wtorek, 19 listopada 2013

Anna Retmaniak: Portret słowem malowany

Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.

Ludzie sceny

Zwykle to artyści decydują się na publikowanie tego rodzaju książek – autobiograficznych wyznań dotyczących ich pracy, anegdot i przyjaźni. Wówczas dziennikarze przeprowadzający wywiady schodzą na dalszy plan: oni tylko pomagają wydobyć najważniejsze informacje, nadać kształt puentom, dopracować i oszlifować całość. Rzadko natomiast zdarza się by za tworzenie opowieści o życiu wśród gwiazd zabierali się żurnaliści i redaktorzy. Odbiorcy nawet nie zdają sobie sprawy, że po drugiej stronie mikrofonu może być równie ciekawie. Chyba że ktoś wyrasta na legendę audycji – tak jak Anna Retmaniak, która zwierza się teraz czytelnikom ze swoich radiowych i teatralnych doświadczeń, pasji i przeżyć.

Książka „Portret słowem malowany” ma charakter autobiograficznego zwierzenia, wywiadu bez pytań, mówionych wspomnień z najpiękniejszych zawodowych chwil. Na okładce pojawiają się nazwiska mistrzów – Jeremi Przybora, Krystyna Janda, Kazimierz Dejmek, Roman Wilhelmi, Stanisława Celińska, Agnieszka Osiecka, Piotr Fronczewski – i wiele innych. Wszyscy wymienieni tutaj powrócą na dołączonej do tomu płycie z krótkimi fragmentami wywiadów. Będą się także przewijać przez sam tekst wspomnień, bo w końcu dla Anny Retmaniak spotkania ze sławami były wielkim przeżyciem. A jeszcze większych emocji dostarczało zaufanie rozmówców, którzy nie chcieli nawet autoryzacji wywiadów, świadomi, że Retmaniak nie drąży, nie szuka sensacji i stara się swoich bohaterów przedstawiać w jak najlepszym świetle.

W „Portrecie słowem malowanym” właściwie nie istnieje życie pozaradiowe, autorka nie zamierza zbyt wiele mówić o swojej prywatności. Jedynie na początku, gdy przedstawia własną drogę do radia, zdradza kulisy odważnych decyzji i cenę determinacji – w ten sposób może zachęcić młodszych czytelników do realizowania swoich marzeń, nawet wskazać drogę.

Później już autorka skupia się na pracy i na tym, jak wyglądały jej zawodowe przekonania. Zdradza tajniki warsztatu i coraz rzadziej dziś ważnej kindersztuby, przedstawia granice i możliwości podczas rozmów z artystami. Wielu wspomina ciepło, ale ponieważ stara się zachować profesjonalizm, nie pozwala sobie na huśtawki nastrojów. Nie oskarża, za to chętnie wynosi na piedestał – jednak obrazy mają przeważnie letnią temperaturę. Anna Retmaniak chce być w tych wspomnieniach grzeczna i uprzejma. Przytacza sporo anegdot i samych spotkań, które zapadły jej w pamięć. Przez cały czas zaznacza, że radio i teatr to jej dwie wielkie miłości – a o pracy, która okazała się pasją, nie umie mówić inaczej niż z zachwytem. Nie prezentuje (na szczęście) entuzjazmu nastolatki, ale i tak spomiędzy wersów da się wyczytać ogromne zadowolenie. Zresztą bohaterowie anegdot odwdzięczają się autorce podobnym uwielbieniem, co widać dokładnie w laurkach pojawiających się na końcu tomu. Raczej konwencjonalne są te portrety i tworzone, żeby sprawić przyjemność – ale odrobinę wyjaśniają sens podejścia autorki do aktorów i sław. Na końcu tomu pojawia się też kilka fragmentów antenowych rozmów, tak, by zobrazować klimat wywiadów przeprowadzanych przez Annę Retmaniak.

„Portret słowem malowany” to zestaw prywatnych przeżyć – dla autorki możliwość utrwalenia własnej satysfakcjonującej pracy, a dla odbiorców – szansa na zerknięcie za kulisy radiowych audycji i spotkań ze sławami. To książka osobista i przypominająca o niezwykłej postaci, która zawsze pozostawała w cieniu gwiazd. Tekst wbrew pozorom nie zajmuje wiele miejsca (spora interlinia i marginesy), za to może budzić ciekawość. Ozdabiany jest też fotografiami z archiwum autorki i ciepłymi dedykacjami od rozmówców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz