Trio, Muzeum Lwowa i Kresów, Warszawa 2013.
Filmowe oko
Wiesław Helak stara się wypełnić w obecnej literaturze polskiej lukę dotyczącą syberyjskich zesłańców. Odwołuje się do tematów niezbyt popularnych (a i coraz bardziej odsuwanych przez czas), wciąż żywych dla ludzi, których rodziny zmuszane były do przesiedleń. Przypomina i utrwala jednak nie tylko krzywdy rodaków – do swoich artystycznych prac wprowadza też bowiem elementy doskonale poznanej kultury. Pełni więc dwojaką funkcję: jest strażnikiem narodowej pamięci i kimś w rodzaju podróżnika-odkrywcy.
Bo w ogóle to Wiesław Helak jest reżyserem filmowym i scenarzystą. Zaobserwowane zjawiska czy – wyczytane historie – potrafi przekuć na opowieść, do której nie potrzeba już wyobraźni. I w „Scenariuszach syberyjskich” filmowe zacięcie autora daje o sobie znać. Helak proponuje bowiem nie przeciętną prozę o brzmieniu sentymentalnym, a zestaw filmowych historii rozbitych na sceny i dialogi. Nie rezygnuje z formy scenariusza, chociaż bez trudu mógłby przerobić te pomysły na lity tekst. Dla wygody czytelników usuwa jednak z zapisków ewentualne uwagi o ruchu kamery. Nie są to zatem scenariusze gotowe do sfilmowania, a rodzaj dramatów z bardzo rozbudowanymi literackimi didaskaliami.
Bohaterami w kolejnych „scenariuszach” są prawdziwi ludzie – Helak przy okazji próbuje wskrzesić pamięć o Benedykcie Dybowskim, Wacławie Sieroszewskim czy Bronisławie Piłsudskim – za każdym razem stawia ich w centrum codziennych wydarzeń na Syberii, pokazuje marzenia i aspiracje zderzane z surowymi warunkami życia. Każe wybierać między idealizmem i przyziemnością, zmusza do trudnych decyzji. Doprowadza niekiedy na skraj upodlenia lub przynajmniej do sytuacji, w których wyrzuty sumienia odzywają się z wielką siłą. Ujawnia mechanizmy mające niszczyć godność i przedstawia postacie jako cichych, niepotrzebnych bohaterów. Wplata ich istnienie w egzystencję syberyjskich ludów, zyskuje szansę na pokazywanie co ciekawszych kulturowych obyczajów, by w miejscu traktowanym jak więzienie lub przekleństwo dostrzec też piękno. Przy tym Wiesław Helak nie stara się pojmować mentalności tubylców – oni służą tu za wielobarwne tło, niepozbawione uczuć, za to wolne od wzniosłych celów (to dla wzmocnienia kontrastu między nimi a Polakami). Jest w stanie przytoczyć obrzędy, lecz przedstawicieli ludów traktuje najczęściej dosyć przedmiotowo.
W „Scenariuszach syberyjskich” niewiele jest dialogów. Autor rozbija kolejne opowieści na sceny, starannie opisując kolejne ujęcia. Wypowiedzi postaci brzmią nawet dziś dość nienaturalnie – pisane są staranną i literacką polszczyzną, co uzasadnia przecież również dystans czasowy. W dłuższych akapitach opisowych daje się natomiast wyraźnie dostrzec tęsknota za językową elegancją i za literackością gatunku. Tutaj Helak zamienia się w lirycznego pisarza, rozwodzi się nad każdym detalem, dba o malowniczość fragmentów i jest o wiele bardziej dokładny, niż by tego wymagał rzeczywisty scenariusz. Znacznie chętniej posługuje się wymownymi i milczącymi obrazami niż żywym słowem, bo w książce pracuje przede wszystkim nad nastrojami odbiorców, a te ciężko byłoby mu uzyskać pasmem niekończących się dialogów. Rozbudowanymi opisami chce też autor zaprezentować czytelnikom nieznaną im przestrzeń, obce warunki życia. Więcej uwagi nawet poświęca partiom quasi-informacyjnym niż samemu rozwojowi fabuły – co ma związek z intencjami twórczymi – w końcu akcja liczy się w tych krótkich dramatach dużo mniej niż emocje, a te właściwi odbiorcy zrozumieją bez większego wysiłku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz