Iskry, Warszawa 2013.
Żarty o niebie
Andrzej Mleczko uwielbia prowokować i udowadniać, że w satyrze rysunkowej nie ma miejsca na tematy tabu czy przemilczenia. Stara się tworzyć prace o wymowie uniwersalnej, zrozumiałe bez względu na społeczny lub polityczny kontekst, odnoszące się do czysto ludzkich emocji, pragnień i wad. W łączeniu uniwersalności i kontrowersji odwołuje się z upodobaniem do tematów quasi-sakralnych, wyobrażeń zaświatów i Boga obdarzonego nie tylko poczuciem humoru, ale też potężnym zmysłem ironii. Tom „Jako w niebie tak i na ziemi” jest naturalną konsekwencją stałej obecności motywów nieba i piekła w rysunkach satyrycznych. Andrzej Mleczko jawi się tu jednak nie jako bluźnierca lub ten, który zamierza szokować czy drwić ze świętości – w jego ujęciu dowcip jest naturalnym pozaziemskim zjawiskiem. W niebie na porządku dziennym są złośliwostki i żarty, których autorem bardzo często bywa Bóg – niby dobroduszny starzec z białą brodą. Tu nie można się nudzić. Wizyty w niebie urozmaicane są o ziemskie (albo po prostu stereotypowo polskie) utrudnienia, biurokrację czy zmieniające się przepisy. Bohaterowie robią wszystko, żeby przełamać pozaegzystencjalną monotonię. Niebo podlega ciągłym przemianom i uzależnione jest od postępu cywilizacyjnego – mimo że na pierwszy rzut oka przypomina zwykłe wyobrażenie o pośmiertnej nagrodzie. Anioły i święci zachowują się tu bardzo po ludzku, a to oznacza, że przybytek dobra będzie pełen nieprzewidzianych utrudnień.
Andrzej Mleczko sporą grupę rysunków poświęca księżom i biskupom. Tu obrazki są odpowiedzią na niepokoje społeczne i doniesienia o nadużyciach wśród kleru. Prace Mleczki daje się osadzić w pozawyobraźniowym kontekście, połączyć z aferami i skandalami – co nie znaczy, że autor rezygnuje z ponadczasowego tonu. Wytyka księżom wtrącanie się do polityki, pedofilię, obłudę czy przekupność, zdarza się też, że operuje prostymi skojarzeniami słownymi. Sporo rysunków nie wymaga tekstowego komentarza: już sama sytuacja na obrazku tłumaczy się bez przeszkód. Co ciekawe, w tym albumie mniej jest rysunków o piekle – te o niebie mają ponadto silniejszą wymowę i mogą bardziej śmieszyć. Rysunki satyryczne Mleczki stają się swoistym wentylem bezpieczeństwa, nie mają obrażać i znieważać, a budzić refleksję. Zło w świętym miejscu tworzy lepszy kontrast komiczny niż zło w miejscu kojarzonym z nagannym postępowaniem. W tomie „Jako w niebie tak i na ziemi” znajduje się również rozdział odnoszący się do symboliki świąt – i tu autor sięga po standardowe motywy, które może ukazać w nowym świetle, na przykład przepuszczając je przez aktualne problemy, jak choćby wszechobecność wścibskich dziennikarzy.
Jest Mleczko w tej książce nieco mniej napastliwy, szuka humoru a nie satyry i komizmu a nie agresji – jeśli piętnuje, to nie sugeruje, że problem dotyczy wszystkich przedstawicieli danej grupy społecznej, wyśmiewa jedynie patologie. Chce rozbawiać i zmuszać do zastanowienia, a nie ma zamiaru oburzać. Oczywiście nie rezygnuje i z charakterystycznych dla siebie tonów, bywa złośliwy, odnosi się do seksu i kontrowersyjnych postaw, jednak tym razem łagodzi wulgarne skojarzenia.
To tematyczny przegląd prac z różnych czasów – ale mimo zawężenia obszaru poszukiwań do sfery okołosakralnej, nie ma tu mowy o powtarzalności czy przewidywalności. Mleczko za każdym razem przedstawia nowe ujęcie motywu, testując w tomie różne chwyty satyryczne i operując rozmaitymi rodzajami śmiechu – od satyry agitacyjnej po czysty absurd i lekkie skojarzenia. Pokazuje, jak uporać się z zagadnieniem niełatwym i dość rzadko pojawiającym się w pracach rysowników satyrycznych. Jest rozśmieszaczem, a do tego każe swoim odbiorcom uważnie obserwować najbliższe otoczenie. Przynosi, obok przemyśleń, bardzo dużo rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz