z rzeczywistością. Widać to w sposobie opisywania rodzin – zdrowi, silni i atrakcyjni mężczyźni wiążą się z kobietami gospodarnymi i mądrymi życiową mądrością. Razem stanowią odpowiedź na oczekiwania widzów – starannie pielęgnowaną przez media. Wszyscy zostają zunifikowani, dopasowani do mało realnego wzorca – nie mogą mieć silnych charakterów ani irytujących wad. Wyjście od takiego obrazu daje Koppel możliwość przynajmniej częściowego zweryfikowania mitów. Stopniowo odkrywa skazy w cudownie sielskich portretach: astronauci nie pozostają obojętni na wdzięki rozmaitych „fanek”; dopuszczając się licznych zdrad, nie potrafią też przestać ze sobą rywalizować – adrenalina pcha ich do zachowań uprzykrzających nawet chwile relaksu. Także same żony nie zawsze postępują dyplomatycznie i rozważnie – część wyłamuje się z takiego opisu, ujawniając znacznie więcej problemów psychologicznych, niż na to pozwalają społeczne oczekiwania. „Żony astronautów” to tom skonstruowany z anegdot i migawek z codzienności – autorka sprawdza, jak jej bohaterki organizowały sobie czas wolny i jak reagowały na wyprawy ukochanych, ale także – jak radziły sobie ze śmiercią najbliższych. Obserwuje skutki popularności i metody poskramiania żądnych sensacji dziennikarzy. Przede wszystkim jednak szuka łącznika dla wszystkich żon astronautów. Wkracza w środowisko, które same sobie stworzyły i stara się oddać jego specyfikę.
Obok tematów wagi państwowej i historycznych momentów Lily Koppel interesuje się zwykłymi „kobiecymi” sprawami – sporo miejsca poświęca przygotowaniom żon astronautów do okładkowych zdjęć do kolorowego magazynu, modzie, fryzurom i kosmetykom. Przedstawia niepisany kodeks zachowań i więzi, które kobiety sobie wypracowały. Kolejne bohaterki mają szansę się wkupić w łaski odbiorców, mimo że sposób ich pokazania przypomina bardziej reportaż niż powieść obyczajową. Koppel nie zamierza tylko wzruszać, po początkowych scenkach stara się uciec od „oficjalnych wizerunków żon astronautów. Jest głosem z zewnątrz, nie doprowadzi do pełnego zrozumienia bohaterek tomu. Często wybiera portretowanie przez pryzmat szczegółu, chwili czy niewielkiego komunikatu – wiedząc, że i tak nie uzyska pełnego oglądu sytuacji i przeżyć kobiet. „Żony astronautów” to propozycja odsuwająca na bok celebryckie zadęcie i skłonności do podglądania prywatnego życia gwiazd. Autorka zamierza za to przeprowadzić czytelników przez temat niezbyt znany, za to rozbudzający wyobraźnię. Sprawdza, co dzieje się z najbliższymi ludzi wyruszających na podbój kosmosu – i przyczynia się do spostrzeżenia, że medialne kreacje bohaterów nie zawsze są bliskie prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz