Media Rodzina, Poznań 2013.
Przemijanie
Jest zegar. Pokazuje godziny na cztery strony świata – i to od stuleci. Z okien czterech mieszkań na wskazówki spoglądają różni ludzie. Każdy ma swoje zmartwienia i troski, nadzieje i marzenia, plany na przyszłość oraz wspomnienia. Czas płynie, zmieniają się pokolenia, a zegar na ratuszu toruńskim przypomina o wieczności i przemijaniu. Iwona Chmielewska postanowiła opowiedzieć najmłodszym, jak wygląda wymiana pokoleń – i przy okazji nieco oswoić ich z trudnym zagadnieniem śmierci.
W „Czterech stronach czasu” raz na sto lat, począwszy od 1500 roku, zagląda się wraz z autorką do czterech miejsc w czterech mieszkaniach. Kuchnia, pracownia, pokój dzieci i salon to odwiedzane pomieszczenia. W każdym widać ludzi: czasem przygotowują się do ważnych uroczystości, pracują lub słuchają bajek. Zmieniają się ich narodowości, obyczaje i zadania, niezmienna pozostaje codzienność, bo autorce zależy na tym, żeby uchwycić zwyczajność ludzi w różnych wiekach. Ładnie prezentuje upływ czasu: ktoś, kto właśnie się narodził, po kilku stronach powraca jako pradziadek, niekiedy już tylko we wspomnieniach, a jedynie nieliczni pozostają na długo w pamięci potomnych – wśród nich jest Mikołaj Kopernik. Każdy człowiek ma inne plany na życie – ale też inne możliwości realizowania zamierzeń.
Za każdym razem Iwona Chmielewska zagląda do czterech pomieszczeń i niezbyt długie akapity poświęca poszczególnym postaciom. Gdy rozstaje się z danym wiekiem, tłumaczy ogólnie, co będzie się działo przez najbliższe stulecie. Nie tylko bardzo przyspiesza opowieść, ale też oddala się od konkretnych bohaterów, aby udowodnić maluchom, że nie ma znaczenia egzystencja jednostki, wielka historia wygląda inaczej niż przeżycia każdego człowieka z osobna. Tym samym uzyskuje opowieść mocno filozoficzną, a do tego inną od typowych fabularnych bajek. Tutaj nikt nie zdąży przywiązać się do bohatera – i dobrze, bo ten trwać będzie jedynie przez moment, zniknie z przerzucaną kartką.
Chmielewska nie tłumaczy, dlaczego czas płynie, ani – na czym polega przemijanie. Nie tłumaczy tego dosłownie, po prostu przygląda się kolejnym wiekom, jakby próbowała na chwilę wstrzelić się w klimat nowej opowiastki. Zwraca uwagę na codzienne problemy mieszkańców, przechodząc od jednostki do ogółu: kiedy mówi o konkretnych postaciach, ich dążenia stają się priorytetowe. Kiedy ujmuje ludzi z szerszej perspektywy, podkreśla trudy egzystencji, pogarszające się za sprawą zewnętrznych czynników warunki życia, ale mówi o tym z pewną dozą pokory i sprawia wrażenie pogodzonej z losem. Tu nie ma miejsca na walkę z tym, co nie zmieniało się przez wieki. Punkt odniesienia w postaci starego zegara pozwala łatwiej zaakceptować niewygodne prawdy. W „Czterech stronach czasu” człowiek wcale nie jest najważniejszy.
Ilustracje Iwony Chmielewskiej utrzymane są w estetyce dominującej w określonych wiekach, jeśli chodzi o twarze bohaterów. Postacie wtrącane zostają w kontekst wyobraźni autorki i prezentowane dzięki kolejnym kolażowym scenkom. W grze faktur sprawdzają się przełamania klasycznych kompozycji. Warto też zwrócić uwagę na specyficzną – i już typową dla Chmielewskiej – kolorystykę tomu. Zgaszone barwy i powtarzanie niektórych kolorów to sposób na nadanie książce spójności. „Cztery strony czasu” – najpierw przedstawiane dzieciom w Korei Południowej – są tomem oryginalnym, o ważnym przesłaniu i niełatwym temacie, ciekawie zrealizowanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz