PWN, Warszawa 2013.
Spowiedź pani seksuolog
Brandy Engler jest piękna i uwielbia czuć się kobieco – z tego też powodu nie zamierza porzucać ulubionych seksownych ubrań na rzecz „kanciastych damskich garniturów”. I chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że może prowokować pacjentów, liczy też na to, że wygląd pomoże jej w pracy. Brandy Engler jest seksuologiem. Kiedy otwierała własną praktykę, była pewna, że zajmuje się leczeniem kobiet z osłabionym libido. Tymczasem w jej gabinecie zaczęli pojawiać się mężczyźni, zaniepokojeni swoją zaburzoną seksualnością. Z doświadczeń podczas (nie zawsze prostych i skutecznych) terapii powstał tom „Mężczyzna na kozetce”, napisany przy pomocy Davida Rensina. Engler przytacza w nim co ciekawsze przypadki, urozmaicając opowieść… własnymi wspomnieniami z różnych związków. Nie jest to typowa publikacja z zakresu psychologii, bardziej połączenie praktyki lekarsko-terapeutycznej z mocno autobiograficznymi wyznaniami. Niejednego czytelnika zaskoczy skłonność autorki do przywoływania niekiedy przykrych wydarzeń z przeszłości, a także ciągłe powracanie do tematu piękna miłości.
Sporo miejsca na początku zabiera oprawa sesji, jakby pani doktor chciała się wytłumaczyć z własnych decyzji. W każdym rozdziale zajmuje się innym pacjentem (więc i innym problemem): próbuje definiować mężczyzn i ich seksualne zachowania, wyjaśnia, jak docierała do sedna kłopotów, ale też mocno analizuje własne relacje z pacjentami. Opowiada o swoich reakcjach na notorycznych podrywaczy, uwodzicieli i przystojniaków, odsłania kulisy gier, jakie toczy z niektórymi pacjentami, wskazuje odpowiedzi na ich zaczepki, opisuje przełamywanie granic między lekarzem a pacjentem lub walkę o zachowanie profesjonalizmu. Nie zatrzymuje się nad samym problemem, woli ująć temat z szerszej perspektywy, przedstawić traumy z przeszłości mężczyzny lub postawy jego partnerki. Krótko wykłada czytelnikom istotę problemu po to, by zaraz przejść do opowiadania o systemie leczenia i pomysłach na terapię. Warto zaznaczyć, że czasami przy diagnozach sięga do doświadczeń swoich oraz przyjaciółek, ale równie często przytacza też prywatne wspomnienia bez wyraźniejszego celu, po prostu jako przerywnik i dowód na to, że nie ma łatwych i skutecznych recept na stworzenie udanego związku.
Brandy Engler do końca pozostaje zdziwiona, że tak wielu mężczyzn niechętnych lekarzom szuka pomocy seksuologa. Boryka się z rozmaitymi uprzedzeniami i barierami w psychice pacjentów, a jednocześnie stale przypomina sobie o konieczności rozgraniczania życia i pracy oraz prywatnych poglądów i seksualnych upodobań innych ludzi. Przyjmuje do wiadomości istnienie rozmaitych dewiacji i skrywanych fantazji, chociaż nie zawsze w narracji potrafi ukryć niechęć do pewnych łóżkowych przyzwyczajeń czy zachcianek.
„Mężczyzna na kozetce” jest też jednak opowieścią o Brandy Engler. Kobieta chętnie dzieli się intymnymi szczegółami zwłaszcza z jednego, bardzo burzliwego związku, ale nie dokłada do nich medycznej czy psychologicznej analizy. Ma nadzieję, że jej przeżycia pomogą czytelniczkom wyciągać właściwe wnioski, ale też nie chce tych wniosków nikomu na siłę narzucać. Jej wyznania mają ocieplać samą książkę, nadawać jej walorów konfesyjności, a samą autorkę stawiać na równi z doświadczanymi przez życie pacjentami. Tak czy inaczej „Mężczyzna na kozetce” to studium przypadków, a co za tym idzie – także niebanalna lektura. Bywa, że Engler nastawieniem na siebie zirytuje czytelników – ale to właśnie takie podejście autorki przesuwa tom w stronę atrakcyjnego popularnonaukowego tytułu wolnego od schematycznego dyskursu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz