niedziela, 6 października 2013

Tina Oziewicz: Pamiątka z Paryża

Dwie Siostry, Warszawa 2013.

Samosiejki

Żeby zapoznawać dzieci z dorosłym malarstwem (czy, szerzej, sztuką), trzeba mieć na to dobry pomysł: nie można pozwolić, by maluch się znudził. W serii Mały Koneser wydawnictwa Dwie Siostry pojawiają się tytuły inspirowane obrazami. „Pamiątka z Paryża” Tiny Oziewicz nawiązuje do dzieł Wilhelma Sasnala, ale jest na tyle autonomiczna, że funkcjonować może również jako bajka s-f dla ciekawskich. Autorce udało się połączenie dość szybkiej akcji z dowcipnymi rozwiązaniami, właściwie zupełnie niewspółgrającymi z surową i ciemną stroną graficzną.

W lipcu na ulicach Paryża zaczyna się dziać coś dziwnego: ulice zarastają metalowymi kolcami, które szybko zamieniają się w pręty i cały czas rosną. Okazuje się, że to wieża Eiffla wypuszcza żelazne nasiona, z których wyrastają małe wieże. Uczeni muszą ostrzec świat. Nie wiedzą, że w ogródku w Kazimierzu nad Wisłą nikt nie ma zamiaru ścinać małej eiffli, której właśnie wyrosła pierwsza winda.

Tina Oziewicz proponuje dzieciom bajkę, która rozpoczyna się od sensacji i nie zwalnia tempa przez całą – niedługą przecież – narrację. Chwilami opowieść udaje naukowe wstawki z literatury s-f, chodzi o to, by imitować racjonalne wytłumaczenia dla rozwijającego wyobraźnię zjawiska. Oziewicz wybiera też grę różnymi stylami, bo obok sensacyjnego tonu i dyskursów rodem z s-f, wykorzystuje i klimat wakacyjnych historyjek. Na początku trudna do wyjaśnienia sytuacja wygląda naprawdę groźnie – ale autorka, dzięki przeskokom między konwencjami unika straszenia małych odbiorców, za to podsyca ich ciekawość i przyczynia się do rozwijania słownictwa (w dyskursie naukowym nie może bowiem upraszczać niektórych pojęć, jak nanobiotechnologia) – wątpliwości rozwiewa na marginesie, a w samej narracji unika infantylizowania tekstu. Dzieci mogą zatem czuć dumę z „dorosłej” lektury. Autorka nie straszy nadmierną powagą – dość szybkie wytłumaczenie sedna zjawiska prowadzi do uruchamiania pokładów żartów. Gdy mija pozorne niebezpieczeństwo, można już dowolnie bawić się motywem, co ucieszy najmłodszych, a przy okazji pozwoli im zainteresować się symbolem Paryża – więc spełni też rolę edukacyjną. Obraz Sasnala nie jest w książce nachalnie przedstawiany i przerabiany na wiele sposobów, co sprawia, że może funkcjonować jako rozbudzająca wyobraźnię zagadka, a nie przykry element obowiązkowej edukacji.

Warto wspomnieć o stronie graficznej – niezbyt typowej jak na literaturę czwartą. Jacek Ambrożewski wybiera tu rozwiązania niemal brudnopisowe, kolaże, brudzone szkice i plamy w ponurych kolorach. Wykorzystuje fragmenty gazetowych druków i brzydkie bazgroły – nie ma w ilustracjach dziecięcej radości, jest za to niepokój i mroczna tajemnica. To również sprzyja przekonaniu małych odbiorców, że będą mieć do czynienia z publikacją niemal dorosłą, jakby na przekór kierunkowi samej opowieści. Jakby tego było mało, krój użytej czcionki nawiązuje do telegramów i maszyn do pisania, więc będzie oryginalny dla dzieci ery komputerów. Zdarza się, że niektóre frazy są podkreślane większą czcionką – dla zwiększenia efektu emocjonalnego. Tina Oziewicz zaprasza dzieci na wycieczkę, o której można powiedzieć, że na pewno nie należy do banalnych. Dorosłym przypomina, jak to jest mieć bogatą wyobraźnię, a dzieci rozśmiesza abstrakcyjnym pomysłem. „Pamiątka z Paryża” to publikacja ciekawa również wśród propozycji edukacyjnych: nie ma w niej stałego uczenia dzieci, a sygnalizowanie spraw, które mogą zaprocentować zwiększonym zainteresowaniem i pogłębianiem wiedzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz